
O tym, jak było naprawdę, wykaże proces sądowy, o ile w ogóle do niego dojdzie. Tłumaczenie obu stron skrajnie różni się od siebie.
Poniedziałkowa manifestacja przeciwników rządu przed Sądem Okręgowym w Gryfinie. W pewnym momencie pojawia się mężczyzna, Michał Słyż, niosący dużą pizzę w kartonie. Chce przejść. Dochodzi do wymiany zdań z jednym z manifestujących, powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej Markiem Brzezińskim. Ten otwiera niosącemu karton, wyjmuje pizzę i rozsmarowuje ją na twarzy adwersarza.
Poseł PiS Artur Szałabawka określa zdarzenie „bulwersującym”, „skandalicznym” i zapowiada doniesienie do „organów państwa”.
- Od razu z tego pana z pizzą próbowano zrobić prowokatora - ocenia poseł. - Ta gorąca pizza mogła przecież poważnie poparzyć twarz człowiekowi.
Każda ze stron przedstawia inną wersję wydarzenia. Jedno tylko się zgadza: rozsmarowana pizza na twarzy.
- Szedłem przez tłum i mówiłem: „Przepraszam, idę z pizzą” - relacjonuje Michał Słyż.
- Potrącił mnie celowo - utrzymuje Marek Brzeziński. - Gdy odwróciłem się, usłyszałem: „Przeproś, chamie jeden”.
Poszkodowany wbrew temu, co utrzymują niektóre media, nie jest członkiem żadnego ugrupowania partyjnego.
- To właśnie między innymi te wieczne kłótnie zwalczających się partii i brak perspektyw spowodowały, że mieszkam i pracuję za granicą - tłumaczy.
Marek Brzeziński: Przepraszam opinię publiczną za to, co zrobiłem w afekcie.
Struktura powiatowa Kukiz ’15 zapewniła poszkodowanemu pomoc prawną. On sam zapowiada, że odda sprawę do sądu, bo część mediów przedstawiła go jako winnego zajścia.
- Nakręcana jest niewiarygodna spirala nienawiści - mówi o całej sytuacji Kamil Freli-chowski, przewodniczący powiatowych struktur Kukiz ’15.
Komentarz: Pizza i kultura państwowa
Zdarzenie z Gryfina. Jeden pan drugiemu panu rozsmarował pizzę na twarzy. Można z tego zrobić dowcip, gdyby nie druga strona lustra. Agresja przeciwników politycznych sięgnęła dziś wyższego pułapu. Szczególnie to widać na demonstracjach, gdzie protestujący najpierw pytają dziennikarzy, z jakiego są medium, a później dopiero odpowiadają na ich pytania lub obrzucają obelgami.
To częściowo wina mediów i ich właścicieli, którzy zamiast stać z boku, opowiedzieli się po jednej ze stron toczącego się konfliktu. Częściowa, bo ta główna wina spoczywa jednak na politykach, którzy nad argumenty przekładają epitety.
Mieliśmy już w najnowszej historii przypadki ataków fizycznych i jeden, gdy zabito działacza partyjnego PiS. A w przedwojennej, gdy panowały podobne do obecnych nastroje, śmierć prezydenta. Niestety już marszałek Józef Piłsudski przewidywał i ubolewał: - Parę pokoleń minąć musi, zanim stworzy się znowu państwowa kultura polska.
Marek Rudnicki