Halina Konopacka. Medalistka, która dyskiem rozsławiła Polskę
95 lat temu, 31 lipca 1928 r., Halina Konopacka zdobyła na igrzyskach w Amsterdamie pierwszy złoty medal olimpijski dla Polski. W ten sposób przeszła do historii polskiego sportu. Ale sport był tylko jedną z wielu jej pasji.
Jest upalny wrześniowy dzień 1939 r. Po jednej z dróg w południowo-wschodniej Polsce w tumanach kurzu posuwa się kolumna autobusów. Wiozą one w kierunku granicy z Rumunią ewakuowane z Warszawy zasoby złota Banku Polskiego. Za kierownicą jednego z pojazdów siedzi młoda i ładna kobieta. To Halina Konopacka, słynna sportsmenka, pierwsza polska medalistka olimpijska, postać niezwykle popularna i podziwiana. Była prawdziwą przedwojenną celebrytką, tyle że w dobrym tego słowa znaczeniu.
Sportowy talent
Pochodziła z zamożnej mieszczańskiej rodziny, nie dość, że patriotycznej, to jeszcze usportowionej. Ojciec i siostra grali w tenisa, brat był piłkarzem Polonii Warszawa i lekkoatletą. Gdy Halina zapisała się na studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim, za namową koleżanki trafiła do Akademickiego Związku Sportowego. Wysoka i urodziwa wzbudziła tam powszechną uwagę. Jako pasjonatka nart z nimi chciała związać sportową przyszłość. Okazało się jednak, że pisana jest jej lekkoatletyka. Próbowała różnych dyscyplin, biegała skakała, rzucała. Ale klubowy trener, Francuz Maurice Baquet, do razu dostrzegł w niej materiał na miotaczkę.
Nie odznaczała się muskulaturą, była za to wysoka i smukła, miała też niezwykła umiejętność dokładnego powtarzania ruchu. Rok po wstąpieniu do AZS-u (czyli w 1924) została mistrzynią Polski w dysku i pchnięciu kulą. Dysk ważył wtedy półtora kilograma. Konopacka rzucała nim na odległość 23 m i 45 cm. Gdy jego wagę zmniejszono do kilograma, Halina w maju 1926 r. uzyskała wynik 33 m i 40 cm. Był to nowy rekord świata. Okazało się, że w osobie młodej dziewczyny narodził się zupełnie nowy, fenomenalny talent sportowy.
Konopacka była lekkoatletką wszechstronną. Rzucała dyskiem i oszczepem, pchała kulą, skakała wzwyż i w dal, biegała. Ponadto grała w piłkę ręczną i tenisa, jeździła konno i na nartach, zrobiła prawo jazdy i świetnie radziła sobie za kierownicą. Zdobyła 26 tytułów mistrzyni Polski w rozmaitych konkurencjach, m.in. w rzucie dyskiem, pchnięciu kulą, pięcioboju, skoku w dal i rzucie oszczepem. - Zawsze hołdowałam wszechstronności - mówiła po latach.
W 1926 r. na III Światowych Igrzyskach Kobiecych w Göteborgu zdobyła złoty medal w rzucie dyskiem, ustanawiając nowy rekord świata (37,71 m), zajęła też trzecie miejsce w pchnięciu kulą oburącz (19,25 m). Następnego dnia na zawodach w Sztokholmie zdobyła pierwsze miejsce w dysku i drugie w kuli. Sukcesy te przyniosły jej uznanie i sławę. Było jasne, że na zbliżających się igrzyskach olimpijskich w Holandii Konopacka będzie kandydatką do złota.
Konopacka dyskiem
IX Letnie Igrzyska Olimpijskie trwały od 28 lipca do 12 sierpnia 1928 r. w Amsterdamie. Po raz pierwszy do udziału w prawdziwej olimpiadzie dopuszczono kobiety. Polska wiązała ze swoją 66-osobową ekipą duże nadzieje. Społeczeństwo było spragnione sukcesów sportowych na arenie międzynarodowej. Konopacka rzucała dyskiem we wtorek 31 lipca. Dzień był zimny i deszczowy, ona sama podenerwowana ciążącą na niej presją. Podczas śniadania przed zawodami rzuciła o ziemię talerzem z jajecznicą, krzycząc że jest za słona.
„Wchodzi w koło Konopacka. Jest spokojna, skupia się cała - chce rekordu. Romach szybki nadzwyczaj, obrót mały, czeczotkowy dysk leci bardzo płasko, ale dzięki doskonałemu ułożeniu w powietrzu sunie daleko. Krótka chwila oczekiwania - pada hen z dala od wszystkich chorągiewek - koło ostatniej linii czterdziestu metrów” - relacjonował „Przegląd Sportowy”. Z wynikiem 39 m i 62 cm Halina o 44 cm pobiła rekord świata i zdobyła złoty medal. Był to pierwszy w historii medal olimpijski uzyskany przez polskiego sportowca i pierwszy zdobyty na igrzyskach przez kobietę w konkurencji lekkoatletycznej. Na amsterdamskich stadionie na maszt powędrowała biało-czerwona flaga, odegrano „Mazurek Dąbrowskiego”. Wyróżniająca się urodą polska zawodniczka została uznana za miss olimpiady.
Sukces wywołał falę entuzjazmu w kraju, a Konopacka z dnia na dzień została gwiazdą. „39 metrów i 62 centymetry stały się symbolem wyjścia Polski z cienia zaborów, symbolem blasku Niepodległej” - napisała biografka sportsmenki. Po powrocie Halina spotkała się z marsz. Piłsudskim, razem z innymi sportowcami na audiencji przyjął ją prezydent Mościcki, a Witkacy namalował jej portret. Niczym współczesne gwiazdy Halina nie mogła opędzić się od fotografów, dziennikarzy, karykaturzystów. Zauważona na widowni warszawskich teatrów lub kabaretów była witana owacjami i wręczano jej kwiaty. Każdy chciał z nią porozmawiać, pogratulować, poprosić o autograf.
Pojawiło się żartobliwe powiedzenie: „Kto i jak rozsławia Polskę? Kiepura pyskiem, Konopacka dyskiem”. Państwowy Urząd Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego przyznał jej Wielką Honorową Nagrodę Sportową. Zawody z jej udziałem przyciągały tłumy publiczności, a ona zdobywała kolejne tytuły mistrzyni Polski.
Mąż z zyskiem
Jak sama mówiła, rok 1928 był najszczęśliwszym w życiu Haliny Konopackiej. W lipcu zdobyła olimpijskie złoto, a w grudniu wyszła za mąż. Jej wybrankiem został 37-letni płk Ignacy Matuszewski, bliski (niektórzy twierdzą, że najbliższy) współpracownik Józefa Piłsudskiego, ważna postać rządzącej sanacji. Syn znanego krytyka literackiego, studiował m.in. filozofię w Krakowie, architekturę w Mediolanie i prawo w Dorpacie. W czasie I wojny światowej służył w I Korpusie Polskim w Rosji, a potem w POW, w której tworzył siatkę szpiegowską na Białorusi. Jesienią 1918 r. został szefem Oddziału II Sztabu Generalnego (czyli polskiego wywiadu). Potem służył w dyplomacji, a w 1929 r. został ministrem skarbu. Był nim przez ponad dwa lata w kolejnych pięciu rządach. W 1931 r. po utracie zaufania Piłsudskiego odszedł z ministerstwa i poświęcił się publicystyce.
Właściwie nie wiadomo, co skłoniło Halinę do poślubienia Matuszewskiego. Ona była piękna i wysoka (181 cm), on niski i korpulentny, z tendencją do tycia i zabawnym dziś wąsikiem a la Hitler. Ona była sympatyczna, otwarta i wesoła, on zamknięty w sobie i w dodatku rozwiedziony. Podobno poznali się na zawodach w Krakowie, gdy dysk rzucony przez nią spadł blisko Ignacego. Pojawił się złośliwy wierszyk: „Daleko rzucała dyskiem, trafiła męża z zyskiem”.
Łączyła ich miłość do sportu, literatury i poezji. Tej ostatniej oboje byli pasjonatami i praktykami - on znał skamandrytów i przekładał Lechonia na włoski, ona pisała własne udane wiersze i publikowała w „Skamandrze” i „Wiadomościach Literackich”; w 1929 ukazał się jej tomik zatytułowany „Któregoś dnia”. Mimo różnic charakteru byli udanym małżeństwem i świata poza sobą nie widzieli.
W 1931 r. bez względu na ciągle odnoszone sukcesy Halina Konopacka (teraz już Konopacka-Matuszewska) zrezygnowała z kariery sportowej. Nie zrezygnowała jednak z uprawiania sportu. Z pasją jeździła na nartach. W Zakopanem znano ją jako Czerbietę, czyli czerwoną kobietę, od czerwonych swetrów i czapek, w których zawsze występowała na stoku. Przez wiele lat grała w tenisa, wstępując na turniejach. W 1935 r. została redaktorem naczelnym pisma „Start”, przeznaczonego dla kobiet i traktującego o modzie, zdrowiu, sporcie i higienie. Należała do zarządu Polskiego Komitetu Olimpijskiego i z jego ramienia reprezentowała nasz kraj na międzynarodowych imprezach i konferencjach. Była też automobilistką i w swoim kabriolecie Lancia brała udział w rajdach samochodowych.
Złota odyseja
Chwila próby dla małżeństwa Matuszewskich nadeszła we wrześniu 1939 r. Ignacy i minister przemysłu Henryk Floyar-Rajchman otrzymali polecenie ewakuowania zasobów złota Banku Polskiego. Z Warszawy wywieziono je w dwóch transportach autobusami Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych. Jednym z nich kierowała Halina. Konwój przez Lublin i Łuck dotarł do Śniatynia nad granicą rumuńską. O jego przemieszczaniu się wiedzieli Niemcy, którzy usiłowali go przechwycić albo chociaż zbombardować.
W Rumunii złoto przeładowano do pociągu i przewieziono do Konstancy nad Morzem Czarnym. Jako że obiecane statki alianckie jeszcze nie przybyły, Matuszewski za sowitą opłatą wynajął mały amerykański tankowiec „Eocene”, na który przeniesiono cenny ładunek (a skrzynki nosiła m.in. Konopacka). Rumuni pod niemieckim naciskiem zabronili jednostce wychodzenia z portu, ale kapitan zignorował to i wyruszył do Turcji. W zamieszaniu panującym w Konstancy zapodział się gdzieś neseser z olimpijskim medalem Haliny z Amsterdamu…
W Stambule Matuszewski zorganizował dalszy transport złota. By uiścić tureckim władzom opłatę za przewóz walorów (0,05 proc. ich wartości) zdobył prywatnie pożyczkę od swojego znajomego, przedstawiciela amerykańskiej firmy naftowej Socony-Vacuum Oil. Ten przyniósł w teczce 60 tys. tureckich funtów (czyli około 30 tys. dolarów) i przekazał Matuszewskiemu. Nienaruszone polskie złoto przejechało pociągiem do Bejrutu, a stamtąd na francuskich statkach popłynęło do Marsylii.
Epopeja ratowania złota Banku Polskiego (warta sensacyjnego filmu) została uznana we Francji za wielki sukces. Jednak w środowiskach emigracyjnych Matuszewskiemu postawiono absurdalne zarzuty sprzeniewierzenia środków państwowych m.in. na zakup lemoniady dla tragarzy, którzy w upalny dzień przeładowywali skrzynki…
We Francji Matuszewski jako prominentny sanator nie znalazł miejsca w armii ani administracji. Latem 1940 r. on i Halina przedostali się do Hiszpanii, a stamtąd odpłynęli do USA. W Nowym Jorku Ignacy zajął się publicystyką, współzakładał Komitet Narodowy Amerykanów Polskiego Pochodzenia i Instytut Piłsudskiego. Na życie obojga zarabiała Halina, która otworzyła pod Nowym Jorkiem szkółkę narciarską dla młodzieży.
Po śmierci Ignacego, który zmarł na atak serca w 1946 r., założyła zakład krawiecki i szyła ubrania. Wyszła za mąż za tenisistę Jerzego Szczerbińskiego, którego znała z krajowych turniejów. Pod pseudonimem Helen George zaczęła malować udane obrazy, które znajdowały nabywców. Przeniosła się na Florydę, gdzie w domu spokojnej starości żyła z emerytury i pisała wspomnienia (niestety zaginęły). Trzy razy (w 1958, 1970 i 1975) odwiedziła Polskę, gdzie władze sportowe przyjmowały ją z honorami. Podobno myślała nawet o powrocie na stałe. Zmarła w szpitalu w Daytona Beach na Florydzie w styczniu 1989 r., nie doczekawszy wolnej Polski. 18 października 1990 r. jej prochy złożono na cmentarzu Bródnowskim w Warszawie.