I Komunia Święta naszych dziadków i babć. Jak dawniej przyjmowaliśmy ten sakrament
Nie było drogich prezentów, grubych kopert, wystawnych przyjęć w wynajętych lokalach. - Dzień I Komunii Św. to było głównie przeżycie duchowe - wspominają Antoni Mamak z Limanowej i Rozalia Rapciak z Poręby Wielkiej, którzy do I Komunii przystępowali przed II wojną światową.
- 1 września 1937 roku mama włożyła mi na plecy jakieś pudełko i kazała iść do szkoły - snuje szkolne wspomnienia Antoni Mamak z Limanowej. - Miałem blisko, przez potok Mordarka, zwany ,,Rzyka”, który nieraz kusił na wagary. Trochę się spóźniłem, korytarz był pusty, trwały lekcje. Nie wiedziałem, co robić. Dopiero woźny Jan Wójcik zaprowadził mnie do klasy.
W klasie było też kilkoro żydowskich dzieci ze śmiesznie podkręconymi pejsami i białymi sznurkami przy pasie. Nie uczestniczyły w lekcjach religii z ks. Stanisławem Kaliszem, który przygotowywał uczniów do pierwszej spowiedzi i Komunii Św. Katecheta był surowy i wymagający. Warunkiem przystąpienia do I Komunii Św. była dobra znajomość nie tylko pacierza, ale i przykazań Bożych i kościelnych. Mały Antek ten egzamin, dzięki pomocy ojca, zdał bardzo dobrze.
- W dniu spowiedzi mama kazała mi najpierw pójść do małej izby, zrobić rachunek sumienia - opowiada.
A było co rachować. Bo nieraz bił się z kolegami, dokuczał siostrze, gonił kijem obce koty, co wyjadały im króliki ze stajni, a najgorsze było to, że wybrał sroce z gniazda jajka, za to że porywała im młode kurczęta.
Czytaj więcej:
- Po mszy świętej wszyscy wyszli przed kościół, żeby zrobić wspólne, pamiątkowe zdjęcie. Co było dalej?
- Jakie prezenty dostawały dzieci?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień