W Tarnowie i okolicznych wsiach wieczorami we znaki daje się głośny szum dobiegający z zakładów. Mieszkańcy boją się awarii i zanieczyszczenia powietrza. Spółka uspokaja - to tylko remont
Kiedy w ostatnich dniach na ulicach Tarnowa tuż po zmroku rozległ się dokuczliwy szum, mieszkańcy mocno zaniepokoili się o swoje zdrowie i bezpieczeństwo. Uciążliwy hałas płynący z Zakładów Azotowych zakłócił ich wieczorne życie.
- Czuję się, jakbym miała obok siebie małe lotnisko, bo ten huk przypomina latające samoloty. Raz jest głośniej, raz ciszej - opowiada pani Katarzyna z ulicy Wilsona.
- Hałas jest bardzo uciążliwy, może nawet rozboleć głowa - podkreśla Michał Jagiencarz.
Grupa Azoty tłumaczy, że powstanie hałasu było spowodowane pracami remontowymi w elektrociepłowni i najbardziej uciążliwa część robót już się zakończyła. - Do otoczenia dostawała się para wodna, która nie stanowi zagrożenia dla życia i zdrowia mieszkańców - uspokaja Krystyna Gołębiowska, kierownik tarnowskiej delegatury WIOŚ.
Michał Jagiencarz pracuje jako tarnowski taksówkarz. Dziwne hałasy po raz pierwszy usłyszał, gdy czekał na klientów na postoju przy ul. Klikowskiej. Potem zdarzyło się to jeszcze kilka razy. - Huk nasila się w godzinach wieczornych, aż uszy mogą spuchnąć - podkreśla.
Dziwne dźwięki - jednym przypominają odgłosy nisko przelatującego odrzutowca, innym wyobraźnia podsuwa obraz gigantycznego wentylatora - słyszalne są doskonale właśnie po zmroku. W ubiegłym tygodniu stały się tematem dywagacji w internecie. Mieszkańcy prosili „Gazetę Krakowską” o interwencję. Zaniepokojeni, obawiają się, czy aby sytuacja nie zagraża ich zdrowiu oraz życiu. Wskazywali, że odgłosy dobiegają z terenu Grupy Azoty.
To nam nie daje spać
- Czuję się, jakbym miała obok siebie małe lotnisko, bo ten huk przypomina latające samoloty. Raz jest głośniej, raz ciszej - opowiada pani Katarzyna z ul. Wilsona.
- Teraz jest zimno, więc śpimy przy zamkniętych oknach, ale gdybym je otworzyła, to na pewno nie zmrużyłabym oka - martwi się Patrycja Murawska, mieszkanka ul. Reymonta.
- Boję się pomyśleć, co będzie w lecie - dodaje Janusz Nowiński z ul. Krzyskiej.
Ludzie podejrzewają awarię na terenie chemicznej spółki albo jakieś tajemnicze eksperymenty. - Nikt nas nie informuje, co jest przyczyną tego hałasu, dlatego boimy się, czy do powietrza nie przedostają się jakieś niebezpieczne substancje - mówi Krzysztof Giemza, mieszkaniec okolic ul. Lwowskiej.
Po naszych pytaniach tarnowska delegatura Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska uspokaja, że monitoring nie ujawnił żadnego niebezpieczeństwa chemicznego. Inspektorzy zasięgnęli też informacji u źródła. Zapewnili nas, że huk wywołany został przez najzwyklejszą parę wodną.
- Do otoczenia w sposób szybki i gwałtowny, powodujący hałas, wydostawała się para wodna, która nie stanowi zagrożenia dla życia i zdrowia mieszkańców - wyjaśnia Krystyna Gołębiowska, kierowniczka tarnowskiej delegatury WIOŚ.
Nie ma zagrożenia
Grupa Azoty precyzuje, że hałasy spowodowane były pracami remontowymi na terenie zakładowej elektrociepłowni. Podkreślają, że sytuacja pojawiła się dwukrotnie.
- Konieczne było nagrzanie wymurówki kotła elektrociepłowni do temperatury 600 stopni Celsjusza. W czasie tego procesu jest produkowana para, która wydmuchiwana na zewnątrz, powoduje hałas - wyjaśnia Grzegorz Kulik, rzecznik prasowy Grupy Azoty.
Innym razem budzące trwogę dźwięki miały być efektem procedury nastawienia pracy zaworów bezpieczeństwa w EC II.
Najbardziej uciążliwa część robót ponoć już się zakończyła. Mieszkańcy w przyszłości chcieliby być informowani o takich remontach. - Będziemy spokojniejsi - tłumaczy Krzysztof Giemza z okolic ul. Lwowskiej.
Różne źródła hałasu
Tarnowianie mieszkający w pobliżu parku Strzeleckiego też mieli problemy z hałasem. Jednak w ich przypadku jego źródłem była muzyka.
Przed Biurem Wystaw Artystycznych pod koniec sierpnia zorganizowano koncert pod tytułem „Synergia”. Impreza miała być oryginalną konfrontacją muzyki elektronicznej z klasyczną. Muzyczny eksperyment nie do końca się jednak udał. Dla tarnowian mieszkający w kamienicach sąsiadujących z parkiem Strzeleckim koncert okazał się potokiem decybeli o natężeniu nie do wytrzymania. W tym miejscu liczyli na ciszę i odpoczynek, a ich zdaniem głośna impreza na to nie pozwoliła.
Oburzeni mieszkańcy poprosili prezydenta Tarnowa o pomoc. Roman Ciepiela obiecał, że zajmie się sprawą.
Zapowiedział wówczas, że poprosi szefostwo BWA, aby w przyszłości nie organizowano w parku imprez, które mogą zakłócać mieszkańcom ciszę.
(koma)