- Ta książka jest ręką wyciągniętą do młodej mamy, która może nie ma z kim pogadać, a przecież cały jej świat nagle się zmienia, staje na głowie - pisze Katarzyna Olubińska w książce „Mama w wielkim mieście” (wyd. Mando), która jest zbiorem wywiadów ze znanymi mamami
Piszesz: Kiedy rodzi się dziecko, zmienia się cały świat i wszystko zaczyna kręcić się wokół tego małego wielkiego cudu. W tej niezwykłej przygodzie czasami zapominamy, że wraz z nim rodzi się też mama. Co się zmienia, gdy zostajesz mamą?
Zmienia się... wszystko. Odkąd zostałam mamą, nic nie jest już takie samo. Wiesz, to nie było takie oczywiste, że zostanę mamą… Dzięki cudownemu lekarzowi dr. Wasilewskiemu z kliniki naprotechnologii w Białymstoku i zespołowi jego lekarzy oraz dzięki Bogu ten cud się wydarzył. Julcia jest dzieckiem bardzo wyczekiwanym, jest naszym cudem. Wniosła w moje życie radość, nową miłość i światło. Kiedy pojawiła się na świecie, w moim życiu rozpoczął się nowy etap. Poczułam ogrom miłości, czułości, takie natężenie rozmaitych uczuć, jakiego wcześniej nie znałam, jakbym dostała nowe supermoce.
Zaskoczyło mnie, że w pierwszym etapie macierzyństwa tyle rzeczy robi się „na raty”: jesz na raty, śpisz na raty, urywasz rozmowę w połowie, bo dziecko się przebudziło. Jesteś w trybie ciągłego czuwania, całodobowo jak Anioł Stróż.
Bałam się trochę, jak sobie poradzę w nowej roli. Wraz z macierzyństwem pojawiła się też intuicja, która wielokrotnie mi pomogła, chociaż nie sprawiła, że od razu wiedziałam, który płacz co oznacza, jak mam przewijać, karmić, usypiać, pomagać w kolkach, jak ją zrozumieć i odgadnąć jej wszystkie potrzeby. Na szczęście w momentach trudniejszych miałam do kogo zadzwonić po radę. Zmieniły się także priorytety, relacje, obowiązki - razem z moją córeczką ciągle uczymy się siebie nawzajem, każdego dnia uczę się bycia mamą.
Macierzyństwo wpłynęło na każdy poziom mojego życia i tego, jak planuję dzień. Pory karmienia i snu malutkiej stały się moim zegarem. To zna każda młoda mama.
Pojawiła się też cała gama uczuć tak mocnych, że trudno opisać. Pojawiły się też trudne emocje: strach o maleńką, próba odgadnięcia, co będzie dla niej najlepsze, co będzie najlepsze dla mnie. Pewne sprawy zbladły lub straciły znaczenie, natomiast inne stały się najważniejsze. Inaczej wygląda nawet miasto. Pierwsze spacery z nią to mierzenie się ze schodami, brakiem przewijaków czy toalet dla mamy z wózkiem.
Zmieniłam się ja sama, stałam się bardziej konkretna, silniejsza, zaczęłam doceniać czas. 15 minut dla siebie z kubkiem kawy są niczym wakacje na Majorce.
Trochę żartuję, ale mamy mnie zrozumieją. Dzięki Julce nabrałam dystansu i odwagi, aby jeszcze lepiej niż dotychczas zawalczyć o dobre, piękne i bezpieczne życie. Dosyć późno zostałam mamą, dlatego wśród znajomych kobiet nie miałam zbyt wielu matek małych dzieci - moje koleżanki są najczęściej mamami nastolatków. Stąd pojawił się pomysł na książkę. Chciałam zapytać inne świeżo upieczone mamy, jak przeżywają swoje macierzyństwo. Będąc w ciąży, spędzałam sporo czasu w internecie, przeglądając różne profile, szukając informacji.
Zaprosiłam więc do rozmowy znane mamy, które obserwowałam na ich mediach społecznościowych: spełnione, inspirujące, piękne i znane kobiety, które nie są wolne od trosk, jakie ma każda mama. Wydawało mi się, że nasze patrzenie na sprawy macierzyństwa jest bardzo podobne, a wsparcie, które dają innym, przyda się także mnie, przyda się innej mamie maluszka.
Jaką jesteś mamą? Czy jest to spójne z obrazem współczesnej mamy?
Staram się być mądrą, zaradną, fajną mamą, taką, która słucha swojej intuicji, ale nie wstydzi się zapytać o radę, jeśli czegoś nie wie, taką, która jest uważna, widzi i słyszy swoje dziecko.
Staram się być w zgodzie ze sobą. Nie zawsze jest to łatwe, zwłaszcza że obrazów współczesnej mamy jest bardzo wiele i czasami można ulec presji. Tym bardziej że media społecznościowe są bezlitosne w lukrowaniu wizerunku macierzyństwa.
Każda historia jest przecież inna: są matki, które poświęcają swoją pracę zawodową, by być z dziećmi - tak zrobiła moja kochana mamusia, dając mi plecak miłości i wsparcia na całe życie. To jedna droga, ale przecież każda historia jest inna. Jedne mamy zostają z dziećmi, a inne, o czym opowiadała mi jedna z bohaterek książki, aktorka Magdalena Lamparska, chcą jak najszybciej wrócić do pracy. Nie kierują nimi wyłącznie względy zawodowe, robią to także dla swojej kondycji psychicznej.
Chcą w ten sposób zawalczyć o siebie. Zwłaszcza że bycie mamą to takie doświadczenie, jakby bomba wpadła do życia. Tam, gdzie wszystko było już jakoś poukładane, nagle wkrada się totalny chaos i brak planu. Może to nas przytłoczyć, albo można potraktować to jako nowy początek, ułożyć siebie i swoje życie na nowo. Jedna z moich rozmówczyń, Monika Hoffman-Piszora, która prowadzi bloga Dzieciaki Cudaki, powiedziała mi, że jak się czegoś w domu nie zrobi, to nic się nie stanie.
Dlatego lepiej zadbać o relację z dzieckiem, bo tych chwil nam nikt nie wróci, niż z odkurzaczem czy ze zmywarką. To mi pomogło. Odetchnęłam: inne mamy też tak mają.
Tymczasem obraz macierzyństwa, który prezentują media społecznościowe, często jest nierealny, nierzeczywisty, lukrowany. Mamy na Instagramie miło się ogląda, ale kiedy wyłączasz telefon i patrzysz na swoje życie, na swoje mieszkanie, na swoje dziecko - to już nie wygląda tak pięknie, czysto i słodko. Ale może warto to docenić, spojrzeć na to inaczej, utulić, oswoić? Przecież te porozrzucane zabawki, książeczki i klocki to nie jest tylko bałagan, to jest dzieciństwo.
Masz rację, współczesne macierzyństwo kojarzy się albo z idealną „instamamą”, albo z kurą domową. A przecież większość z nas to normalne kobiety, które pracują, zajmują się domem, ale starają się też mieć swoje pasje. Dlaczego, stając się matkami, automatycznie boimy się, że my i nasze dzieci będziemy oceniane? Skąd taka presja? Dlaczego dotyczy akurat macierzyństwa?
Pisząc książkę, chciałam zdjąć z kobiet takie ciśnienie, że jako młode mamy muszą sobie świetnie radzić, być super na każdym polu. Chciałam odczarować presję, że muszą być idealne, mieć wysportowaną sylwetkę zaraz po porodzie, wysprzątane mieszkanie, grzeczne dziecko i wspaniałą relację z partnerem.
Nie oszukujmy się. Zasypiając ze zmęczenia na stojąco, myślisz przede wszystkim, jak by się tu zdrzemnąć, wziąć prysznic, czy coś zjeść. Wyrazem miłości nie jest romantyczna randka, ale - jak opowiada w książce Anna Czartoryska - to, że mąż umyje jej samochód. Chociaż fajnie by było pójść też na randkę.
Problemem młodych mam są za wysokie wymagania, które stawiamy same sobie i myśl: „Czy wystarczająco dobrze kocham swoje dziecko?”, „Czy jestem dobrą matką”? Moje bohaterki często to podkreślały w wywiadach. Monika Hoffman-Piszora, influenserka, która jest mamą pięciorga dzieci, w tym Henia z zespołem Downa i adoptowanej Dorki dotkniętej tą samą chorobą - jest kobietą dzielną, można powiedzieć ponadprzeciętną w swoim macierzyństwie. Jednak nawet ona mówiła, że czuje, że mogłaby robić jeszcze więcej, być bardziej efektywna. A przecież macierzyństwa nie da się zaplanować z kalendarzem, nie da się idealnie przeżyć tego czasu, bywa że trudno cokolwiek przewidzieć, bo nagle na przykład dziecko zachoruje. W mojej książce chciałam pokazać obraz z jednej strony jak najbardziej inspirujący, ponieważ moje bohaterki są piękne, znane, robią niesamowite kariery, ale z drugiej strony - prawdziwy i niełatwy, ponieważ mówią też o rzeczach trudnych.
Sama też wpadam w taką pułapkę, że chcę we wszystkim być najlepsza i super sobie radzić jako mama, ale dzień po dniu uczę się, że macierzyństwo bywa jak jazda rollercoasterem i to bez trzymanki.
Mówi się, że jeśli jesteś mamą, to przypominasz najlepsze wielofunkcyjne urządzenie na świecie: karmisz, otulasz, kołyszesz, nosisz, bronisz, jeśli trzeba - nie śpisz, nie jesz, i jeszcze przy tym gotujesz, pracujesz, jesteś żoną, zajmujesz się domem. Komandosi mogą się od matek uczyć wielozadaniowości, odporności na stres i działania bez snu. Ale czy mama umie też zadbać o siebie? Spojrzeć w siebie, w swoje emocje, zatrzymać się, spotkać sama ze sobą? Mam nadzieję, że tą książką udało mi się pokazać, że można mieć różne pomysły na swoje macierzyństwo. Każdy będzie dobry, jeśli będzie twój, a jeżeli czujesz, że jest w zgodzie z tobą, to nikt nie ma prawa cię oceniać.
Dużo się mówi ostatnio o stresie. Mam wrażenie, że matki są tutaj szczególnym przypadkiem. Presja, jakiej doświadczają, to zlepek tradycji, wskazówek, obrazów, ideologii, procedur. A do tego oczekiwania szeroko rozumianego społeczeństwa, rodziny i… wreszcie samej kobiety. Czy rzeczywiście naszym największym „wrogiem” jesteśmy my same, nasza psychika?
Trafnie to ujęłaś. Same sobie wysoko stawiamy poprzeczkę, co wynika często z miłości, ponieważ chcemy jak najlepiej, jak najwięcej dać naszym dzieciom.
Dlatego warto czasem zastopować i powiedzieć sobie: jestem najlepszą mamą, jaką mogę być. W macierzyństwie zdarzają się różne momenty, czasami bardzo trudne, mamy rozmaite historie rodzinne, problemy. Możemy czegoś nie wiedzieć, pomylić się.
Kiedy zostajesz mamą - sama tego doświadczam - każdy ma na ten temat coś do powiedzenia, skomentowania, ocenienia, choćby spojrzeniem. Ludzie na ulicy dają ci dobre rady, że czapeczka krzywo albo gdzie są skarpetki. Często są to słowa wynikające z czyjejś dobrej woli, czasami nawet rozczulające, dla dodania otuchy, bardzo miłe. Co innego w sieci. Mam bardzo pozytywne i wspierające osoby na moich mediach i na blogu, ale też doświadczyłam przykrych komentarzy, kiedy nieświadoma wrzuciłam zdjęcia ze spaceru w nosidełku z malutką. Nie wiedziałam, że to taki drażliwy temat, że są dwa obozy: za i przeciw nosidełku.
Z drugiej strony największe wsparcie w sieci jako mama dostałam po wpisie o bałaganie i że nie daję rady. Jakieś mamy nawet oferowały się, że wpadną i pomogą mi posprzątać. To pokazuje, jaką siłą jest społeczność, ile w nas piękna, dobra i wrażliwości.
Wydawałoby się, że dzisiaj macierzyństwo jest łatwiejsze: mamy poradniki, artykuły, strony internetowe. Jednak wiele kwestii pozostaje w sferze tabu: zmęczenie, bezsilność, samotność. Czym ty byłaś zaskoczona?
Praktycznie każda rozmowa do książki mnie zaskoczyła, poruszyła, dała do myślenia, każde z tych spotkań było dla mnie jako mamy pomocne.
Dla mnie zaskoczeniem było to, że macierzyństwo jest wyzwaniem dla każdej mamy i trudy macierzyństwa nie omijają również osób pięknych, znanych, mających kariery.
Byłam zaskoczona, kiedy Klaudia Halejcio, aktorka i influenserka, opowiadała o tym, jak po urodzeniu dziecka paparazzi śledzili każdy jej ruch i następnego dnia czytała w mediach komentarze, jaki ma brzuch, jak jest opuchnięta, że okropnie wygląda. Mówiła, że czasami odczuwała strach na myśl o wyjściu na spacer. Było jej bardzo przykro i ten pierwszy czas - mimo ogromnego szczęścia - był dla niej bardzo trudny. Kamili Szczawińskiej, top modelki, która jako psycholożka pomaga mamom, też nie ominęły trudne emocje po tym, jak odstawiła karmienie, jak źle psychicznie się sama czuła i jak ważne dla niej było wparcie bliskich kobiet. Dominika Gwit-Dunaszewska wzruszyła mnie do łez swoją historią zdiagnozowanej niepłodności, mimo której jednak została mamą i siły wiary w tym doświadczeniu.
Ania Czartoryska poruszyła mnie wyznaniem o samotności w macierzyństwie. Z Magdą Lamparską m.in. rozmawiałyśmy o dbałości o siebie, o tym, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Najbardziej jednak zaskoczyła mnie Monika Hoffman-Piszora, o której już wspomniałam. Chociaż Monika jest tak bardzo zaangażowaną mamą, też miewa poczucie, że nie jest wystarczająco dobra. Co mają pomyśleć inne mamy?
Kiedy mama jest „w sam raz”? Kiedy dobrze się czuje i co na to wpływa?
Może wpływa na to umiejętność proszenia o pomoc? Jeśli masz kogo poprosić, bo przecież są też samotne mamy, o których mówi się ładnie „samodzielne”, ale to nie zawsze jest wybór. Dla mnie proszenie o pomoc jest bardzo ważne, a jednocześnie trudne. Między innymi dzięki rozmowie z Anią Czartoryską odważyłam się na żłobek, co wcześniej było dla mnie rozwiązaniem nie do przyjęcia. Tymczasem okazało się, że żłobek to wcale nie jest jakaś przechowalnia dzieci, ale naprawdę fajne, ciepłe miejsce, pełne ludzi z pasją. Poczucie spełnienia daje mi świadomość, że mam wsparcie, dzięki czemu mogę spokojnie popracować.
W pierwszej kolejności trzeba zadbać o swoje zasoby, by być mamą szczęśliwą, a nie zgorzkniałą, która zapomniała o swoich pasjach i wyładowuje złość na wszystkich dookoła.
Mam nadzieję, że z mojej książki płynie wsparcie, jakie jest dziś potrzebne kobietom, które często czują się samotne ze swoimi problemami.
Za co jesteś wdzięczna, co ci dało macierzyństwo?
Jestem wdzięczna za ten dar, za to, że mogę mieć dziecko, być mamą, że Julcia jest w naszym życiu i jest naszym cudem i skarbem. Jestem wdzięczna za to, że mogłam zostać mamą, że to się udało po różnych próbach i wielkiej niepewności. Pytasz, co dało mi macierzyństwo? Taką miłość, o której nie miałam pojęcia. Taką radość, o której nie miałam pojęcia. Spokój i szczęście.
Ani sukcesy zawodowe, ani podróże, ani inne doświadczenia nie dały mi tyle szczęścia, ile daje mi macierzyństwo. To jakaś niesamowita, najpiękniejsza w życiu przygoda.
Macierzyństwo sprawiło, że jestem kimś innym: mocniejszym, lepszym, uczącym się piękniej kochać, rezygnować z tego, co nieważne i walczyć o to, co ważne. Czuję dumę, że jestem mamą Julii, a z drugiej strony to mnie motywuje, zobowiązuje do pewnych rzeczy.
Staram się lepiej i mądrzej żyć dla niej. Bardziej uważam na to, co mówię, jak mówię, bo wiem, że córeczka uczy się ode mnie.
Jestem bardziej ambitna dla niej, bo chcę, żeby była ze mnie dumna, a przede wszystkim chcę pokazać jej to, co moja mama mi pokazała, czyli szacunek dla drugiego człowieka i miłość. Chcę, żeby Julia umiała kochać, żeby była dobrym człowiekiem, ale też żeby zawsze czuła się kochana.
Bardzo ważna w twoim życiu jest wiara...
Tak. Wiara jest dla mnie źródłem pokoju w tych różnych zawirowaniach, jakie przynosi dzisiejsze życie, w różnych sytuacjach, trudnych relacjach. Wiara daje mi pokój serca, zwłaszcza w momentach trudniejszych, a takie w byciu mamą przecież też się zdarzają. Niedawno niespodziewanie spędziłam z córeczką trzy dni w szpitalu. To było duże doświadczenie i lekcja pokory i zaufania.
Codziennie zawierzam Julię Maryi. Zresztą na drugie imię ma Maria. Modlę się za moją córeczkę, proszę Boga o mądrość w jej wychowaniu. Bardzo duże oparcie mam też w przyjaciółkach i innych mamach, które powiedzą: wszystko z tobą w porządku, ja też tak miałam. Nic w tym złego, że masz bałagan, że dziecko płacze, że nie umiesz go uspokoić, że jesteś zmęczona. To jest normalne. Przejdzie. Wszystko będzie dobrze. Wyśpisz się i zobaczysz to w innych barwach.
O macierzyństwie i związanych z nim emocjach opowiedziały ci: Anna Czartoryska-Niemczycka, Dominika Gwit-Dunaszewska, Klaudia Halejcio, Monika Hoffman-Piszora, Magdalena Lamparska i Kamila Szczawińska. Czy był jakiś klucz, według którego dobierałaś bohaterki?
W książce przedstawiam sześć historii matek, dzielę się też swoją historią. Każda opowieść jest inna, dlatego myślę, że niejedna mama się w nich odnajdzie.
Chciałam, żeby moimi bohaterkami były osoby znane, mamy aktywne w mediach społecznościowych, które wypowiadają się na temat macierzyństwa i same są mamami małych dzieci do drugiego roku życia.
Moja książka opowiada głównie o doświadczeniu początków macierzyństwa. Kluczem była moja intuicja, szukałam kobiet, z którymi bym się umówiła na kawę i pogadała jak... mama z mamą.
Czy twoje bohaterki mają uniwersalne rady dla mam, czy raczej każda przeżywa swoje macierzyństwo „szyte na miarę”?
Każda podchodzi do macierzyństwa bardzo indywidualnie, ale ich refleksje są dość uniwersalne. Mówią o spokoju, o tym, żeby się nie porównywać, nie dawać wpędzać w jakieś chore schematy, nierealne oczekiwania, tylko cieszyć się tym, co jest tu i teraz.
Mówią o wdzięczności i miłości, o pójściu własną drogą i za własną intuicją. Nie warto się przejmować, ale trzeba słuchać własnego serca i swojego dziecka.
Jak powiedziała mi Ania Czartoryska: Najważniejsze i co - tak myślę - najbardziej podnosi na duchu mamy, gdy z nimi rozmawiam, jest to, że te najtrudniejsze momenty naprawdę mijają. I że macierzyństwo to sinusoida: są chwile bardzo dramatyczne i wypełnione wielkim szczęściem. Macierzyństwo jest więc zmianą, ciągłą zmianą.