
Gdyby dziś zaatakował, znalazłby się w rejestrze sprawców przestępstw seksualnych, ale 30 lat temu nikt nie myślał o podawaniu nazwisk i ujawnianiu wizerunku takich gwałcicieli. Wracamy do sprawy Jacka Ś. zawartą w zakurzonych aktach spoczywających w archiwum Sądu Okręgowego w Krakowie.
Dorota wracała do domu, gdzie z kolacją czekał już na nią mąż. Dochodziła godzina 22.00, gdy wysiadła z tramwaju nr 4 i ruszyła w głąb osiedla II Pułku Lotniczego w Nowej Hucie. Był chłodny wieczór, dookoła żywego ducha, cisza. Blask lamp z okien pobliskich bloków nie docierał do ścieżki, którą 26-latka przemierzała szybkim krokiem. Gdy pokonała 100 m od przystanku, poczuła mocny uścisk na szyi. Duszona, powoli traciła przytomność, ale była jeszcze świadoma, że bandyta ciągnie ją w krzaki. Próbowała krzyczeć, niestety z jej ust dobył się tylko cieniutki pisk. Napastnik tak unieruchomił jej głowę, że nie mogła się obrócić i spojrzeć mu w oczy. Nagle z oddali dało się słyszeć jakieś głosy, a wówczas mężczyzna siłą przycisnął głowę ofiary do ziemi. Przypadkowe osoby wyraźnie spłoszyły napastnika. Po chwili, niczym duch, zniknął bez śladu.
Wpadka dusiciela
Dorota wyszła z krzaków, gdy dwaj przechodnie zapytali ją, czy nie padła ofiarą napadu. Gdy potwierdziła, dwaj kolejni panowie przyprowadzili mężczyznę i zapytali, czy poznaje drania. Nie była pewna, bo w tracie zajścia sprawca cały czas krył się za jej plecami.
Mężczyźni w ciemności usłyszeli podejrzane głosy, poświecili latarką i wybiegł człowiek, którego po pościgu we czterech z trudem obezwładnili. Odgrażał się im, że użyje noża, był agresywny i domagał się, aby go uwolniono.
Czytaj więcej:
- Jak wyglądało dzieciństwo mężczyzny?
- Jaka była opinia seksuologa?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień