Gorzów: i ty możesz zostać podglądaczem
Jak byście się czuli, gdyby obca osoba weszła do łazienki, gdy bierzecie prysznic albo załatwiacie się? - U nas to codzienność - mówi pacjent z gorzowskiego szpitala.
Czytelnik (nie chciał nazwiska w gazecie) leżał na oddziale neurochirurgii i neurotraumatologii przy ul. Dekerta. Podkreślił, że do personelu uwag nie ma. Chwalił zaangażowanie pielęgniarek, fachowość lekarzy. Wszystko mu się tam podobało. Poza... toaletami.
Zero intymności
- Łazienki nie zamykają się od środka. Więc codziennie ktoś kogoś przypadkiem podgląda. Czy to przy załatwianiu się, czy podczas kąpieli. Bo tam, gdzie ja się kąpałem, prysznic nawet nie miał zasłonki. A z ubikacji nie dało się sięgnąć do klamki, by trzymać drzwi - opowiada mężczyzna. Dodaje: sam był w takiej sytuacji i „oprawcą”, i „ofiarą”. - Dorośli ludzie są przez to traktowani jak dzieci. Chodzą do łazienki we dwoje, pilnują sobie drzwi, piszczą, gdy ktoś im wchodzi do łazienki. Wstyd, po prostu. Zero intymności - dopowiada jeszcze Czytelnik.
Pojechaliśmy na miejsce. Faktycznie toalet na neurochirurgii nie można zamknąć od środka. Są na nich tylko zawieszki „wolne” i „zajęte”. Jednak często ludzie zapominają je odpowiednio zawiesić, albo przez nieuwagę nie patrzą, czy przypadkiem nie wisi „zajęte”. I ktoś kogoś widzi nago pod prysznicem, albo skulonego na ustępie. A może to przesada? Zajrzeliśmy do środka: faktycznie wchodzący do łazienki ma na wprost ustęp i prysznic. Nie da się ominąć ich wzrokiem... - Ciekawe, czy kierownictwo szpitala załatwia się w podobnych warunkach - pyta złośliwie pacjent.
Dla bezpieczeństwa
Rzeczniczka lecznicy Agnieszka Wiśniewska tłumaczy, że drzwi oddziałowych toalet nie zamykają się od środka ze względów bezpieczeństwa. - Bywały przypadki, że ludzie mdleli w toalecie. W takim wypadku musimy mieć możliwość im pomóc - wyjaśnia.
- Takie przypadki są częste? - dociekamy.
- Nie mam statystyk, ale kilka, kilkanaście rocznie ma miejsce - odpowiada od razu.
Jednak Czytelnika to nie przekonuje. Uważa, że tysiące pacjentów mają prawo do intymności. - Blokady do drzwi kosztują po kilka złotych. W tym takie, które można otworzyć bez trudu od zewnątrz. To nie opóźni akcji, gdy ktoś zemdleje - podpowiada pacjent.
Okazuje się, że... ma rację. Sprawdziliśmy w okolicy. Takie właśnie rozwiązanie stosuje szpital w Drezdenku. Toalety są tam zamykane od środka. - Pacjenci mają prawo do intymności. A zastosowane blokady, pozwalają otworzyć drzwi od zewnątrz bez najmniejszego problemu. Każdy z nas ma takie blokady w domu. Wystarczy moneta czy cokolwiek z płaskim brzegiem. Otwarcie zajmuje ułamek sekundy - dziwi się naszemu pytaniu Saturnin Nowak, który w drezdeneckiej lecznicy odpowiada m.in. za kwestie logistyczne.
Tam się zamkniesz
Co ciekawe, w części administracyjnej szpitala - to o nią złośliwie pytał Czytelnik - zamknięcia od środka oczywiście są. Czyli kierownictwu lecznicy nikt do łazienki nie wchodzi. Poprosiliśmy więc wiceprezesa szpitala Roberta Surowca o podobny komfort dla pacjentów. - Bezpieczeństwo jest najważniejsze, ale zgadzam się, że komfort pacjentów jest równie ważny. Skoro są takie sygnały, to rozważymy czy i gdzie zamontować proste blokady w toaletach. Obiecuję przyjrzeć się sprawie - powiedział.