Jak Michał Zabłocki wymyślił wiersze czytane po zmierzchu
Poezja na murach ma się w Krakowie dobrze. Pod dwójką, na kamienicy przy Brackiej, wiersze wyświetlane są od 20 lat.
Z Michałem Zabłockim jest tak, że lubi zmiany. Może dlatego, że szybko się nudzi, a może po prostu dostrzega szybciej, kiedy coś zaczyna zżerać własny ogon i nie warto już tego dokarmiać. Nawet wtedy, kiedy to „coś” jest jego artystycznym dzieckiem. Z Michałem Zabłockim jest tak, że lubi eksperymentować. Dzięki temu powstawały wiersze pisane on-line, wiersze licytowane w trakcie programów w Piwnicy pod Barnami, czy wiersze chodnikowe. Te ostatnie kosztowały go sto złotych kary za bazgranie w przestrzeni miejskiej bez zezwoleń, a dwie aktywistki, które strofy zapamiętale po Krakowie malowały, kosztowały trochę nerwów, kiedy zostały aresztowane za aktywne szerzenie poezji. O wielu rewolucjach poetyckich Zabłockiego krążą legendy, także o tej, która wciąż jest żywa. Wiersze na murach mają już 20 lat i niezmiennie sycą, nie tylko turystów i krakowian, ale samego twórcę. Jest to niewątpliwie najstarsza nieprzerwanie działająca poetycka akcja w przestrzeni miejskiej na świecie.
Projektor
Może dlatego, że zaczęło się od konkretu? Zmierzchało się, kiedy dwadzieścia lat temu pod koniec października na murze kamienicy na rogu Brackiej i Rynku Głównego pojawił się wiersz: Dziś potrzebny jest konkret/ i prostszy dostęp doń:/ Odczarowana dorożka/ Odczarowany dorożkarz/ Odczarowany koń.
Tak na ekranie o powierzchni nieco ponad pięć metrów na jakieś trzy i pół została zainaugurowana autorska akcja Michała Zabłockiego „366 wierszy w 365 dni”. Już wtedy była dość odważna, bo miała trwać równo rok, dzień po dniu. Tyle, że po tym ostatnim, kończącym, przetrwała kolejnych lat dziewiętnaście i wciąż trwa. - Piszemy wspólnie największą poetycką książkę w Polsce, a pewnie i na świecie, dostępną dla wszystkich - mówi Michał. - Ale kiedy mnie pytasz, co było u początku, jak to się zaczęło, odpowiem szczerze, że na początku był projektor. Chciałem wykorzystać możliwości tego sprzętu, by poezja mogła wyjść na ulicę, wpisać się konkretnie w przestrzeń miejską - opowiada.
Wiersze które lądowały w projektorze były wierszami Zabłockiego, on też stworzył gatunek, który testował, doskonalił kilka lat, by w końcu zadowolony dość efektem, zachęcić do pisania także innych. Wśród innych, których strofy można było czytać na kamienicy, pojawiać się zaczęły zarówno nazwiska bardzo znane (Szymborska), jak i mniej.
- Gatunek jest podporządkowany formatowi wyświetlania - tłumaczy Michał. - Dlatego forma wiersza wydawać się mogła na pierwszy rzut oka dość rygorystyczna - maksymalnie 5 wersów i 30 znaków w wersie.
Pod stwierdzeniem „wydawać by się mogła” kryje się szczere przekonanie poety, że owe 30 na 5 może być bardzo pojemne i stwarza nieograniczone możliwości kreacji. A pod „na pierwszy rzut oka” wiara poety, że tego, który naprawdę chce i ma coś do powiedzenia, nie powstrzyma pochopna ocena.- Przez ładnych kilka lat pokazywałem wyłącznie własne wiersze, przetestowałem gatunek, poznałem i doceniłem jego możliwości. Od kiedy w 2010 roku powstał portal emultipoetry.eu każdy już na własnej skórze może się przekonać czym taki wiersz jest; wystarczy, że poczuje zew.
25 tysięcy wierszy
Takich jest wielu. Do Michała Zabłockiego przez te wszystkie lata trafiło około 25 tysięcy wierszy. I wszystkie je Michał przeczytał, część odrzucił, a kilka tysięcy mogli przeczytać wszyscy ci, którzy przystanęli na Brackiej. - Wiele osób przez ten portal przeszło, bardzo wiele osób wciąż pisze, o większości nie wiem nic, prawie nic. Może znam ich wiek, może coś więcej, ale to mi wystarcza. Ale są też poeci, którzy przysyłali teksty, a dziś publikują świetne tomiki. Jak choćby Michał Muszalik ze Śląska. Potraktował portal jako miejsce przyjaznego testowania, a później wyfrunął dalej. Właśnie został zwycięzcą plebiscytu na Orfeusza Czytelników 2022 za tomik Hotel Globo.
Z wierszami na mury jest więc tak, że sporo ludzi pisząc te krótkie formy, uczy się dyscypliny, budowania atmosfery, uczy się szacunku do słowa. Dla wielu staje się początkiem przygody z poezją, dla wielu formą ostateczną. Składają swoje własne tomiki, wydają je, albo publikują wiersze w różnych poetyckich przestrzeniach. Uczą się, podążają. - Czasami sugeruję zmianę; wtedy, kiedy widzę, że jest potencjał, jest pomysł, jest nowe, ale coś kuleje. Wówczas proponuję, podpowiadam. I dzięki temu jest w tym procesie czas na naukę i doskonalenie.
Z akcją wierszy na murach jest też tak, że nie dzieli a łączy. Pokolenia, mody, trendy, poglądy, przekonania. Dzień po wersach siedemdziesięciolatka, ląduje na ścianie wiersz nastolatka, po którym wyświetlany jest tekst czterdziestolatka. Różne, jedne bardziej tradycyjne, klasyczne, inne eksperymentalne, zaangażowane bardziej czy mniej. - Wybierając je staram się nie puszczać ekstremów, zarówno językowych jak i i światopoglądowych - mówi Michał i dodaje: - Obserwuję, że dla młodych ta forma bywa bardziej niewygodna, są przyzwyczajeni do amorficznej, bardziej nieuporządkowanej. A tu jednak trzeba popracować, wyważyć słowa, dyscyplinować się. Jedni szybko się zrażają, inni wracają po jakimś czasie z bardziej dopracowanym wierszem, doceniając, że wszystko w tej formie jest dozwolone, ale w ramach formalnego ograniczenia.
Są tacy, którzy wysyłają swoją poezje od kilkunastu lat, są tacy, których zadowoliła jedna prezentacja i nigdy się już na murach nie pojawili. - W tych szybkich czasach poezja może szybko docierać do ludzi. Ale aby tak się stało, musi spełnić kilka warunków, między innymi być komunikatywna. Współczesna ma jednak z tym problem, bywa hermetyczna, skomplikowana, niedostępna. Oczywiście tu zaraz pojawi się pytanie o piękno, o to, jak kształtować dziś smak? Nie jestem zwolennikiem konserwatywnej formy, ale też obcy mi jest zachwyt nad instagramowymi czy tiktokowymi poetyckimi eksperymentami. Zawsze jest tak, że zmianę pokoleniową wymusza awangarda. I super, o ile nie jest to tylko awangarda szoku i popularności, pusta w środku jak wydmuszka. Doceniam ją, kiedy stoi za nią twórca, który wie w co gra, w jakim idzie kierunku. W taką awangardę wierzę.
Życie
Michał Zabłocki wierzy też, że wiersze na murach jeszcze dużo mają do zaoferowania, nowego i starego, cichego i głośnego. Bo mówią o ważnych rzeczach, o ludziach i o tym, co ich cieszy i boli. O wojnie, stracie, o śmierci, narodzinach i radości. A przecież to wszystko toczy się dopóki wydarzać się będzie życie.
Wiersze na mury
Projekt rozpoczął się autorską akcją Michała Zabłockiego „366 wierszy w 365 dni” w październiku 2002 roku. Od tego czasu poezja jest obecna na fasadzie kamienicy przy Rynku Głównym. Od 27 września 2010 wybór wierszy dokonywany jest spośród dziesiątek i setek propozycji napływających z całej Polski, a nawet z zagranicy. Ich liczba sięga już 25 tysięcy! W 2014 i 2015 roku w każdym pierwszym tygodniu miesiąca wyświetlane były wiersze z Sieci Miast Kreatywnych UNESCO w dziedzinie literatury - Dublina, Dunedin, Edynburga, Heidelbergu, Granady, Iowa City, Melbourne, Norwich, Pragi i Reykjaviku. Każdego dnia prezentowano wiersze z innego miasta w polskiej i angielskiej wersji językowej.
W 2022 roku prezentowane były wiersze poetów ukraińskich.
W grudniu ubiegłego roku wydana została Wiersze na murach 2010-2020. Antologia (Poems On The Walls 2010-2020. Antology) To wybór 245 spośród 3657 wierszy wyświetlonych w latach 2010-2020 na murze przy ul. Brackiej 2 w Krakowie w ramach akcji Wiersze na murach
Aby czytać wiersze na murach wejdź tutaj: http://www.emultipoetry.eu/pl/walls/ Aby pisać wiersze na murach wejdź tutaj: http://www.emultipoetry.eu/pl/game/