I nagle otwarły się wrota piekieł... Czy Kacperek i jego mama Beata musieli umrzeć?
Cały rok ciężko pracowali, żeby latem wyjeżdżać na wakacje. Kiedy z nich wracali, opowiadali rodzinie, sąsiadom, znajomym, jak było, co widzieli. - Teraz wrócą, ale inaczej - mówi nam mama Beaty, która razem z dziewięcioletnim synkiem zginęła w greckich pożarach.
We wtorek rano Barbara Jędrzejczyk włączyła telewizor. Stacje nadawały o pożarach w Grecji. Biedni ludzie - przeszło jej przez myśl. Oczywiście, wiedziała, że w Grecji wypoczywa jej córka Beata z mężem Jarkiem i wnukiem Kacperkiem. Ale nawet nie przeszło jej przez myśl, że to jej bliscy mogą być w niebezpieczeństwie. Widocznie jej mózg bronił się, wypierając myśl o najgorszym.
Barbara o śmierci swojej córki i wnuczka dowiedziała się krótko po tym, od najstarszej córki. Utonęli, próbując uciekać przed pożarem łodzią.
W głowie się nie mieści
Rodzina: 35-letnia Beata, jej mąż Jarosław Korzeniowski i ich dziewięcioletni syn Kacper przebywali w Grecji, w miejscowości Mati, na wakacjach. Matka i syn utonęli podczas ewakuacji łodzią z hotelu Ramada. Uratował się tylko Jarosław, który wrócił do hotelu po dokumenty i dlatego nie zdążył wsiąść do tej przeklętej łodzi.
Cała Wysoka, niewielka miejscowość pod Wadowicami, jest w rozpaczy. - To się w głowie nie mieści. Dobrzy, porządni, uczciwi ludzie - Jerzy Stasiak kręci głową. - Każdy ich tu szanował. Mieli firmę, ciężko harowali, więc co roku latem gdzieś wyjeżdżali, żeby odpocząć. To był dla nich najfajniejszy czas. Potem, jak Jarka albo Beatę się spotykało, to zawsze ciekawie opowiadali, co tam widzieli. Teraz już żadnych opowieści nie będzie. Nam jest o tym trudno myśleć, a co dopiero człowiekowi, który stracił żonę i dziecko - mówi mieszkaniec.
Leszek Pająk, sołtys wsi Wysoka: Aż trudno w taką tragedię uwierzyć.
Potrzymać za rękę
Barbara Jędrzejczyk, mama Beaty: - Kiedy dowiedziałam się o śmierci córki, starałam się skontaktować z Jarkiem, dowiedzieć się, co się stało. Nie był w stanie rozmawiać. Był w totalnej rozsypce - opowiada.
Gdy tylko media podały informację, że wśród ofiar pożarów w Grecji są Polacy - matka i jej 9-letni syn z Wysokiej - do domu Jędrzejczyków natychmiast przyszli sąsiedzi. Nie da się wprawdzie pocieszyć kogoś, kto właśnie stracił córkę i wnuczka, ale sąsiedzi chcieli być przy małżeństwie; przynajmniej zaparzyć herbatę, pomóc w telefonach. Albo po prostu potrzymać za rękę.
Rodzice Beaty wspominają w rozmowie z nami, jaką radość do rodziny wniosła informacja o ciąży córki. Beata i Jarek bardzo długo czekali na dziecko. Kacper był wymarzony, wymodlony, wyczekany. W przyszłym roku miałby komunię.
Barbara nie wie, jak Jarek poradzi sobie z traumą. - Razem ten dom budowali, urządzali, wszystko mu będzie ich przypominać. Co z pokojem Kacperka, z jego ubrankami, zabawkami? - pyta, a jej wzrok zatrzymuje się na kolorowych laurkach, które chłopczyk namalował na Dzień Babci i Dzień Dziadka.
Czytaj więcej i dowiedz się:
- jak rodziny ofiar potraktowała agencja turystyczna?
- jak przebiegała ewakuacja z zagrożonego hotelu?
- jakie kroki w tej sprawie podejmie prokuratura?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień