„Historia pszczół” i inne opowieści Mai Lunde o przyszłości Ziemi: Czy stoimy u progu klimatycznej katastrofy?

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banaś
Jolanta Tęcza-Ćwierz

„Historia pszczół” i inne opowieści Mai Lunde o przyszłości Ziemi: Czy stoimy u progu klimatycznej katastrofy?

Jolanta Tęcza-Ćwierz

Kwartet klimatyczny norweskiej pisarki Mai Lunde to seria, która podejmuje temat ekologii w niezwykle osobisty i przejmujący sposób. Autorka kreśli obraz świata, w którym klimat i ekosystemy przechodzą dramatyczne zmiany. Każda książka opowiada odrębną historię, a łączy je wspólny motyw walki człowieka z naturą i jego odpowiedzialność za przyszłość planety.

Książki: „Historia pszczół”, „Błękit”, „Ostatni” i „Sen o drzewie”, które ukazały się nakładem Wydawnictwa Literackiego, składają się na tetralogię klimatyczną. Przedstawia w niej pani dość apokaliptyczną wizję naszej przyszłości na Ziemi. Czy świat za sto lat rzeczywiście będzie wyglądał aż tak źle?
Mam nadzieję, że nie.

W moich książkach uwzględniam opinie naukowców i ich prognozy dotyczące tego, jak będzie wyglądał nasz świat, jeżeli nic nie zrobimy w sprawie globalnego ocieplenia czy kryzysu klimatycznego.

Staram się zwizualizować czytelnikom naukowe wizje, ubierając je w formę fikcyjną. Czy świat będzie wyglądał tak, jak piszę, zależy od nas. Na przyszłość Ziemi mają wpływ decyzje, jakie podejmuje każdy z nas.

Czy osobiste doświadczenia wpływają na pani twórczość i opisywane w niej tematy? Jakie miejsce w pani życiu zajmuje świat przyrody?
Natura jest dla mnie bardzo ważna. Już jako dziecko czułam, że mam z nią bardzo silną relację.

Dorastałam w dużym mieście, ale szukałam możliwości kontaktu z przyrodą. Często wsiadałam na rower i jechałam do lasu.

Sporo też żeglowałam razem z moim ojcem, co zresztą jest odzwierciedlone w mojej książce „Błękit”, która porusza temat wody. Starałam się w niej przekazać ostrzeżenie, że jeśli nie zaczniemy szanować otaczającej nas natury, zginiemy razem z nią. Tylko wśród przyrody człowiek jest w stanie odnaleźć spokój. Ja również właśnie tam go odnajduję, to bardzo ludzkie. Zresztą badania naukowców pokazują, że wystarczy dwadzieścia-trzydzieści minut w otoczeniu zieleni trzy razy w tygodniu i nasz poziom stresu się obniża. Bardzo potrzebujemy przyrody, niestety często o tym zapominamy.

Co zainspirowało panią do stworzenia tetralogii dotyczącej relacji ludzi z naturą, a szczególnie z ekologią i ochroną środowiska?
Poszukiwałam odpowiedzi na dwa najważniejsze pytania. Po pierwsze: jak to się stało, że homo sapiens jako gatunek doprowadził do całkowitej zmiany planety? I po drugie: czy jesteśmy w stanie naprawić te błędy, czy też człowiek jest z natury zbyt krótkowzroczny, zbyt samolubny, by ten trend odwrócić? Zadaję też pytanie o nadzieję, o to, gdzie jej szukać. Jako ludzie jesteśmy świetni w adaptowaniu się do zmian. Ponadto potrafimy bardzo dobrze się komunikować za pomocą języka, pisma i obrazu. Każda książka to symbol ludzkiej zdolności do komunikowania się. Mamy również bardzo głębokie poczucie empatii, jesteśmy w stanie współczuć nawet ludziom, których nie znamy, a także innym gatunkom, które zamieszkują naszą planetę.

Moja trzecia książka pt. „Ostatni” to powieść, która porusza czytelnika na wielu poziomach, zmuszając do refleksji nad kondycją naszej planety i miejscem człowieka w świecie natury. Jego nieustannego na nią wpływu, zarówno destrukcyjnego, jak i związanego z próbami jej ocalenia.

W „Ostatnich” jak zawsze przedstawiam trzy opowieści, rozgrywające się w różnych okresach historycznych, które łączy wspólny motyw - walka o przetrwanie dzikich koni Przewalskiego. Jednak tak naprawdę jest to książka o nadziei, ponieważ okazuje się, że my, jako ludzie, faktycznie byliśmy w stanie uratować ten gatunek tylko i wyłącznie ze względu na naszą empatię. Gdyby każdy z nas mógł uratować tylko jeden gatunek, jak bardzo inaczej wyglądałby nasz świat?

Na ile powszechne są altruistyczne postawy ludzi, którzy dla natury i ratowania środowiska są w stanie wiele poświęcić?
Takie postawy stają się coraz powszechniejsze, jednak ich skala i głębokość pozostają zróżnicowane.

Badania pokazują, że świadomość ekologiczna rośnie i coraz więcej osób jest gotowych zmieniać swoje nawyki, na przykład ograniczać zużycie plastiku, zmniejszać ślad węglowy czy wspierać inicjatywy ekologiczne.

Jednak pełne poświęcenie, takie jak zmiana stylu życia na kosztowniejszy lub czasochłonny, jest mniej częste. Altruistyczne postawy wykazują zwykle osoby, które mają głęboki kontakt z naturą: ekolodzy, badacze, lokalne społeczności, lub są bardziej świadome skutków ekologicznych. Wiele inicjatyw wciąż wymaga bodźców zewnętrznych, na przykład wsparcia finansowego, edukacji czy regulacji prawnych, aby przeciętny człowiek czuł się bardziej zmotywowany do działań wykraczających poza codzienne przyzwyczajenia. Dlatego, choć altruizm ekologiczny jest coraz bardziej widoczny, wciąż pozostaje wiele do zrobienia, aby stał się głębokim i powszechnym zjawiskiem.

Nie powinniśmy jednak zapominać, że nie jesteśmy sami na tej planecie. Ziemia jest zamieszkiwana także przez inne gatunki, które absolutnie zasługują na to, by żyć, mają swoją ogromną wartość.

Nie możemy patrzeć na naturę wyłącznie jako rzeczywistość, która ma nam służyć, którą możemy wykorzystać, ona powinna istnieć przede wszystkim sama dla siebie. W książce „Sen o drzewie” fascynuje mnie postawa głównego bohatera. Tommy jest niezwykle radykalny. Powinniśmy zrozumieć, że każde nasze dzisiejsze poświęcenie tak naprawdę niewiele znaczy w porównaniu z tym, co będziemy musieli poświęcić w przyszłości, jeśli nie przestaniemy tak bezmyślnie eksploatować naszej planety.

W ostatniej książce przywołuje pani postać Nikołaja Wawiłowa, genialnego biologa i genetyka, który stworzył pierwszy na świecie bank bulw, orzechów, ziaren i korzeni, aby zapobiec klęskom głodu. Na rozkaz Stalina został oskarżony o szpiegostwo i skazany na dwadzieścia lat łagru. Dlaczego akurat ta historia zamyka kwartet klimatyczny? Co panią zafascynowało w życiorysie Wawiłowa?
Historia Wawiłowa, chociaż rzeczywiście jest fascynująca, stanowi tylko niewielką część mojej książki. Moja powieść skupia się bardziej na koncepcji banku nasion na Spitsbergenie, który… niesie nadzieję. Banki nasion zapewniają zdrowe, niemodyfikowane pożywienie. Dbają, by rolnicy mieli szeroki wybór nasion spoza sztampowej oferty wielkich firm, służą jako centra genetycznej bioróżnorodności. Takich banków jest na świecie ponad półtora tysiąca, także w Polsce istnieje ich kilka. Największym tego typu przedsięwzięciem jest założony w 2008 roku na Spitsbergenie Globalny Bank Nasion, w którym zebrane są nasiona ze wszystkich zakątków świata. Usytuowany jest w strefie wolnej od wstrząsów, która pozostanie sucha nawet wówczas, gdy stopi się lód na obu biegunach.

Jednak to Nikołaj Wawiłow jako pierwszy uwierzył w to, że nasiona są przyszłością ludzkości. Wychował się w biednej, nękanej klęskami nieurodzaju wiosce. Kiedy dorósł, przejechał cały świat, zbierając nasiona roślin uprawnych i ich dzikich odmian.

Został zamęczony w stalinowskiej kaźni za „propagowanie burżuazyjnej nauki”. W mojej powieści opisuję, jak podczas oblężenia Petersburga przez armię hitlerowską kilku pracowników Wawiłowa broniło czterystu tysięcy próbek znajdujących się w największym wówczas banku nasion. Nie zasiali składowanych nasion, woleli umrzeć z głodu, byleby nasiona przetrwały. Wiedzieli, że z jednego nasiona może wyrosnąć cały las, łany zboża czy kilogramy warzyw i owoców. Nasionko jest tak maleńkie, że możemy je zgnieść w palcach, a jednak stanowi niesamowity symbol nadziei. Gdy zaczęłam pracować nad „Snem o drzewie”, wiedziałam, że będę pisać o Spitsbergenie. Jednak początkowo wydawało mi się, że będzie to raczej historia śniegu, lodu i tego, jak zmiany klimatyczne wpływają na wieczną zmarzlinę.

Kiedy zaczęłam zgłębiać temat banku nasion, uznałam, że nie będzie to książka o lodzie, ale o marzeniu i o tym, co sprawia, że nasza planeta żyje.

Chciałam, żeby to była książka o życiu.

Pani powieści obejmują różne przestrzenie czasowe: od dalekiej przeszłości po odległą przyszłość. Jakie przesłanie chce pani przekazać, zestawiając różne epoki w kontekście ekologii i losu Ziemi?
Ten przekaz tak naprawdę zależy od każdego czytelnika. Mnie samej trudno odpowiedzieć na pytanie, jaki przekaz niosą moje książki. Przyznam też, że gdy tworzę, nie myślę za dużo ani o czytelniku, ani o przekazie moich powieści. Myślę raczej o opisywanej historii, o tym, żeby była naprawdę żywa i wartka. Myślę także o bohaterach, o tym, jak ich przedstawić, by byli prawdziwi. Jednak książki stanowią dla mnie platformę do komunikacji z czytelnikami.

Mój przekaz brzmi: musimy wreszcie zacząć działać, by ocalić przyszłość planety dla naszych dzieci, ale również dla nas samych, bo przecież także my widzimy i odczuwamy skutki zmian klimatycznych.

Przyznam też, że gdy pracowałam nad tetralogią, pisałam o najdrobniejszych, najmniejszych rzeczach, które istnieją w naturze, a więc o pszczołach, o wodzie, o zwierzętach i nasionach. Wydaje mi się, że powinniśmy właśnie tak spojrzeć na naturę, na te jej drobne elementy i zobaczyć, że one mają ogromną wartość. Być może wtedy łatwiej nam będzie zmotywować się do tego, żeby ocalić Ziemię.

Gdy pomyślimy, że dbamy o wiewiórkę w pobliskim lesie, o ukochane ptaki, czy rośliny w ogrodzie, to będzie nam łatwiej działać, ponieważ będziemy to robić z miłości. Miłość jest najlepszą motywacją do działania.

Duże problemy można rozwiązać dzięki drobnym działaniom, dzięki małym krokom. Wydaje mi się, że ważne jest też to, byśmy uwierzyli, że naprawdę każdy z nas może coś zrobić, by ocalić przyrodę. Historyk i badacz, Robert Swan, powiedział, że największym zagrożeniem dla planety jest przekonanie, że ktoś inny ją ocali. To my musimy wziąć sprawy w swoje ręce.

Czy zatem literatura może wpływać na zwiększanie świadomości społecznej dotyczącej zmian klimatycznych?
Literatura i sztuka przemawiają głównie do serca, a nie do umysłu, tak jak z kolei przemawia nauka czy dziennikarstwo. Jednak książki, zwłaszcza te łączące fabułę z tematami ekologicznymi, oferują wyjątkowy sposób na przybliżenie czytelnikom skutków kryzysu klimatycznego.

Poprzez opowieści, które ukazują świat dotknięty zmianami środowiskowymi, ich autorzy mogą budzić empatię i uwrażliwiać na potrzebę działań na rzecz ochrony natury. W moich powieściach staram się przedstawiać wyraziste scenariusze przyszłości i pokazywać, jak zmiany klimatyczne mogą wpływać na nasze codzienne życie.

Literatura może więc sprzyjać refleksji nad własnym stylem życia i konsekwencjami naszych działań, a także może inspirować do aktywności na rzecz ochrony środowiska. Powieści przemawiają również do naszych emocji, które się pojawiają, gdy angażujemy się w daną opowieść. W pewnym momencie sami stajemy się bohaterem książki, utożsamiamy się z nim, a on staje się częścią nas. Wszystkie cztery moje powieści traktują o kruchości człowieka. Jednak wydaje mi się, że Tommy, główny bohater „Snu o drzewie”, jest najbardziej kruchym z moich bohaterów. Tak naprawdę jest jeszcze dzieckiem, a musi przejąć odpowiedzialność za innych. W pewnym momencie zostaje sam na Spitsbergenie. Trudno wyobrazić sobie kogoś w trudniejszej sytuacji niż sierota, która pozostaje samotna w tak surowym krajobrazie. Można się wówczas zacząć zastanawiać, czy my, ludzie, również nie jesteśmy tacy bardzo krusi, czy i my nie jesteśmy tym gatunkiem, który może wyginąć? Pisząc tę książkę, sama czułam się jak niezwykle krucha istota, czułam się tak jak Tommy i wydaje mi się, że to moje odczucie poprzez tekst może przejść na czytelnika. Tak działa literatura. Dlatego ważne jest, abyśmy angażowali zarówno umysł, jak i emocje, żeby mogło dojść do zmiany w naszych postawach dotyczących ochrony przyrody. Wspomniałam o miłości, jednak wydaje mi się, że także emocje mogą nas bardzo silnie zmotywować do zmian.

Tymczasem wielu ludzi eksploatuje zasoby Ziemi w sposób wyniszczający, traktując naszą planetę w sposób bezwzględny i destrukcyjny.
To prawda. Można się nad tym zastanowić w perspektywie rodziny, osiedla, miasta, a nawet kraju.

Róbmy to, co możemy, by chronić przyrodę. Warto zacząć od tego, co robimy w naszym sąsiedztwie, w naszym otoczeniu, w domu, w miejscu pracy.

Każdy z nas może podjąć konkretne kroki, które przyczynią się do ochrony planety, nawet jeśli wydają się niewielkie. Przede wszystkim warto zacząć od zmniejszenia zużycia energii i wody. Wyłączanie świateł, korzystanie z energooszczędnych urządzeń czy krótsze prysznice to proste działania, które w dłuższej perspektywie mają znaczenie. Kolejnym ważnym krokiem jest ograniczenie zużycia plastiku, co pomaga zmniejszyć ilość odpadów. Istotne jest również ekologiczne podejście do podróżowania - zamiast samochodu czy samolotu możemy częściej wybierać rower, spacer, komunikację miejską lub pociąg. Zmiana diety, nawet drobna, również przynosi korzyści dla planety. Zmniejszenie spożycia mięsa na rzecz roślinnych posiłków pozwala obniżyć emisję gazów cieplarnianych i zmniejsza zużycie wody. Możemy też dzielić się wiedzą na temat ekologii i inspirować innych do zmiany codziennych nawyków. Jednak kluczowe jest nawrócenie liderów politycznych i biznesowych, ponieważ to oni mają największy wpływ na to, co się dzieje.

W pani książkach pojawia się wiele informacji naukowych, technicznych czy historycznych. Widać, że przywiązuje pani ogromną rolę do researchu.
Rzeczywiście wymaga to bardzo dużo czytania i poznawania badań. Za każdym razem czuję, jakbym pisała kolejną pracę magisterską.

Łączy pani różne wątki i epoki. Jakie wyzwania napotyka pani, pisząc w tak skomplikowanej strukturze narracyjnej?
Dla mnie to nie jest wyzwanie, a raczej bardzo dobra zabawa.

Każda moja powieść to układanka, która składa się z wielu elementów.

Oczywiście można te książki czytać osobno, ale gdy przeczyta się je wszystkie, wtedy się zorientujemy, że to nie są cztery osobne powieści, ale że stanowią jedną, dużą całość. I wydaje mi się, że to mnie właśnie motywuje do pisania, ta mnogość różnych elementów w układance. Chciałabym, aby moje książki były jak otaczający nas świat, ponieważ także w świecie istnieje wiele elementów, które łączą się w cudownie funkcjonującą całość.

Ekologiczny kwartet to książki mroczne i niepokojące. Jakie emocje towarzyszą pani podczas pisania o katastrofach ekologicznych i ich konsekwencjach dla ludzkości? Czy takie odczucia chce pani również wywołać w czytelniku?
Rzeczywiście, w moich książkach znajdziemy bardzo wiele emocji. Sama również, pisząc je, czułam się zaniepokojona, smutna, pełna obaw. Czułam też strach związany z naszą przyszłością.

W trakcie pisania doświadczałam też tych wszystkich emocji, które towarzyszą bohaterom. I bardzo się cieszę, że te uczucia są także odczuwane przez czytelnika.

Kiedy zaczęłam pracę nad tetralogią, od razu wiedziałam, jakie będzie jej zakończenie. A ono jednak daje nadzieję. Oczywiście nie wyjawię go w tej rozmowie, aby nie psuć zabawy czytelnikom, przyznam tylko, że czekałam na nie przez wiele lat.

Czy są jakieś różnice w odbiorze pani twórczości w krajach, w których pani książki się ukazały?
Pierwszy wywiad zagraniczny, którego udzieliłam, to była rozmowa z polskim dziennikarzem. Zaczął od bardzo poważnego pytania: Czy jesteśmy skazani na zagładę? Odpowiedziałam: To zależy od nas. Wydaje mi się, że odbiór moich książek jest dość podobny na całym świecie.

Czytelnicy mówią mi, że opisywane przeze mnie historie rodzinne są dla nich bardzo angażujące, ale też zauważają, że po lekturze zaczynają trochę inaczej patrzeć na naszą planetę, na otaczający nas świat.

Zaczynają na przykład zauważać owady, są wdzięczni są za to, że mogą się napić wody. To ciekawe, że niezależnie od kraju wydania, reakcje na moją twórczość są bardzo podobne.

To znaczy, że pani książki wpływają na ludzi w sposób jednoczący. Miejmy nadzieję, że spowodują również wzrost świadomości społecznej dotyczącej zmian klimatycznych.
Bardzo bym tego chciała. Jednak odbiór książek zależy od każdego czytelnika.

Zakończyła pani pracę nad klimatyczną tetralogią. Czy planuje pani kontynuować tematykę ekologii i relacji człowieka z naturą w przyszłych projektach literackich?
Tak, zamierzam kontynuować ten temat, aczkolwiek mam w planach powieść, w której zaprezentuję zupełnie inne podejście do tego zagadnienia. Moja nowa książka, która zostanie wydana również w Polsce, będzie dotyczyła relacji między człowiekiem a naturą, ale opowie także o śmierci oraz o tym, co mogłoby się stać, gdyby śmierć nagle zniknęła.

Uważa pani że ocalenie planety i innych gatunków wciąż jest możliwe?
Tak, oczywiście. Bardzo się trzymam takiego przekonania.

Naszą największą bronią jest wiedza, ale również miłość i empatia.

Dzięki takiej postawie niektórzy ludzie, jak Nikołaj Wawiłow, poświęcili całe swoje życie, by chronić przyrodę. Takie osoby staram się przybliżać na kartach moich powieści.

Jolanta Tęcza-Ćwierz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.