Hilary Gwizdała? On narysował moich rodziców!
Kiedy Muzeum Ziemi Lubuskiej zaapelowało o pamiątki po „nadwornym malarzu” Zielonej Góry - te najstarsze dostarczyła Ewa Lichtańska.
- To najstarsze dzieło Gwizdały w naszych zbiorach! - cieszy się Leszek Kania, dyrektor MZL, gdzie tydzień temu otwarto największą wystawę prac zmarłego w 1991 r. malarza. Ewa Lichtańska przyniosła pamiątki po artyście niemal w ostatniej chwili. - Mieszkaliśmy w Poznaniu. Hilary kolegował się z moim wujkiem Leonem. Chodzili razem do szkoły - opowiada pani Ewa. - I to wujek namówił Hilarego, żeby narysował ołówkiem ślubny portret moich rodziców. Z tym że to było w 1938 r., a rodzice wzięli ślub w 1931. Ja się urodziłam rok po powstaniu tego rysunku.
Pani Ewa pokazuje zdjęcie z jej rodzinnego domu przy ul. Nowowiejskiego w Poznaniu. Na ścianie - wspomniany portret. - Tatuś zmarł w 1969 r., a mamusia - w 1991 r. To wtedy zabrałam obraz do siebie.
E. Lichtańska przyjechała do Zielonej Góry w 1964 r. - Zaczęłam pracę w lokomotywowni. I na kolei zostałam do emerytury.
Hilary Gwizdała sprowadził się do Zielonej Góry dwa lata później. Był po studiach artystycznych w Poznaniu, Warszawie. I po rozwodzie... Tu eksploduje jego talent. I rodzi się legenda. Przez jego mieszkanie-pracownię na poddaszu kamienicy przy ul. Sowińskiego przewija się bohema artystyczna, bywają mieszkańcy, których portretuje.
Pani Ewa przekazała muzeum także wspólną fotografię Hilarego i wujka Leona. Wujostwo krótko mieszkało w Gorzowie, osiadło w Międzyrzeczu. - I tam Hilary ich odwiedzał - mówi E. Lichtańska. - Ja widywałam go w Zielonej Górze na ulicy, ale nigdy nie rozmawialiśmy. A teraz podarowałam portret rodziców muzeum, żeby godnie się znaleźli w jego zbiorach. Bo my z mojego rodzeństwa już coraz starsi. Nie wiadomo, jakby się to potoczyło dalej.