Jak o polsko-ukraińskich relacjach Polacy rozmawiają przy stole? Empatię zastąpiła rywalizacja
- Jest sporo trudnych kwestii w naszych obecnych relacjach, ale plusy przeważają dlatego powinniśmy się uczyć, jak sobie ułożyć te polsko-ukraińskie relacje dziś i w przyszłości. Trzeba przy tym pamiętać, że Ukraińcy walczą także w naszym imieniu, produkują także dla nas, a obywatele Ukrainy wprowadzają do naszego społeczeństwa wiele kulturowo dobrych elementów. Nie ma powodu, by traktować ich jak rywali - mówi psycholog społeczny i ekspert w dziedzinie negocjacji prof. Zbigniew Nęcki, podsumowując to, o czym przez dwa ostatnie lata rozmawialiśmy przy polskich stołach w kontekście wojny, którą toczy Ukraina.
W lutym 2022 roku Polacy ponad podziałami pospieszyli ze wsparciem dla Ukraińców. 90. procent naszych rodaków popierało tę pomoc, a socjologowie mówili o sytuacji unikatowej w skali świata w tym kontekście. Badania CBOS przeprowadzone latem ubiegłego roku wskazują, że to poparcie spadło do 75 proc. To nadal bardzo dużo, ale pokazuje pewną tendencję. Co się dzieje?
Jednym z motywów działań prospołecznych, poświęcania swojego czasu, energii, pieniędzy na rzecz innych ludzi, wynika z dwóch norm, które każdy z nas ma. Pierwsza z nich to moralny obowiązek, zgodnie z którym należy pomagać potrzebującym. Nie oznacza on pomocy w ogóle, ale właśnie osobom, które tej pomocy potrzebują. I tak było w lutym 2022 roku, kiedy wszyscy Ukraińcy, którzy docierali do Polski potrzebowali pomocy. Teraz patrzymy na to inaczej: owszem, Ukraińcy nadal potrzebują naszej pomocy, ale nie wszyscy i być może wcale nie ci, którzy przyjechali do Polski, a ci, którzy zostali. Wobec tego nastąpiła redefinicja obiektu, który musimy wspierać. Druga reguła to norma dotycząca wzajemności: jeśli ktoś zrobił dla ciebie coś dobrego, odwzajemnij to. Gdzie wzajemność w tej sytuacji? Otóż w tej kwestii działa to, co się dzieje na froncie ukraińskim i przekonanie, że Ukraina walczy także za nas, pełniąc rolę, którą przez wieki pełniła Polska, czyli przedmurza chrześcijaństwa, Europy. I za to trzeba się odwdzięczyć jakimiś działaniami pomocowymi. Niezywkle ważnym motywem tej niezwykłej pomocy jest też emocjonalna empatia. Polacy potrafią zrozumieć Ukraińców, bo nasz kraj był również zaatakowany przez sąsiadów, doświadczył rozbiorów i prześladowań oraz osamotnienia w tych sytuacjach. Jesteśmy więc wyczuleni na sytuację zagrożenia bytu innych krajów.
Rzeczywiście empatia i emocje były pewnie najsilniejszymi motywatorami do pomocy.
Naszą wrażliwość na cierpienie na pewno pobudzały te straszne zdjęcia z frontu, zniszczone domy, płaczące dzieci. To rusza mocno i na początku też takie obrazy były bardzo eksponowane w mediach. Ważny był też emocjonalny powód - to pokazują różne badania - chętniej pomagamy ludziom, których nieszczęście obserwujemy od początku, np. kiedy jesteśmy świadkiem potrącenia reagujemy chętniej, niż kiedy napotykamy ofiarę potrącenia, ale nie widzieliśmy samego zdarzenia. W przypadku Ukrainy jesteśmy świadkiem tej operacji wojennej od samego początku. I to miało wpływ na nasze uczucia: gniew, oburzenie na napastnika i współczucie dla ofiar. Otworzyła się duża paczka emocjonalna.
Teraz emocje opadły?
Trochę przywykliśmy do nieszczęścia. Oswoiliśmy się z dronami, pociskami, co osłabia naszą wrażliwość emocjonalną i gotowość do wszelkiego rodzaju poświęceń. Zresztą długofalowe działania na emocjach nie są dobre. Krótki zryw emocjonalny jest potrzebny, ale później trzeba uczucia zastąpić bardziej stabilną podstawą. Jednak zostaje wciąż aktualny niezwykle istotny bilans użyteczności, mówiąc wprost: nam się opłaca pomagać Ukraińcom. Korzyści mamy na wielu różnych poziomach, żeby wymienić pożytki takie jak ten, że zyskaliśmy wiele rąk do pracy i to takiej, której Polacy nie za bardzo chcieli wykonywać, głównie fizycznej np. personel hoteli czy sklepów. To się teraz zaczyna zmieniać, ponieważ Ukraińcy jakoś się przez ten czas zaaklimatyzowali i już też nie idą jak w dym do byle jakiej pracy. Zaczynają stawiać warunki.
I to zdecydowanie najbardziej nam się nie podoba.
I wpływa negatywnie na naszą gotowość do pomagania. Bilans użyteczność w relacji do Ukraińców trochę się więc popsuł, choć wciąż na korzyść działa także fakt, że do Polski przyjechało dużo dzieci i młodzieży, co odmładza nasze społeczeństwo.
Zaczynamy jednak dostrzegać minusy. Roszczeniowość w badaniach i rozmowach przy stole wysuwa się na pierwszy plan.
Kłuje nas w oczy i w serca to, że Ukraińcy mają bonusy, których my nie mamy, jak np. dostępność do kilku mieszkań, rozmaite socjale, dostęp do edukacji, zwłaszcza gdy mówimy o żłobkach i przedszkolach dostępnych na takiej samej zasadzie jak Polacy. I to powoduje zmianę postrzegania Ukraińców z ofiar w rywali, którzy zabierają cząstkę naszego dobrostanu. Jeśliby to podsumować, to okazuje się, że wcale nie są tak potrzebni jak myśleliśmy, współczucie maleje i temu nie ma się co dziwić - taka jest natura uczuć, że nie trwają wiecznie, teraz koncentrujemy się zatem na tym, że musimy dopłacać. Szalę przechyliła kwestia zboża. Pojawił się też problem zamożnych Ukraińców - mówię problem, bo to nas kłuje w oczy. Są zamożni więc może to oni nam powinni okazywać jakąś wdzięczność niż czerpać pomoc? Stereotyp wygłodzonego, biednego uchodźcy zastąpił tu stereotyp bogatego, aroganckiego i cwaniaczkowatego Ukraińca.
Jeden stereotyp zastąpił inny. Ale to wciąż stereotyp.
To jest generalnie zmiana obrazu Ukraińca. Skoro są tacy operatywni, nie ma powodu, byśmy się garnęli do tak wielkiej pomocy jak na początku. Zwłaszcza, że widząc młodych Ukraińców niejeden zadaje sobie pytanie o to, czy oni nie powinni być gdzie indziej. Ten mały procent tak postrzeganych Ukraińców boli nas tak bardzo, że dominuje obraz całej społeczności ukraińskiej, tak jak kilka kropel atramentu potrafi zabarwić całą szklankę wody. Inne obyczaje też okazały się problematyczne. Jest też kwestia ukrytej przestępczości - mało zbadany problem, nie mamy statystyk, ale mamy przekonanie, że w tej społeczności ukraińskiej, która do nas przyjechała znaleźli się też ludzie wątpliwego autoramentu.
Zapał zastąpiły dostrzegane problemy?
Zmienił nam się obraz Ukraińców, ale nie zmieniła się przydatność więc ten stosunek emocjonalny ze współczującego zmienił się w neutralny z elementami niechęci. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt, którego nie ma jeszcze, ale może się pojawić. Mowa o tworzeniu się zamkniętych enklaw ukraińskich. Naturalne jest, że swój do swego ciągnie, ale ten antyasymilacyjny model kulturowy nie sprzyja dobrym relacjom, co można obserwować np. we Francji i stosunkach z mieszkającymi tam Arabami. Segregacja narodowa to może być problem w długiej perspektywie także w stosunkach polsko-ukraińskich w Polsce. Jeden z najpotężniejszych negatywnych mechanizmów społecznych to podział ludzi na dwie grupy: "my" i "oni". Mamy mnóstwo danych dowodzących, że taki podział generuje naturalny konflikt. Obawiam się, że w naszych polskich głowach zamiast "my, Europejczycy" pojawia się właśnie taki podział. Jeśli to się pogłębi to przyniesie za sobą masę konfliktów.
Czy coś dobrego uda nam się wynieść z tej sytuacji?
Pozytywnym zjawiskiem jest to, że większość obywateli Ukrainy się integruje. Traktują Polskę jako swoje miejsce pracy i swój przyszły dom. Wnoszą do naszego społeczeństwa dużo dobrego: nowe pomysły i zaangażowanie, siłę i zdrowie, byleby była integracja. Trzeba dbać o dobre relacje także dlatego, że Ukraina jest wielkim, silnym krajem o ogromnym potencjale, więc współpracy z nią nie mogą zdominować złe doświadczenia. Musimy poznawać naszego sąsiada, bo co Polacy wiedzą o Ukrainie? Niewiele, koncentrując się na tym, że zabrali nam Wołyń i Lwów, a gdzie bogactwo historii Ukrainy? Polaków trzeba uczyć historii i kultury tego kraju, żebyśmy nie postrzegali go jako egzotycznego państwa. Ukraińcy zaś powinni poznawać naszą kulturę i historię. Tak tworzy się dobre, partnerskie relacje. Nie wyobrażam sobie, że teraz wszyscy ukraińscy pracownicy pakują walizki i jadą do swojego kraju. Kryzys narodowy byłby wielki.
Zbigniew Nęcki – polski psycholog społeczny, profesor nauk humanistycznych, nauczyciel akademicki, mediator i ekspert w dziedzinie negocjacji, założyciel i wieloletni kierownik Katedry Negocjacji na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego.