- Mnie to się w głowie nie mieści. Wziąć czyjeś pieniądze i nie oddać! - złości się pan Jerzy. Jest jednym z kierowców MZK poszkodowanych przez stowarzyszenie, które miało im... pomagać. Stracił 2,5 tys. zł. Dziś ma zapaść wyrok w tej sprawie.
Stowarzyszenie na Rzecz Poprawy Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego zbierało co miesiąc składki od kierowców miejskiej komunikacji. A gdy któryś z nich spowodował kolizję albo wypadek, ze wspólnej kasy wypłacana była kwota na pokrycie strat. Czyli działało to jak koleżeńska ubezpieczalnia. Nic więc dziwnego, że zapisało się do niej około 100 pracowników Miejskiego Zakładu Komunikacji (sama spółka nie ma ze stowarzyszeniem nic wspólnego).
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień