Fundacja się pogniewała. Szpital został bez datków
W ciągu dziesięciu lat Fundacja im. Anny Trzaski-Wilkońskiej zebrała na rzecz szpitala w Bochni około 320 tys. zł. Teraz fundatorzy i szpital poróżnili się na tle personalnym, a konflikt otarł się również o prokuraturę.
- Zostaliśmy opluci i nikt nas nawet za to nie przeprosił - tak prezes Mariusz Trojak uzasadnia decyzję o zakończeniu działalności Fundacji im. Anny Trzaski-Wilkońskiej „Pomagajmy szpitalowi w Bochni”. Jarosław Kycia, dyrektor szpitala powiatowego w Bochni przekonuje, że jest mu bardzo przykro, iż trwająca dekadę współpraca tak się zakończyła. - To wszystko efekt niepotrzebnych nieporozumień, których tłem stała się polityka - dodaje.
Fundacja wspierająca bocheński szpital powstała w 2006 roku. Założyli ją przyjaciele Anny Trzaski-Wilkońskiej, przedwcześnie zmarłej lekarki. Od tamtej pory organizacja zdążyła przekazać szpitalowi dary warte ponad 320 tys. zł. Były to pieniądze, a także sprzęt medyczny. Ostatni dar ofiarowano lecznicy trzy lata temu, a było to dwanaście specjalistycznych łóżek dla pacjentów. Część z nich trafiła na odział wewnętrzny szpitala.
Przekazujemy zebrane środki, niech to będzie początek zbiórki na rezonans
Dobra współpraca trwałaby być może do dziś, gdyby nie decyzja dyrektora szpitala o zatrudnieniu Bogdana Szumańskiego, wiceburmistrza Bochni w latach 2006-10 na stanowisku swojego zastępcy.
Taki ruch personalny spotkał się z ostrą krytyką ze strony m.in. Jerzego Lysego, byłego wójta gminy Bochnia, a zarazem współtwórcy fundacji. Poparli go zresztą inni członkowie organizacji. Fundacja sprzeciwiła się zatrudnieniu Szumańskiego m.in. dlatego, że gdy ten stracił stanowisko w magistracie, jeszcze przez pół roku przebywał na zwolnieniu lekarskim i pobierał wynagrodzenie.
Fundacja sugerowała dyrektorowi szpitala, że jeśli nie zmieni swej decyzji kadrowej, pomoc finansowa zostanie wstrzymana. Jarosław Kycia nie ugiął się, a fundacja słowa dotrzymała. Zmieniono jej statut, a według jego nowych zapisów , pieniądze zbierane od darczyńców mogły trafiać także do innych placówek opiekuńczo-leczniczych. W nazwie fundacji pozostał jednak zapis: „Pomagajmy szpitalowi w Bochni”. To nie spodobało się z kolei dyrektorowi szpitala, który złożył zawiadomienie do prokuratury. - Jeśli ktoś zbiera pieniądze na jakąś instytucję, a później ich nie przekazuje, to rodzi to znamiona przestępstwa - tłumaczył. Prokuratura w Dąbrowie Tarnowskiej sprawę ostatecznie umorzyła. Zdaniem śledczych, nie doszło ani do oszustwa, ani do przywłaszczenia datków zbieranych na szpital. Fundacja przeprosin od Kyci się jednak nie doczekała, więc zawiesza działalność. - Mamy na koncie środki, które już po raz ostatni przekażemy szpitalowi. Niech to będzie początek zbiórki na rezonans magnetyczny - mówi prezes Trojak.
Fundacja w prokuraturze
W 2014 roku dyrekcja szpitala w Bochni złożyła zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Bochni o podejrzenie dokonania przestępstwa z art. 286 KK przez członków Zarządu Fundacji im. dr Anny Trzaski-Wilkońskiej .
Chodziło o rzekome oszustwo mające polegać na prowadzeniu zbiórki środków finansowych na rzecz szpitala, a następnie nie przekazaniu środków z tej zbiórki na placówkę.
Prokuratura uznała, że w tym przypadku nie doszło do złamania prawa.
- Nie doszło ani do oszustwa, ani też przywłaszczenia datków zbieranych na szpital. W statucie czy innym regulaminie działania fundacji nie ma określonego terminu przekazania zgromadzonych środków - wyjaśnia Waldemar Malec, Prokurator Rejonowy w Dąbrowie Tarnowskiej. Równocześnie kontrola przeprowadzona przez ministerstwo pracy i polityki społecznej przyniosła pomyślne dla fundacji ustalenia .
Fundację im. dr Anny Trzaski-Wilkońskiej „Pomagajmy Szpitalowi wBochni” tworzą: Anna Kosturek, Olgierd Czarniecki, Stanisław Wilkoński i Jerzy Lysy, a w zarządzie działają Stanisław Gawor i Mariusz Trojak.