Fotografia tercjana Floriana, czyli tajemniczy patron zabrzańskiej ulicy
Dlaczego skromny szkolny woźny miał prawdziwie generalski pogrzeb? Zapomniany patron zabrzańskiej ulicy był górnikiem, radnym, powstańcem.
W centrum Zabrza jest ulica Floriana Klosego, ale mało kto wie, kim był jej patron. Pamięć o nim zbladła. Wspomnienie o nim można znaleźć chyba tylko w śląskiej gazecie "Polska Zachodnia" sprzed 80 lat. Jan Przybyła przywołuje postać tego górnika z Zabrza, tak jak on polskiego działacza narodowego i powstańca.
Gazeta zamieszcza także cenną, może jedyną zachowaną fotografię Klosego. Zrobił ją jeden z uczniów Gimnazjum Państwowego w Katowicach. Ten portret z około 1925 roku ma swoją historię; Florian Klose był wtedy tercjanem, czyli szkolnym woźnym. Uczniowie jednak wiedzieli, że ma za sobą wyjątkową przeszłość; to nie tylko ktoś, kto pilnuje porządku i dzwoni na przerwę, ale autorytet. Dlatego właśnie uczeń Czesław Koraszewski, późniejszy prezydent Świętochłowic, prosi go o pozowanie.
Przybyła pisze, że Klose, ten "dzielny wiarus i powstaniec śląski", wyglądał jak patriarcha lub jak sam Skarbnik. Zdjęcie to potwierdza. Działał w towarzystwie trzeźwości, nie palił, założył przykładną rodzinę z Genowefą z domu Kwasigroch. Słynął także z poczucia humoru,pogody ducha i dobroci. Bardzo wiele czytał. Miał: "Wysoką postać, głęboki wzrok, długą brodę, czoło myśliciela." A pracował przecież przez większość życia jako zwykły górnik zabrzańskiej kopalni "Concordia". Z przerwą na więzienie, bo w 1905 roku sąd skazuje go na kilka lat za propolską działalność "niebezpieczną dla państwa niemieckiego".
Florian Klose czuje się Polakiem, matka uczyła go czytać po polsku z książeczki do nabożeństwa.
Florian mimo poważnego wieku, bo urodził się w 1862 roku, bierze udział w powstaniach śląskich, wstępuje do Polskiej Organizacji Wojskowej, a w 1919 roku zostaje radnym Zabrza z listy polskiej. Wszyscy go lubią, nazywają "naszym kochanym Florkiem". Ale władza ma go na oku. Śledzą go tajni agenci policji, jeden wykrył, że Polacy spotykają się u Jana Wyciska w Zabrzu, na ulicy Podgórnej. Żadnych jednak zakazanych materiałów nie było.
Kiedy po plebiscycie Zabrze przydzielono Niemcom, Florian Klose musi uciekać. Trafia do Katowic, gdzie zostaje tercjanem w najlepszym wtedy gimnazjum. Uczniowie go szanują i lubią. Umiera w 1926 roku, a jego pogrzeb uznano za prawdziwie "generalski". Przyszło mnóstwo ludzi, pojawiło się także 30 pocztów powstańczych. Jan Przybyła, który tak serdecznie opisał przyjaciela, zginie w Auschwitz w 1942 roku.