Mają rodziny, gospodarstwa, ale są gotowi ryzykować własne życie, by nieść pomoc innym. I chociaż strażacy ochotnicy z Drogoszewa (gm. Miastkowo) są pełni zapału do służby, ich jednostka nie posiada nawet wozu bojowego. Jeśli w ich miejscowości wybuchnie pożar, do akcji jeżdżą prywatnym ciągnikiem z klatką, należącym do jednego z mieszkańców, który także udziela się w OSP.
To bardzo frustrujące, kiedy człowiek widzi pożar, a nie może nic zrobić - żali się Henryk Cukrowski. Ma 33 lata i od 15 lat jest strażakiem ochotnikiem. Pasją do tego niebezpiecznego zajęcia zaraził się od Zdzisława Turka, strażaka z czterdziestoletnim doświadczeniem. Kiedy słyszy syreny, bez zastanowienia jedzie z pomocą.
Tak, jak w marcu tego roku, gdy wybuchł pożar hali produkcyjnej w Gałkówce.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień