Martyna Grądzka-Rejak

Getto jest na wykończeniu…

Rzeczy pozostawione przez Żydów deportowanych do obozu zagłady w Bełżcu w czerwcu 1942 r. Ulica Lwowska. Fot. Archiwum IPN Rzeczy pozostawione przez Żydów deportowanych do obozu zagłady w Bełżcu w czerwcu 1942 r. Ulica Lwowska.
Martyna Grądzka-Rejak

Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają. Krakowskie getto istniało przez dwa lata. W połowie marca 1943 r. Niemcy przystąpili do ostatniej fazy likwidacji zamkniętej dzielnicy. Przebywających jeszcze wówczas na jej terenie Żydów podzielono na kilka grup. Zdolni do pracy trafili do obozu Plaszow. Starszych, schorowanych i dzieci zamordowano na miejscu lub przetransportowano do położonego na ziemiach wcielonych do Rzeszy kompleksu Auschwitz-Birkenau, gdzie większość z nich zginęła w komorach gazowych. Mija osiemdziesiąt lat od tych dramatycznych wydarzeń.

Getto krakowskie

Przed wojną w Krakowie mieszkało ok. 56 tys. Żydów, stanowiąc blisko 25% ogólnej populacji miasta. W trakcie II wojny światowej Niemcy prowadzili antyżydowską politykę na różne sposoby. Początkowo wprowadzali rozporządzenia prawne regulujące niemal wszystkie obszary życia i mocno ograniczające ich swobody osobiste. Od jesieni 1939 r. przesiedlali część ludności, a z czasem tworzyli getta na okupowanych ziemiach polskich.

Na początku okupacji do Krakowa trafiło wielu żydowskich uchodźców i przesiedleńców. Według spisów ludności przeprowadzanych jesienią 1939 r., przebywało tam ok. 68 tys. Żydów. W kolejnym roku większość z nich zmuszono do opuszczenia miasta, ze względu na to, że Kraków był stolicą Generalnego Gubernatorstwa i Niemcy starali się uczynić go Judenrein (wolny od Żydów). Tylko niewielka grupa otrzymała pozwolenie na pobyt w Krakowie, pozostali – ok. 50 tys. osób – musieli z miasta wyjechać.

Dla pozostałych w mieście Żydów w marcu 1941 r. utworzono tzw. zamkniętą dzielnicę mieszkaniową. Ulokowano ją na Podgórzu. Bramy getta zamknięto 20 marca. Teren dzielnicy obejmował ok. 20 ha. Była to niezbyt zmodernizowana część miasta, którą cechowały raczej podniszczone, niskie kamienice o słabym stanie technicznym i sanitarnym. Wcześniej na tym obszarze mieszkało ok. 3 tys. osób. Początkowo w getcie zarejestrowano niemal 11 tys. osób, nieco ponad połowę z nich stanowiły kobiety. W dzielnicy znajdowało się 3176 izb, co po przeliczeniu na liczbę ludności zamkniętej wówczas w getcie, stanowiło średnio cztery lub pięć osób na jeden pokój. Wskazuje to na ciasnotę, jaka tam panowała. W końcu września oraz na początku października 1941 r. trafiły do getta kolejne grupy Żydów z okolicznych gmin przyłączonych do Krakowa w maju 1941 r. Szacuje się, że w szczytowym momencie, przed pierwszą deportacją do obozu zagłady w Bełżcu przeprowadzonej w czerwcu 1942 r., w dzielnicy przebywało ok. 20 tys. osób. Żydzi starali się tam zorganizować życie na nowo, odtworzyć instytucje społeczne i religijne, a wszystko to w obrębie terenu ograniczonego ceglanymi murami.

Getto krakowskie istniało dwa lata. Niemcy likwidowali je w trzech etapach. W 1942 r., w ramach akcji o kryptonimie „Reinhardt”, której celem była zagłada Żydów z terenu Generalnego Gubernatorstwa, przeprowadzono stamtąd dwie deportacje – jedną w czerwcu, drugą w październiku. Łącznie ok. 10-12 tys. osób, trafiło do obozu zagłady w Bełżcu. Po 6

grudnia 1942 r. podzielono obszar getta na dwie części – „A” i „B”. W części „A” osiedlono pracujących wraz z najbliższą rodziną, do części „B” przydzielono pozostałych. Był to szczególnie trudny czas dla przebywających w getcie osób. Stale obawiali się o swoje życie. Mieli świadomość, że nieopodal tworzony jest obóz pracy Plaszow, ale wiedzieli też, że nie każdy będzie mógł tam trafić. Wciąż tliła się w nich nadzieja, że skoro przetrwali dwie masowe deportacje do obozów zagłady, to może los ich oszczędzi. Mijały tygodnie, a getto, choć mocno okrojone, nadal istniało. To przedłużało ich wiarę, że w takiej formie przetrwają do końca wojny, wpływało też na proces poszukiwania możliwości przetrwania poza dzielnicą. Halina Nelken, jedna z ocalałych z getta krakowskiego, wspominała o pierwszych miesiącach 1943 r.: „Getto jest na wykończeniu. Wszyscy o tym wiedzą, a jednak ludzie się nie ratują, no bo i jak? Dokąd uciec? Młodzi to jeszcze mogą ryzykować, choć i tak jest ciężko bez papierów, forsy, stosunków. Ludzie są wyczerpani, skrępowani rodziną, zbiorową odpowiedzialnością – wydaje się, że czekają z założonymi rękami, bezwolni, zrezygnowani, godni pogardy. »Trzęsie się ze strachu jak Żyd« – a przecież jak się kto trzęsie, to nie tylko ze strachu o siebie”.

Nikt nie dostrzegał wiosny

Nadchodziła długo wyczekiwana wiosna. Trudna, bo to już czwarta od początku tej strasznej wojny. Wraz z nią nie przyszła jednak upragniona wolność. W marcu 1943 r., po dwóch latach funkcjonowania getta krakowskiego, Niemcy przystąpili do jego likwidacji. Działania te przeprowadzano stopniowo. Jednym z pierwszych sygnałów było koszarowanie pracowników fabryk i zakładów mieszczących się poza gettem, przy tych placówkach. Halina Nelken, pracująca wówczas na lotnisku Rakowice, wspominała: „Na ulicy panował ruch, podenerwowani ludzie stali z pakunkami w rękach przed ciężarówką z dwoma przyczepami – to »Kabel« koszarował swoich robotników w obrębie fabryki. Przed odwszalnią piętrzyła się góra bagażu. […] Marcowe powietrze już pachnie wiosną, na drzewach tu i ówdzie są już maleńkie pączki, ale nikt tego nie zauważa, nawet nie może zauważyć, kiedy odbiera mu się dom i rodzinę”. W połowie miesiąca przystąpiono do dalszych kroków. Dzielnicę otoczono kordonem policji, a na teren getta wkroczyły niemieckie oddziały. Rozpoczął się ostatni akt likwidacji.

Wbrew powszechnym opiniom akcją tą nie kierował komendant Plaszowa SS-Untersturmführer Amon Göth, ale SS-Sturmbannführer Wilhelm von Haase. W rozporządzeniu wydanym przez dowódcę SS i Policji na dystrykt krakowski SS-Oberführera Juliana Schernera nakazywano mieszkańcom części „A”, by 13 marca 1943 r. do godzin popołudniowych spakowali najpotrzebniejsze rzeczy. Ta część getta obejmowała fragmenty ul. Józefińskiej, Węgierskiej, Krakusa, Targowej i część ul. Nadwiślańskiej. Spakowani mieli udać się na miejsce zbiórki. Osoby te, ok. 8 tys., podzielono następnie na grupy i przeprowadzono na teren obozu ZAL (Zwangsarbeitslager) Plaszow. Nie wszyscy jednak dostali taką szansę. Dzieci do czternastego roku życia przebywające dotąd w getcie „A” wraz z rodzicami, musiały pozostać na terenie dzielnicy. Niemcy zapewniali, że zostaną one przetransportowane do obozu, kiedy powstanie tam specjalny, przeznaczony właśnie dla nich barak. Tylko nieliczne z nich udało się tego dnia zabrać do ZAL Plaszow. Pozostałe trafiły do gettowego sierocińca.

Dla mieszkających jeszcze wówczas w getcie był to ostatni moment na podjęcie próby ucieczki. Część Żydów starała się wykorzystać dogodny moment i przedostać na tzw. aryjską stronę. Wspominał o tym Zenon Szpingarn: „Ludzie potracili zupełnie głowy. Wielu

zaryzykowało przeprawę przez kanały, którymi można było dostać się do Wisły. Szczególnie mający dzieci ważyli się na ten ostateczny krok. Groziła im utrata dzieci”. Niektórym się to udało, inni zostali złapani przez niemieckich funkcjonariuszy lub tzw. policjantów granatowych, czy też szmalcowników po wyjściu z kanałów. Z kolei Tadeusz Pankiewicz, aptekarz z Apteki „Pod Orłem”, pisał o chaosie i panice w getcie oraz o rozgrywających się tam wówczas scenach: „Nastrój panuje okropny. Zdenerwowanie szalone, ruch na ulicach nie do opisania. Krzyki nawołujących się nawzajem ludzi, bieganina obładowanych rzeczami, szukających swych placówek i swych najbliższych”.

Następnego dnia, 14 marca, Niemcy przystąpili do likwidacji części getta „B” i zagłady jego mieszkańców. Obejmowała ona przede wszystkim część ul. Józefińskiej – od placu Zgody (dziś plac Bohaterów Getta) w górę. W tym dniu działania Niemców były znacznie bardziej brutalne. W placówkach pomocy społecznej, m.in. w sierocińcu i szpitalach, urządzono rzezie. Niezdolnych do transportu i małe dzieci mordowano na terenie getta. W zaułkach, na ulicach leżały ciała zabitych. Policjanci żydowscy i inni zwerbowani do tych działań zabierali je, a zwłoki po rozebraniu przenosili na wozy i wywozili do masowych grobów na terenie obozu ZAL Plaszow. Berek Figa był jednym z tych, których zmuszono do zabierania zwłok z ulicy i grzebania ich na terenie dawnego cmentarza: „Wróciłem załamany do Płaszowa i sam musiałem potem grzebać tych ludzi. Jedna kobieta, którą grzebałem, trzymała jeszcze martwe niemowlę przy piersi”.

Podczas akcji likwidacyjnej i kilku późniejszych dni, kiedy porządkowano teren getta, zamordowano ponad 700 osób. Zdolnych do pracy, co najmniej 8 tys. osób, zamknięto w obozie Plaszow, zaś ok 2 tys. osób wywieziono do KL Auschwitz II Birkenau. Tam większość z nich zginęła w komorach gazowych.

Getto krakowskie, jedno z pięciu ostatnich tzw. gett szczątkowych funkcjonujących wówczas w dystrykcie krakowskim, przestało istnieć. Przez kolejne miesiące wybrana grupa, m.in. członków żydowskiej policji i innych osób, porządkowała teren tej dzielnicy. Uprzątano mieszkania, składowano meble i inne pozostawione na miejscu przedmioty. Szukano przy tym kosztowności i rzeczy wartościowych. Wszystko to zmagazynowano i z czasem wysłano do Rzeszy. W pierwszych tygodniach natrafiano jeszcze na kryjówki i schrony, w których nieliczni starali się ukryć. Z czasem przystąpiono też do rozbiórki fragmentów muru otaczającego getto. Infrastruktura przetrwała zamkniętych w tej dzielnicy ludzi, wiele budynków istnieje do dziś. A o więźniach getta poza licznymi świadectwami, pamiętnikami, zdjęciami, publikacjami, placówkami muzealnymi i tablicami pamiątkowymi przypomina m.in. instalacja artystyczna przy placu Bohaterów Getta. Ustawione tam metalowe krzesła symbolicznie wskazują zarówno na rzeczy pozostawione na tym placu, jak i na nieobecność ich właścicieli – ofiar Zagłady.

Martyna Grądzka-Rejak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.