Paweł Stachnik

Galicyjskie nekropolie wojenne. Archipelag cmentarnych dzieł sztuki

Alfred Offner, Żołnierze przygotowują miejsce spoczynku dla poległych towarzyszy Fot. Paweł Stachnik Alfred Offner, Żołnierze przygotowują miejsce spoczynku dla poległych towarzyszy
Paweł Stachnik

Krakowski Oddział Grobów Wojennych wybudował w latach 1915-1918 w Galicji 400 wojskowych. Opowiada o nich wystawa prezentowana w MCK w Krakowie.

Po zwycięskiej bitwie gorlickiej i ofensywie w 1915 r. państwom centralnym udało się przesunąć linię frontu daleko na wschód i odzyskać całą Galicję. Na odbitym terenie spoczywały tysiące ciał żołnierzy obu walczących stron. Część z nich pochowano w tymczasowych grobach, innych w grobach zbiorowych, niektórzy zaś leżeli niepogrzebani w leśnych lub górskich ostępach. By uniknąć epidemii, a jednocześnie okazać szacunek poległym, podjęto decyzję o rozpoczęciu akcji odszukiwania pochowanych i przenoszenia ich na cmentarze wojenne, które miały zostać w tym celu wybudowane.

Dla koordynowania tego przedsięwzięcia 3 grudnia 1915 r. w Ministerstwie Wojny w Wiedniu utworzono IX Wydział Grobów Wojennych. W samej Galicji za działania te odpowiedzialny miał być Oddział Grobów Wojennych C. i K. Komendantury Wojskowej w Krakowie. Rozpoczął on działalność już w listopadzie 1915 r. Akcja nie miała precedensu: zamierzano odnaleźć wszystkie polowe pochówki, ekshumować pochowanych bez względu na to, z której armii pochodzili, zidentyfikować ich, wybudować cmentarze i dokonać ponownych pogrzebów.

Fachowcy przy pracy

- Galicję podzielono na trzy okręgi: Galicję Zachodnią z Krakowem, Środkową z Przemyślem oraz Wschodnią ze Lwowem. Działania wojenne ustały tu już w połowie 1915 r., więc można było zacząć porządkować pola bitew - mówi dr Agnieszka Partridge, kuratorka prezentowanej w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie wystawy „Sztuka w mundurze. Krakowski Oddział Grobów Wojennych 1915-1918”, popularyzatorka i badaczka tego tematu.

Zadaniem krakowskiego Oddziału było odnalezienie polowych pochówków, ekshumacja pogrzebanych, wybranie miejsc na nowe cmentarze, ich zaprojektowanie i wzniesienie, a wreszcie opieka nad nimi. I tak np. Komendantura Uprzątania Pól Bitewnych z siedzibą w Tarnowie zajmowała się porządkowaniem miejsc walki i odszukiwaniem grobów, Grupa Ewidencyjna dokonywała identyfikacji poległych, Grupa Budowlano-Wykonawcza budowała cmentarze, Grupa Modelarzy tworzyła modele nekropolii, Grupa Fotografów opracowywała dokumentację, a Grupa Ogrodników przygotowywała zieleń.

Zachodnią Galicję podzielono na 11 okręgów, obejmujących miejsca najbardziej zaciętych walk , m.in.: Gorlice, Łużną, Tarnów, Dąbrowę Tarnowską, Brzesko, Bochnię, Limanową i Kraków. W każdym z nich zbudowano jeden duży, reprezentacyjny cmentarz oraz mniejsze nekropolie wokół niego.

Każdym Okręgiem kierował oficer posiadający wykształcenie inżynierskie lub artystyczne. Jego zadaniem było wybranie miejsca, załatwienie kwestii własnościowych, przygotowanie koncepcji artystycznej nekropolii, zapewnienie materiałów i pracowników, a wreszcie budowa samego cmentarza.

Jak już wspomniano Okręgami kierowali inżynierowie lub artyści, projektowaniem cmentarzy zajmowali się architekci, a ich zdobieniem (rzeźbami, płaskorzeźbami, krzyżami) rzeźbiarze i malarze. Przy budowie zatrudniano rzemieślników różnych specjalności, prace kamieniarskie wykonywali jeńcy włoscy, prace stolarskie jeńcy rosyjscy. Oddział miał własne zakłady produkcyjne, a w sumie służyło w nim około 3 tys. osób.

Szacunek dla poległych

- Powstały wspaniałe założenia cmentarne, zaprojektowane    na wysokim poziomie artystycznym, w dodatku bardzo szybko: od końca 1915 do maja 1916 r. większość projektów była gotowa; w marcu 1916 r. pokazano je nawet na wystawie w Berlinie. Wartość artystyczna zbudowanych tu cmentarzy jest bardzo duża. Miały one być przykładem dla innych krajów monarchii, jak podchodzić do pochówków żołnierskich. Były bowiem pewne określone założenia: każdy cmentarz składał się z tych samych elementów, na każdym grzebano obok siebie żołnierzy wszystkich poległych armii, każdy cmentarz wkomponowany był w krajobraz - tłumaczy dr Partridge.

W krakowskim Oddziale Grobów Wojennych (z siedzibą w dawnym C.K. Szpitalu Ozdrowieńców na Wawelu) o poziom artystyczny dbali specjalnie zatrudnieni artyści - architekci, malarze, rzeźbiarze, fotografowie – w liczbie od 40 do 50. Jak możemy się dowiedzieć na wspomnianej wystawie, jedenastu z nich miało związki z Wiedniem, dziewięciu pochodziło z ziem polskich (głównie Krakowa, Galicji lub Kongresówki), co najmniej dziesięciu z Moraw i Śląska Cieszyńskiego, siedmiu z Czech, jeden z Węgier i jeden ze Słowacji. Komendantem krakowskiego Oddziału Grobów Wojennych był Austriak mjr Rudolf Broch, zawodowy oficer, który studiował architekturę. Wśród projektantów znaleźli się m.in. architekci: Dušan Jurkovič (Słowak), Gustaw Ludwig (Niemiec), Gustav Rossman (Niemiec) i Hans Mayr (Austriak) oraz malarz i rzeźbiarz Jan Szczepkowski (Polak). Wśród malarzy byli m.in. Alfons Karpiński, Henryk Uziembło, Stanisław Klimowski, Artur Markowicz (Polacy) i Reinhold Völkel (Austriak). Wśród rzeźbiarzy - Franz Mazura, Johann Jäger, Johann Watzal (Austriacy).

„Twórcy ci urodzili się przeważne w latach 70. i 80. XIX w. i studiowali w Wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych oraz w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych. Nauki pobierali także w Pradze, Monachium, Berlinie, Dreźnie, Dusseldorfie, Brnie, Budapeszcie, Norymberdze, Libercu, Cieplicach, a nawet w Nowym Jorku. Pomimo różnic w środkach artystycznego wyrazu stworzyli w Galicji Zachodniej spójny estetycznie zespół ponad 400 budowli, które - poza ewidentnymi treściami propagandowymi - łączył moralny obowiązek poszanowania poległych wszystkich armii, w tym wrogów” - czytamy na wystawie „Sztuka w mundurze”.

To rzeczywiście pewien fenomen - walki w Galicji były bardzo zacięte i bardzo krwawe. Mimo to przedstawiciele c.k. armii - tak przecież później wyśmiewanej i krytykowanej - uznali, że po śmierci wszyscy polegli są równi i jednakowo zasługują na godny pochówek. I tak na galicyjskich cmentarzach spoczęli obok siebie Austriacy, Niemcy, Rosjanie, Węgrzy, Czesi, Polacy, Włosi, Słoweńcy, Rusini, katolicy, protestanci, prawosławni.

- Dziś, po doświadczeniach II wojny światowej, nie wyobrażamy sobie, że można obok siebie, ramię w ramię, pochować wrogów. Trzeba jednak dodać, że to grzebanie Rosjan wynikało z dwojakich przyczyn. Po pierwsze miało aspekt praktyczny - zwłoki carskich żołnierzy też trzeba było pochować, po drugie aspekt propagandowy - pokazywało humanitaryzm i moralną wyższość strony austriackiej - podkreśla Agnieszka Partridge.

Obce dziedzictwo

Krakowski Oddział Grobów Wojennych wybudował na terenie Galicji Zachodniej 400 cmentarzy, na których złożono 42 tys. 749 ekshumowanych wcześnie żołnierzy. Przedsięwzięcie pochłonęło około miliona koron. Pięknie zaprojektowane i malowniczo położone nekropolie powstały m.in. w Nowym Żmigrodzie, Grabiu, Ciężkowicach, Regietowie Niżnym, Krempnej, Ropicy Górnej, Gorlicach... Stworzyły wspaniały archipelag cmentarnych dzieł sztuki.

W okresie międzywojennym cmentarze przeszły pod opiekę państwa polskiego. Jako pozostałość po zaborcy nie traktowano ich z należytą uwagą. Rozpoczęły się likwidacje nekropolii i ich dewastowanie. Okoliczna ludność zabierała drewniane i żeliwne krzyże. Wobec niektórych dokonywano manipulacji, nazywając je cmentarzami legionowymi, choć nie spoczywał na nich ani jeden legionista. Potem, w czasie okupacji cmentarze otoczyli opieką Niemcy, uznając je za swoje, zniszczyli natomiast te, na których spoczywali żołnierze żydowscy (np. w Myślenicach, Tuchowie, Tarnowie).

Naprawdę zły czas dla wojennych cmentarzy nastał po II wojnie światowej. Nekropolie uznano za niechciane dziedzictwo zaborców, a pamięć o nich wyparły cmentarze z niedawnej wojny. Postępowało niszczenie - to naturalne, przez przyrodę i warunki atmosferyczne, i to intencjonalne, dokonywane przez mieszkańców, kradnących metalowe i drewniane elementy.

O zapomniane nekropolie jako pierwsi upomnieli się w latach 70. i 80. regionaliści i krajoznawcy z PTTK, przemierzający wzniesienia południowej Małopolski. Zaczęli przypominać na łamach specjalistycznych czasopism, że istnieją takie miejsca i zasługują na większą uwagę, niektórzy własnymi siłami porządkowali cmentarze. W sukurs przyszedł im Austriacki Czarny Krzyż, który zaczął przekazywać pieniądze na remonty. Pojawili się też pierwsi badacze    analizujący te obiekty naukowo.

Przełom nastąpił po 1989 r. Dostrzeżono wtedy artystyczną i historyczną wartość nekropolii, uznano że są częścią także naszej historii. Władze samorządowe uznały, że warto asygnować pieniądze na ich renowacje. Zaczęły ukazywać się publikacje - naukowe i popularyzatorskie - o zachodniogalicyjskich cmentarzach wojennych. - Dużo pomógł internet. Powstało mnóstwo stron poświęconych tych cmentarzom, na których umieszczane są teksty i zdjęcia. Temat stał się nośny. Wiele osób odwiedza nekropolie, powstał Szlak Frontu Wschodniego, który je obejmuje. To wszystko pomaga w należytym utrzymaniu cmentarzy. Ogromna robota wykonana niegdyś przez społeczników dała efekt - mówi Agnieszka Partridge.

Wystawę w MCK przy Rynku Głównym 25 oglądać można do niedzieli 4 grudnia. A od 8 stycznia 2023 r. – wzbogacona o nowe elementy - będzie prezentowana w muzeum w Stalowej Woli.

Paweł Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.