Grzegorz Tabasz o jeżu: Idzie jeż, idzie jeż; może ciebie pokłuć też
Są dwa wiosenne momenty, których nie cierpię. To rozjechane kołami samochodów płazy i jeże. Kwestia wędrujących na gody żab trawnych i ropuch szarych został rozwiązany definitywnie prze minione dwie dekady. Położone blisko mokradeł drogi kiedyś były pełne zabitych płazów są już puste. Wszystko, co było do rozjechania zostało rozjechane. Żaden gatunek nie przetrwa takiej masakry, ale opowiadania o płazach zostawię na później. Za to jeże wciąż giną pod kołami pojazdów. Może mniej spektakularnie niż żaby i ropuchy, ale giną. Znalazłem niemieckie rachunki, które mówią o milionie kolczastych ssaków zabitych każdego roku. Jakim cudem jeże nie wyginęły tak jak płazy, pozostaje dla mnie zagadką.
Poić mlekiem?
Jeż jest generalnie zwierzakiem ogrodowym. Czasem nawet miejskim. I zawsze mile widzianym. Płazy mają niewielu miłośników, za to jeże budzą sympatie. Jeden z nich przecz całe minione lato tupał obok mojego domu. Szeleścił w żywopłocie. Niemiłosiernie sapał i fukał. Jakąś godzinę po zachodzie słońca pojawiał się w plamie elektrycznego światła. Zręcznie udawał, że interesują go oślepione owady, lecz doskonale wiem, iż czekał na porcję mleka. I coś solidniejszego: drobno siekaną wątróbkę z kurczaka. Na mój widok nie zwijał się w kolczastą kulę i tylko dla pozoru stroszył kolce. Bez większych ceregieli wyjadał serwowane przysmaki. W mądrych książkach napisali, by jeża nie poić mlekiem.
Dobrze, w miejsce niedzielnej porcji wątróbki na co dzień otrzymywał namoczoną w wodzie porcje karmy dla kota. Błyskawicznie zaczął korzystać z kociej miski na wodę. Po którejś kolacji zaczął bezceremonialnie czekać na wycieraczce, a gdy poczęstunek nie przychodził na czas fukał wyraźnie zniecierpliwiony. Zacząłem się obawiać, by na kociej diecie nie zaczął przypadkiem miałczeć… Prawdę mówiąc, widziałem w nim znakomity interes. Bardzo przyziemny. Chciałbym, żeby został na stałe. Jeż w ogrodzie to skarb. Wytrzebi owady i wypłoszy myszy. Nawet żmiję zagryzie. Jadowitej gadziny, póki co nie posiadam, ale reszta tałatajstwa bywała w nadmiarze. Karmię go z lekka, gdyż syty pewnie przestanie polować. Włóczył się po okolicy i mam nadzieję, że w kiedyś sprowadzi sobie drugą połówkę i zechce zostać na stałe. Pod tarasem ma wygodne lokum, w którym może myśleć o powiększeniu rodziny.
Legendarna postać
Jeż jak rzadko który gatunek zwierząt obrósł w legendy. Ma mieszkać w sadzie i jadać jabłka. Ilustracje jeża niosącego nabite na kolce czerwone jabłuszko są często powtarzanym motywem bajek dla dzieci. Podobnie ja bocian z żaba w dziobie czy mity o Czerwonym Kapturku i wilku. Ponoć pierwsze opowieści zawdzięczmy Pliniuszowi Starszemu, skądinąd poważnemu badaczowi przyrody. Co ciekawsze, wielu dorosłych święcie wierzy w jabłkową dietę. Jak jest naprawdę? Jeże są częstymi mieszkańcami sadów. Końcem lata chętnie zaglądają pod jabłonie, a nawet łażą pomiędzy opadłymi owocami. Gdyby nawet chciały, to odgryzienie kęsa najbardziej dojrzałego jabłuszka nie wchodzi w grę. To nie te zęby. Ostre niczym szpilki nadają się od przebijania pancerzy owadów, chwytania dżdżownic czy kawałkowania innej mięsnej zdobyczy. Wszystkie owadożerne ssaki mają identyczne uzębienie.
Gnijące owoce przyciągają owady i to jest prawdziwy cel spacerów po sadzie. Co do jabłek nabijanych na kolce, to spadający owoc prędzej pogruchocze delikatne kości zwierzaka niż nabije się na kolce. Ot i prawda o jeżach i jabłkach.
Wedle innych historyjek ma być też odporny na jad żmii. Nieprawda. Prawdziwą ochronę dają mu nastroszone kolce, przez które wąż nie zdoła dosięgnąć skóry. Dalej zwinne unikanie jadowych zębów podczas walki. Jeśli zostanie celnie trafiony w odsłonięty pyszczek przegra starcie z kretesem. Intymne życie jeży również obrosło w wiele dziwacznych podań. Z powodu kolczastej zbroi mają uprawiać miłość stykając się brzuszkami. Tak jak ludzie. Nic z tego. Jeśli samica zdecyduje się dopuścić admiratora usłużnie składa kolczastą ochronę, co zwykle czyni po długich zalotach. Reszta wygląda tak jak u innych ssaków. Kto ciekaw niech przestudiuje literaturę przedmiotu.
Warczy i wrzeszczy
Zaś narodzinom młodych wcale nie towarzyszą przeraźliwe wrzaski samicy. Noworodki, co prawda przychodzą na świat z kolcami, lecz te są miękkie i twardnieją dopiero po dłuższym czasie. Jeśli już o wokalnych zdolnościach jeży mowa, to do standardowych odgłosów należy węszące posapywanie. Zdenerwowany fuka. Wściekły warczy, zaś w stanie najwyższego zagrożenia głośno wrzeszczy. Zaś tupanie w żywopłocie ma wystraszyć potencjalne ofiary.
Jeże należą do nielicznych ssaków, które natura uzbroiła w kolczastą zbroję. To najlepszy znak rozpoznawczy i doskonała obrona. Ostre kolce to nic innego jak zgrubiały odpowiednik ssaczych włosów.
Przeciętny jeż ma ich około pięciu tysięcy nie licząc standardowego futerka z normalnym owłosieniem. W połączeniu ze specjalnym mięśniem rozciągniętym na grzbiecie od głowy do ogona kolce tworzą znakomity system obronny. Centymetrowej długości ciernie potrafią skutecznie zniechęcić lisa czy psa. Zwinięty w kolczastą kulę i syczący gniewnie stwór, cierpliwie czeka aż napastnik pokłuje łapy i pysk na tyle mocno, by w końcu dać mu święty spokój. Tylko borsuk uzbrojony w długie pazury może go rozszarpać bez większego trudu.
Kolce
Kolczasta obrona stała się również przekleństwem. W gęstwinie kolców roi się od kleszczy i pcheł. Ponoć standardowa obsada jednego zwierzaka liczy do dwóch setek krwiopijców. Choćby kleszczy i pcheł. Jeśli dołączyć do tego mieszkające w jelitach robaki, to jeż jawi się jako jedna z najbardziej oblężonych przez pasożyty istot. Zwierzak prowadzi życie na krawędzi. Każda choroba czy najmniejsza rana połączona z bagażem nieproszonych gości może go zabić. Kolce i wypracowana przez miliony lat strategia obronna przegrywa w konfrontacji z samochodami. Jeże namiętnie włażą na asfalt w pogoni za dżdżownicami lub podczas jesiennych czy wiosennych wędrówek. Na widok samochodu zwijają się w kolczastą kulę i … giną.
O niemieckich szacunkach strat wśród jeży już mówiłem. To, że jeże wciąż żyją w otoczeniu człowieka w pewnym sensie zakrawa na cud.
By być w zgodzie z prawda musze powiedzieć, że w Polsce mieszkają dwa gatunki jeży. Jeż wschodnioeuropejski o jasnym futerku na podbrzuszu i zachodnioeuropejski o ciemniejszej szacie. Wcale nie trzeba mozolnie czekać aż napotkany jeż wreszcie zechce pokazać spód ciała. Nasze, Małopolskie jeże należą do gatunku wschodnioeuropejskiego.
Jeż świetnie czuje się w otoczeniu ludzi. Nie jest specjalnie wymagający i mnoży się doskonale, jeśli zostawić mu zapuszczony, dziki zakątek ogrodu zarośnięty chwastami. Mile widziany stos luźno ułożonych kamieni. To sypialnia, gdzie jeże spędzają dzień. Jeśli w takim miejscu ułożyć pryzmę grubszych konarów, stertę niepotrzebnych patyków to tylko patrzeć jak pani jeżowa urodzi tam swoje młode. Może nawet prześpi zimę.
Cała inwestycja zajmie kilka metrów kwadratowych. Znalazłem nawet model specjalnego podziemnego ukrycia. Płytka jama na planie litery L, szalunek z desek obsypany wykopaną ziemią. Na lato w parkach bywają rozkładane wyplecione z wikliny kosze z wejściami dla jeża. Ponoć chętnie zasiedlane przez kolczaste stwory.
Czego jeż nie lubi? Wypielęgnowanych do bólu ogrodów. Trawników, gdzie ani jedno źdźbło nie odchyli się o milimetr od pionu i poziomu. Idealnie wyplewionych grządek. Geometrycznie przyciętych żywopłotów i drzewek. Monokultury z kilku modnych gatunków bylin. Także całej nowoczesnej chemii z super pestycydami i herbicydami. Jeśli zapewnicie mu odrobinę nieładu i biologicznej różnorodności może zamieszka u was na stałe. Od czasu do czasu będzie wpadał na łyk mleka.
Pardon, porcję surowej wątróbki…