Gromee: Wygrałem Eurowizję, nie wchodząc do finału

Czytaj dalej
Fot. Sylwia Dąbrowa
Paweł Gzyl

Gromee: Wygrałem Eurowizję, nie wchodząc do finału

Paweł Gzyl

Niedawno krakowski didżej i producent Gromee był jurorem w telewizyjnym show „Twoja twarz brzmi znajomo”. Nam przyznaje, że zdecydowanie bardziej od oceniania innych woli jednak grać swoją muzykę w klubach i na festiwalach.

Niedawno grałeś na sylwestrze Polsatu na Stadionie Śląskim, a dwa lata temu – na sylwestrze Dwójki w Zakopanem. To były największe imprezy, w których wziąłeś udział?
Jeśli weźmiemy pod uwagę telewidzów przed ekranami, to chyba tak. Sylwestrowe imprezy mają swoją magię, ale ja podchodzę do nich jak do zwykłego grania w klubach. Żeby ktoś mógł się bawić, ktoś inny musi pracować. Podobnie jak policjanci czy strażacy, o których zawsze wtedy myślę i ich wspieram.

Wolisz duże imprezy plenerowe czy raczej występy w klubach?
Jedno i drugie ma swoje plusy. Ja wywodzę się z klubów. Dlatego nadal w nich gram. Kiedy miałem osiemnaście lat, zaczynałem występy w krakowskich piwnicach. I ciągle za tym tęsknię. Wtedy była jednak trochę inna publiczność, która inaczej odbierała muzykę. Dzisiaj całe szczęście nie muszę wybierać: festiwal czy klub. Ciągnie mnie do tego i do tego. W klubie jest większa intymność, ludzie są jednością z didżejem, powstaje magiczna atmosfera. Natomiast na festiwalu zachwyt budzi wielkość sceny i ilość publiczności. To też napędza. Ciężko to opisać: gdyby ludzie mogli się zamienić miejscem ze mną, wtedy mogliby to poczuć tak jak ja. Mnie cieszy każde spotkanie z publicznością – bez względu czy to mały klub czy duża scena.

Światową stolicą clubbingu jest Ibiza. Udało ci się tam kiedyś zagrać?
Tak. Grałem tam kilka razy. Ostatnio dwa lata temu. Ten kult trwa już ponad trzy dekady. Zaczęło się od amatorskich imprez organizowanych przez hipisów. Muzyka, wolność, słońce. Pierwsze kluby były zwykłymi klepiskami, potem dobudowano ściany i dachy. Teraz kluby są prawie wszędzie. Kiedyś byłem na imprezie, na której bawiło się 10 tysięcy osób i zrobiło to na mnie piorunujące wrażenie. W sezonie na Ibizie w każdym miejscu gra muzyka: ciepły i pozytywny house. Jeśli więc ktoś szuka na Ibizie imprezy, na pewno ją znajdzie. Ale jeśli ktoś chce tam tylko odpocząć, też jest to możliwe. Moja żona nigdy nie była na Ibizie i zabrałem ją tam kiedyś. Było to poza sezonem klubowym, mogliśmy więc spokojnie zwiedzić całą wyspę. Polecam wszystkim taką wycieczkę – żeby odmienić trochę tę opinię, że Ibiza to tylko imprezy.

Pozostało jeszcze 87% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Paweł Gzyl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.