Góra śmieci znika z ulicy Tartakowej w Żaganiu?
Nie chcemy być kojarzeni z wysypiskiem odpadów - mówi prezes firmy Kochee, która nabyła tereny na Moczyniu
Reakcję nowego prezesa spółki, Janusza Hołowińskiego, sprowokował nasz artykuł w sobotnim wydaniu Kuriera Żarsko - Żagańskiego („PIS przyjdzie na odsiecz mieszkańcom miasta?” z 19.08) gdzie zawarliśmy relację mieszkańca Moczynia z przyjazdu ciężarówki pełnej odpadów pod bramę dawnej fabryki kontenerów przy Tartakowej. W ocenie Piotra Piotrowskiego ze stowarzyszenia „Moczyń dla mieszkańców”, próby wwożenia śmieci na zdelegalizowane niedawno składowisko świadczy jak najgorzej o jego dzierżawcach.
- Tyle, że umowę dzierżawy firmie „Laritech Recykling” wypowiedzieliśmy już w kwietniu. W tej chwili jesteśmy jedynym dysponentem terenu - prostuje J. Hołowiński. Jak podkreśla prezes, firma dokłada wszelkich starań, by hałdy odpadów jak najszybciej zniknęły. Na dowód pokazuje pisma kierowane do starostwa oraz policji.
- Nie interesuje nas polityka. Chcemy po prostu robić interesy. To trudne, gdy insynuuje się publicznie, że nie panujemy nad tym, co się dzieje na naszym terenie. Przy Tartakowej wisi nasz szyld, jest telefon kontaktowy. Każdy może się do nas zwrócić i uzyskać informacje na temat postępów w sprawie usuwania odpadów, które należą do firmy „Laritech” - mówi szef spółki Kochee.
Według relacji właścicieli terenu, jak dotąd z Tartakowej wyjechało około 20 ciężarówek z makulaturą i plastikiem. Nikt nie wie, dokąd. Nie chce tego również zdradzić przedstawiciel „Laritechu”, Tomasz Kulczycki. Zapewnia jedynie, że miejsce jest legalne.
- Lada dzień teren będzie wysprzątany - mówi i rozłącza się. Tymczasem Katarzyna Wojciechowska z biura prasowego wojewody informuje, że termin nałożony na firmę upłynął 15 sierpnia. Jeśli śmieci nie znikną, dojdzie do tzw. wykonawstwa zastępczego. Innymi słowy Tartakową posprząta starosta na koszt właściciela odpadów.
- Nie umiemy w tej chwili powiedzieć, jaka będzie przyszłość dawnej fabryki kontenerów - informuje Janusz Hołowiński. - Firma Kochee skupia się w tej chwili na działalności handlowej i inwestycyjnej. Zarzuciliśmy pomysł produkcji styropianu i chemii budowlanej. Dalsze plany uzależniamy od tego, jakie środki uda nam się zabezpieczyć na potrzeby nowego przedsięwzięcia. Jednak póki śmieci zalegają na naszym terenie, nie ma co o tym marzyć.
Problem składowiska na Moczyniu pojawił się w grudniu ubiegłego roku. Wówczas to mieszkańcy dzielnicy zaalarmowali o podejrzanym procederze organy ścigania i wojewódzki inspektorat ochrony środowiska. Kontrole WIOŚ i starostwa wykazały, że składowisko prowadzone jest niezgodnie z wytycznymi zawartymi w pozwoleniu. Ówczesny właściciel działki, Bolesław Galent, na spotkaniach z mieszkańcami próbował dowodzić, że śmietnisko po części obciąża sumienie magistratu, który uniemożliwił prowadzenie normalnej
działalności firmie Kochee.