Grzegorz Tabasz: Pan cietrzew nosi się jak paw, choć to zwyczajna kura
Cietrzew się zacietrzewił? To okrutna niesprawiedliwość. Cietrzewią się tylko cietrzewie. Czyli koguty. Zaś panie, czyli kury cietrzewia, zachowują się godnie i statecznie
Dawno temu na biesiadzie w miłym towarzystwie usłyszałem arcyciekawą opowieść o rosole z cietrzewia. Uff, przyrodnicy i ochroniarze zamarli zapewne ze zdumienia i pewnie myślą, który paragraf Kodeksu karnego będzie najlepszy. Wszak gatunek to ginący, rzadki, otoczony troskliwą opieką. Spokojnie, rosół z chronionego gatunku został przyrządzony dawno temu, kiedy był obiektem polowań. Gawędziarz był człowiekiem w wieku słusznym, mieszkał w rejonie, gdzie ostatnie cietrzewie wciąż są widywane, zaś biesiada była na etapie gorących opowiadań, lecz wygłaszanych odpowiedzialnie.
Wiecie, co mam na myśli… Zaś co do owego dania to stary góral rzekł, że bynajmniej nie był smaczny. Czemu więc do cietrzewi strzelano? To proste: kogut jest bardzo ładny i świetnie prezentuje się jako wypchane trofeum. Wrócę do najciekawszych obyczajów ptaka. Co wam mówi słowo zacietrzewić się? To od cietrzewia, który wedle słów poety miał się zacietrzewić. Cietrzew się zacietrzewił? To okrutna niesprawiedliwość. Cietrzewią się tylko cietrzewie. Czyli koguty. Zaś panie, czyli kury cietrzewia, zachowują się godnie i statecznie. To tyle w kwestiach formalnych. Teraz czas na samego cietrzewia.
Po prostu drób
Jeśli spojrzeć na genealogię, to dziko żyjące cietrzewie są bliskimi krewniakami zwyczajnego, podwórkowego drobiu. Zarówno z aparycji, jak i zachowania. Wyobraźcie sobie ptaka wielkości kury, łażącego jak kura i zachowującego się jak podwórkowa nioska. Ornitolodzy zapewne będą urażeni takim porównaniem. Rzucam rękawicę i czekam oponentów w każdym miejscu i czasie. Póki co proszę słuchać dalej. Pan cietrzew, czyli kogut, jest wyjątkowo urodziwy. Granatowoczarne pióra z metalicznie połyskiem. Czerwona czapeczka na głowie i kilka białych wstawek na i pod skrzydłami.
Opierzone nogi i spory ogon w kształcie liry. Brunatne skrzydła z dwoma białymi wstawkami. Czerwona plama na głowie i okazały ogon. Wygięte pióra w kształcie liry.
Kura zwana swojsko cieciorką to uosobienie skromności. Spokojna brązowa tonacja piórek z licznymi prążkami. Żadnej ekstrawagancji, byle tylko wtopić się w otoczenie. Przyrodnicy nazywają to dymorfizmem płciowym. W menu mają wszystko, co sezonowej obfitości podaruje przyroda. Nasiona, owoce, pączki roślin i młode liście, owady. Gdyby sypnąć mu garść pszenicy, zapewne by nie odmówił. Dla lepszego trawienia połyka drobne kamyczki. Wypisz, wymaluj domowy drób. Te same cechy, to samo menu. Jeśli gdzieś poniosła mnie fantazja, proszę o wskazówkę.
Narcyz i macho
Wygląd i jadłospis to niejedyne podobieństwa. Pan cietrzew to stuprocentowy narcyz i prawdziwy macho. Szczególnie w grupie. Wiosenne tokowiska cietrzewi to jeden wielki teatr. Kilka samców zlatuje się bladym świtem na umówione spotkanie. Na początku prezentacja upierzenia. Kto piękniejszy, który ma bardziej okazały ogon. Po stroszeniu piór przychodzi czas na zdzieranie gardeł.
Koguty są niezwykle gadatliwe: czuszykają, bulgotają i krektają. To kolejne zwrotki samczych popisów. W pewnej chwili tracą słuch i przymykają oczy, co niegdyś bezlitośnie wykorzystywali myśliwi, by podejść ptaki i oddać celny strzał. Jeśli mi nie wierzycie, posłuchajcie nagrań lub zobaczcie filmiki w internecie. Nawet skromnie ubarwionej, jarzębatej kurze zdarza się od czasu do czasu gromko zabełkotać, ale do koguta cietrzewia jej daleko. Kiedyś ludzie podglądający gody celnie nazwali zachowanie zacietrzewieniem. Tym sposobem narodziły się cietrzewie.
Następnym etapem godów są rękoczyny. Skakanie do oczu, skubanie piór. Jeśli w okolicy pojawi się choćby przelotem kura, temperatura sporu sięga zenitu. Gdy słońce zacznie przygrzewać, panowie są już zmęczeni i udają się na zasłużony wypoczynek. Proszę zerknąć na wiejskie podwórko pełne drobiu. Nie widzę większej różnicy w zachowaniach.
Najlepsze geny
Tokowisko ma wyłonić najpiękniejsze i co za tym idzie najlepsze samce. Pierwszorzędne geny, które odziedziczy potomstwo. Brzydsi są zazwyczaj słabsi i nie zasługują na żadne względy. Po króciutkich godach panowie rozłażą się po okolicy, zaś cały ciężar znoszenia, wysiadywania jaj i opieki nad potomstwem spada na barki samicy. Macho? W żadnym razie. Samica cietrzewia buduje gniazdo na ziemi. Proszę sobie wyobrazić widocznego z oddali samca, który kręci się w pobliżu jaj i pisklaków. Toż to prawdziwe zaproszenie dla wszelkiej maści drapieżników. Lisy, gawrony, bezpańskie psy. I ci najgroźniejsi, obcy przybysze. Ze wschodu ciągną jenoty, zaś z zachodu szopy pracze. Maskujące ubarwienie cieciorki zwiększa szanse na udane odchowanie młodych.
Cietrzew to dziecko podmokłych łąk, torfowisk i mszarów. Jest naszym rodzimym kurakiem, który zimą pozostaje w kraju, odbywając co najwyżej krótkie wędrówki, gdyż lotnik z niego przeciętny. Niegdyś był bardzo liczny od gór po niziny, dzisiaj usłyszenie samego głosu cietrzewia to już wydarzenie. Ostatnie tokowiska na Podhalu przyciągają fascynatów przyrodniczej fotografii z całej Europy. Legalne podglądanie ptaków wymaga oficjalnej zgody służb ochrony środowiska. Kilka lat temu doszło do karczemnej rozróby pomiędzy legalnymi podglądaczami i nielegałami. Zacietrzewionych ornitologów rozdzielała policja. To już, niestety, cietrzewiowe ostatki. Gatunek odchodzi w niebyt.
Znikający gatunek
Cietrzewiom zaszkodzili ludzie, cywilizacja i słaby wzrok samców. Pierwszy cios zadały mu melioracje i osuszanie bagien tak częste w dobie realnego socjalizmu. Najpiękniejsze podmokłe tereny zmieniono w bezproduktywne dzisiaj nieużytki. Cietrzewie uwielbiają łąki i miedze przedzielone lasami z mozaiką uprawnych pól i łąk. Krajobraz, który znika na naszych oczach. Tereny bezleśne zarastają w efekcie sukcesji ekologicznej. Niekoszone łąki zarasta nawłoć kanadyjska. W gęstych ziołoroślach cietrzew nie będzie ani mieszkał, ani tym bardziej żerował. Fatalny skutek wywołały masowe szczepienia przeciw wściekliźnie. Lisy mnożą się jak szalone i masakrują gniazdujące na ziemi ptaki.
Wtórują im równie głodne inwazyjne jenoty i wścibskie szopy pracze. Kosztowne próby introdukcji gatunku z powodu zagęszczenia drapieżników kończą się połowicznym sukcesem. Ptaki, które jakimś cudem ujdą z życiem, zdychają od rolniczej chemii lub pod kołami kombajnów. Kto wie, czy do ostatecznej zagłady nie przyczyni się słaby wzrok cietrzewi. Rozgrzany i podniecony w czasie tokowiska kogut myli własne kury z samicami głuszca, a nawet pospolitego bażanta, który wkracza na jego terytorium. Gatunki są tak blisko spokrewnione, że niestety mogą się krzyżować. Niestety, gdyż mieszańce zwane skrzekotami są bardzo agresywne i przebojowe. Przepędzają ptaki czystej krwi, a co gorsza są całkowicie bezpłodne. Zachowują się jak przysłowiowe psy ogrodnika, co to same przedłużyć gatunku nie zdołają i innym nie pozwolą. Skutki są łatwe do przewidzenia. Cietrzewie zanikają w oczach.
Zostaje wiersz
Polowanie to zamierzchła przeszłość. Prawna ochrona ma znaczenie symboliczne, gdyż nie bardzo jest już co chronić. Podobnie jak zakaz wstępu na tokowiska, gdyż ich miejsce ulega zmianie. Cietrzewie godują gdzie popadnie, nawet w pobliżu uczęszczanych dróg. Kiedyś widziałem tokujące koguty z okna samochodu z głównej drogi pełnej samochodów. Pięknego ptaka można jeszcze spotkać na ostatnich bagniskach, które uszły czujnemu oku meliorantów we wschodniej połowie kraju czy torfowiskach Podhala. Bagna wysychają od długotrwałej suszy. Ot, siła złego na jednego.
Trzy lata temu w okolicach Czarnego Dunajca przypadkiem spotkałem dwa cietrzewie blisko wykaszanych łąk i pastwisk, gdzie wciąż hasają owce. Trzeba się spieszyć, bo za kilka lat zostaną tylko wypchane eksponaty w przyrodniczych muzeach i filmiki w znanym serwisie internetowym. Tudzież dziesiątki przepisów na dania z cietrzewia w pożółkłych od starości kucharskich książkach. I wiersz Juliana Tuwima o cietrzewiu, który się zacietrzewił.