Praca dosłownie leży na ulicy. Trudno znaleźć kierowców samochodów ciężarowych, pracowników przetwórstwa mięsnego oraz chętnych do prac ogólnobudowlanych. Przedsiębiorcy decydują się więc zatrudniać obywateli Ukrainy. W tym roku złożyli oferty dla 9700 cudzoziemców.
Viktor Tovstyha ma 46 lat. Jest absolwentem Uniwersytetu Technicznego w Kijowie, a od czterech pracuje w starosądeckiej firmie Batim. Jeździ tirem po całej Europie. W drodze spędza zazwyczaj pięć tygodni. Potem wraca na dwa tygodnie do domu do Kijowa, gdzie czeka na niego żona, pięcioletni syn i dziewięcioletnia córka.
- Praca nie jest ciężka. Boli jedynie rozłąka z rodziną. Tyle spraw mi ucieka, jak pierwsze kroki synka. Ale coś za coś - wzdycha Viktor Tovstyha.
W Polsce dobrze płacą
Do wyjazdu do Polski zmusiła go jego sytuacja życiowa, ale też polityczna na Ukrainie. Wcześniej prowadził nieduży biznes, był kierowcą. Choć nie zarabiał majątku, był w stanie utrzymać rodzinę. Ale potem przyszło załamanie gospodarki i zbankrutował.
- Zacząłem szukać czegokolwiek. Kolega powiedział mi, że w Polsce szukają kierowców. Tak trafiłem do Batimu - opowiada Tovstyha. - Na pracodawcę nie mogę narzekać. Lubię z resztą to robię. Najbardziej jazdę nocą, przy gwieździstym niebie. Taki ze mnie romantyk - śmieje się.
Obywatelowi Ukrainy brakuje jednak najbliższych. Już po roku pracy w sądeckiej firmie chciał ściągnąć żonę i dzieci do Polski. Wszystko było gotowe, ale los pokrzyżował im plany. Teść zachorował na raka. Trzeba było się nim zaopiekować. Potem córka poszła do szkoły.
Czytaj więcjej:
- Z jakim problemem boryka się firma ZET Transport
- Jest popyt na cudzoziemców
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień