Francja na zdjęciu, obrazie i w wierszu
Dni Kultury Francuskiej już prawie za nami. Było ciekawie.
Tegoroczne Dni Kultury Francuskiej były szczególne, bo stowarzyszenie, które animuje współpracę Chojnic z Bayeux, obchodzi w tym roku trzydziestolecie istnienia. To dobry powód, by zrobić podsumowanie i opowiedzieć o tym, co się udało, a co jeszcze czeka na lepszy czas.
Koncertowo i pysznie
W auli starego ogólniaka takiej rekapitulacji dokonał prezes Czesław Selke. Wyjątkowo serdecznie witał szefową francuskiego odpowiednika stowarzyszenia w Bayeux - Marie Therese z córką, ale też „odszczepieńców” z Człuchowa z Bogusławą Konczanin. Stało się bowiem tak, że człuchowianie, którzy najpierw byli w chojnickim stowarzyszeniu, założyli własne. - Jak skończyli 18 lat, to się usamodzielnili - śmiał się Selke.
Przypomniał początki działalności, pierwsze wyjazdy do Bayeux, konkursy i spotkania z gwiazdami francuskiej piosenki, takimi jak np. Edyta Geppert, Michał Bajor czy Leszek Długosz. Chwalił sportowe zacięcie członków stowarzyszenia, którzy pasjonują się gra w kule (petanque), ale znajdują też czas na towarzyskie spotkania w Widnie.
Sukcesem jest na pewno to, że setki mieszkańców wyjechały do Francji
Dla gości zaśpiewały zdolne dzieciaki - Marysia Szostakowska, Marta Wdowczyk i Damian Krajewski oraz Martyna Muszyńska z Człuchowa, a także Maja i Nadia Czarneckie oraz Marta Wieczorkiewicz z Chojnic. A konferansjerką zajęła się nienaganna w tej roli Magdalena Kosobucka, która też z kulturą francuską jest za pan brat.
Były gratulacje i życzenia, m.in. od burmistrza Arseniusza Finstera, a hitem wieczoru był recital Piotra Bakala, który przypomniał najpiękniejsze francuskie piosenki, m.in. Brassensa, Brela, Dassina i Moustaki. Ale też własne.
I na koniec prawdziwa uczta, bo smakołyki przygotowane przez uczniów Technikum nr 2 na francuską modłę! Pycha, po prostu!
Czerń i biel, kolor
W sobotę w szwach pękała Kurza Stopa, bo to tam stowarzyszenie zaprosiło na wspólną wystawę Kazimierza Lemańczyka i jego córki Martyny. - Jako dziecko pojechałam do Francji po raz pierwszy - wyznała Martyna Lemańczyk. - I Normandia została w mojej głowie do dziś. Potem wracałam tam nie raz. A teraz od czterech lat mieszkam w Paryżu. I tutaj na tej wystawie jest nasze wspólne spojrzenie na ten temat. Moje jest przeważnie czarno-białe, bo kolor starałam się oddać tacie...
Jej zdjęcia są nieoczywiste, często robione starymi aparatami, wyłuskują z pejzażu niekoniecznie rzeczy piękne i do podziwiania. Ale jednocześnie obiektyw wydobywa całą ich poetycką aurę.
- Tu są moje prace z pierwszego pobytu we Francji, ale i z tego roku - tłumaczył Kazimierz Lemańczyk. - Z czasem dzieje się tak, że niektóre prace to jest synteza, to nie jest konkretne miejsce, bo następuje kondensacja klimatów i wrażeń... Maluję obrazy, których nie widziałem, a które chciałem oglądać...
Wiersze we dnie i w nocy
W niedzielę w podziemiach kościoła gimnazjalnego była okazja przenieść się w świat Jana Sabiniarza, który zawodowo zajmuje się architekturą, ale jest też malarzem, pieśniarzem i poetą. Z tą ostatnią pasją zapoznał słuchaczy bliżej podczas wieczoru, czytając swoje wiersze i obudowując je komentarzami o tym, jak pojmuje świat i swoją w nim rolę. - Chcemy być żywymi ludźmi w sferze duchowej - mówił. - To zostało dość mocno zagubione. Więc każdy, kto może, niech dokłada swoją cegiełkę, żebyśmy wzrastali w tej duchowej przestrzeni...
Wielbiciel Antoine’a Saint Exupery zdradził, że wiersze przychodzą do niego we dnie i w nocy, a najbardziej jest nieszczęśliwy, gdy jedzie rowerem i nie ma kartki ani długopisu, by zapisać jakąś myśl. Zdarzało mu się notować na bilecie MZK...
Niespodzianką było to, że jeden z wierszy Sabiniarza pięknie przeczytała po francusku Marie Therese... Potem można było się ustawić w kolejce po autograf...