Anita Czupryn

Jak prezesa wkurzy żona, to wychodzi, odpala Ubera i wozi ludzi

Uber przez mobilną aplikację kojarzy kierowców i pasażerów. Dużym plusem są płatności bezgotówkowe Fot. Fot.123rf Uber przez mobilną aplikację kojarzy kierowców i pasażerów. Dużym plusem są płatności bezgotówkowe
Anita Czupryn

W poniedziałek taksówkarze zablokowali Warszawę. Sypały się groźby, kierowców Ubera obrzucono jajkami. Przyniosło to odwrotny skutek.

Wychodzimy z Galerii Mokotów. - Zamówię Ubera - mówi moja siostra i przysiada na ławeczce.

- Jeździsz Uberem? - krzywię się, no bo naprawdę. Taksówkarzom odbierają chleb, nie mają licencji, nie znają topografii miasta, a jak spowodują wypadek, w którym będziesz poszkodowana, to nie dostaniesz pieniędzy z ubezpieczenia - wymieniam jednym tchem obiegowe zarzuty. No, a poza tym - co to za pomysł, aby za przejazd pobierano ci z Twojego konta pieniądze, a Ty nie masz nad tym kontroli?

- Wybieram to, co dla mnie - zwykłego człowieka, jest korzystne. Kierowcy nie znają topografii miasta? Mają nawigację o wiele lepszą niż to, co ma w głowie stary taksówkarz. Nie trzeba znać topografii miasta, żeby jeździć po Warszawie. Jestem otwarta na Ubera, bo widzę różnicę, przede wszystkim w pieniądzach. Ale nie tylko. Wszyscy moi znajomi jeżdżą Uberem. Nawet ci, którzy przyjeżdżają ze Szwecji. Są zachwyceni. Zobaczysz - mówi siostra, zerkając na mnie z politowaniem, jednocześnie logując się do aplikacji w telefonie, która od razu nas lokalizuje. Wpisuje, dokąd chcemy jechać. Aplikacja pokazuje, który kierowca znajduje się najbliżej nas. Klika. - Bierzemy pop czy select? - pyta. - Nie wiem, o czym ty do mnie mówisz - prycham najeżona. Jak ja nie cierpię tej całej nowomowy, obojętnie, korporacyjnej, internetowej, czy uberowej. Jak ja nie cierpię tych frymuśnych nowinek technologicznych. - Opcja pop czyli popularna jest tańsza. Opcja select - ciut droższa, ale samochód bardziej wypasiony, a kierowca - sam szyk - tłumaczy cierpliwie. - Tańszą - decyduję, no bo co, kurczę. Milionerki?!

- Za trzy minuty podjedzie pan Sławek Skodą Fabią - informuje mnie siostra. - Nasz przejazd będzie kosztował 11 złotych. W Uberze od razu się wie, ile zapłacisz.

Za trzy minuty podjeżdża pan Sławek nową Skodą Fabią. Potem dowiem się, że nowa Skoda Fabia to najczęstsze auto w Uberze.

- Pani Agnieszka? - pyta pan Sławek.

- Pan Sławek? - pyta moja siostra. - To wygląda jak randka w ciemno - komentuję złośliwie. Pan Sławek z uśmiechem mówi dzień dobry. Jest elegancko ubrany - nie w garniturze, nie pod krawatem, ale koszulka typu casual nieźle opina jego umięśnione ciało. W samochodzie pachnie świeżością, z radia sączy się kojąca muzyka klasyczna. No, no.

Elegancko zajeżdżamy pod wskazany adres, jaki wklepała w telefon moja siostra. Nie ma wyciągania portfela z otchłani kobiecej torebki, nie ma nerwowego szukania drobnych, nie ma obawy, że usłyszymy: „Ale nie mam wydać”, co często mi się zdarza, gdy jeżdżę taksówkami. Bezgotówkowo oznacza bezboleśnie.

- Fajnie, fajnie - odpowiadam na nieme pytanie, malujące się na twarzy mojej uśmiechniętej siostry. - Ale i tak w to nie wejdę. Nie ma opcji. Poza tym, nie mam karty kredytowej. A nie mam - bo nie chcę mieć.

- Nie musisz mieć karty kredytowej. Wystarczy płatnicza, która jest podpięta do twojego konta. Ja też jeżdżę Uberem - mówi mi później mój 21-letni syn.

- Jeździsz Uberem? Pierwsze słyszę! - zatchnęło mnie.

- Raz zamówiłem, wyszedłem z domu, nie zobaczyłem samochodu, za to dostałem informację na telefon, że kierowca anulował przejazd - opowiada mój syn. - Wkurzyłem się, bo za anulowanie przejazdu i tak pobierają opłatę - 10 złotych.

- Sam widzisz! - mówię triumfalnie.

- Ale zaraz zamówiłem kolejny, kierowca przyjechał, opowiedziałem mu, co się stało, pokazał mi w aplikacji, jak mam to zgłosić i że pieniądze wrócą na moje konto. System od razu zsumował kwoty - tę, którą już zapłaciłem i tę, którą mam zapłacić za nowy kurs i w efekcie kurs kosztował mnie tylko 3 złote - mówi. No, patrzcie państwo! Z kłopotliwej sytuacji (bo okazuje się, że mój triumf był przedwczesny) wyrywa mnie dźwięk telefonu. Dzwoni przyjaciółka, która właśnie przyleciała do Polski z Kalifornii i zapowiedziała się z wizytą.

- No, gdzie ty jesteś? - wołam w słuchawkę. - Zamówiłam Ubera, zaraz będę - słyszę. Ona też? Do cna powariowali z tym Uberem.

Początki Ubera w Polsce
Dziś w Polsce jest ponad milion użytkowników Ubera, ta liczba wciąż rośnie i wydaje się, że nic tego nie zatrzyma. Polacy pokochali Ubera.

W Polsce Uber pojawił się w sierpniu 2014 roku, czyli prawie trzy lata temu. Byliśmy pierwszym krajem regionu Europy środkowo-wschodniej, gdzie Uber zaczął oferować swoje usługi. Na początku w Warszawie, w tej chwili aplikacja jest dostępna w siedmiu aglomeracjach: prócz stolicy, w Krakowie, Trójmieście, Poznaniu, Wrocławiu, Łodzi i w aglomeracji śląskiej. Dziś ma ponad milion użytkowników, kilka tysięcy kierowców współpracujących z aplikacją. Polska jest dla Ubera trzecim co do wielkości rynkiem Unii Europejskiej, po Wielkiej Brytanii i Francji.

- Ludzie pokochali Ubera, bo daje im możliwość podróżowania w sposób wygodny, bezpieczny i niedrogi. Nie bez powodu wymieniłam w takiej kolejności, bo w takiej właśnie kolejności wymieniają zalety Ubera użytkownicy - mówi Magda Szulc, rzeczniczka prasowa Ubera. Po pierwsze, o czym już wiem, za pomocą jednego kliknięcia w telefonie mogą zamówić przejazd, po drugie - dla Polaków, którzy plusem są płatności bezgotówkowe. Polacy chętnie korzystają ze smartfonów, z operacji bezgotówkowych, z opłat przez internet. Dziś dużą część swojego życia realizują przez telefon - wystarczy popatrzeć w metrze, czy w tramwajach - na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy nie siedzą z nosem wetkniętym w ekran telefonu.

- Z badań wynika, że Polacy korzystający z aplikacji najczęściej korzystają z budzika, ale na drugim miejscu są sprawy związane z transportem miejskim - jak dojadę i właśnie Uber. A Uber na tę potrzebę odpowiada i stąd też bierze się jego popularność - tłumaczy Magda Szulc i dodaje: - Po każdym przejeździe wystawiana jest faktura, użytkownik dostaje mailem podsumowanie przejazdu wraz z finalną kwotą za przejazd. Nie trzeba mieć przy sobie gotówki, kwota jest automatycznie pobierana z konta i nie ma tu możliwości nadużyć.

Druga rzecz to bezpieczeństwo - tymczasem brak bezpieczeństwa jest właśnie tym argumentem, jaki najczęściej podnoszą taksówkarze.

- Mam nadzieję, że uda mi się go zbić - mówi rzeczniczka Ubera. - Zacznijmy od tego, że w Uberze nie ma anonimowości. Zarówno użytkownicy, jak i kierowcy muszą się zarejestrować, podać imię, nazwisko, więc łatwiej ich zidentyfikować. Z kolei kierowcy, zanim zaczną świadczyć usługi za pośrednictwem aplikacji, muszą przejść proces weryfikacji: dostarczyć zaświadczenie o niekaralności, wyciąg z rejestru mandatów. Sprawdzamy, czy mają kandydat na kierowcę ma przynajmniej 21 lat, czy ma prawo jazdy od co najmniej roku, ale sprawdzamy również kwestie związane z samochodem. Auto musi być minimum pięcioosobowe, minimum czterodrzwiowe, w odpowiednim wieku, nie może mieć więcej niż 10, a w przypadku niektórych modeli - 15 lat. Weryfikujemy dokumentację samochodu: musi mieć ważne badanie techniczne i ubezpieczenie. Według polskiego prawa ubezpieczenie działa bez względu na charakter wykonywanego przejazdu. To ubezpieczenie chroni zarówno tych, którzy wsiadają do takiego samochodu, jak i inne osoby, które miałyby kolizje z tym samochodem. Jednocześnie weryfikujemy kwestie związane z przejrzystością podatkową. Kierowcy korzystają ze specjalnej aplikacji, która pomaga im rozliczać faktury. Wokół Ubera pojawiają się więc narzędzia, które pomagają kierowcom prowadzić działalność gospodarczą, zostać przedsiębiorcami - wymienia Magda Szulc.

Daj gwiazdkę
Duże poczucie bezpieczeństwa użytkownikom daje też możliwość oceny kierowcy: mogą przyznawać kierowcy od jednej do pięciu gwiazdek. Dowiaduję się, że średnia w Polsce to 4,83. Jeśli kierowca spadnie poniżej określonego poziomu, jest dezaktywowany z platformy i nie może świadczyć usług za jej pośrednictwem.

Ale ten kij ma dwa końce - dowiem się później od pana Daniela - kierowcy Ubera, który zabiera mnie na przejażdżkę po Warszawie. - My również oceniamy pasażerów, przyznając im gwiazdki. Kierowca nie może przyjąć kolejnego pasażera, jeśli nie oceni ostatniego. Jeśli pasażer zachował się niewłaściwie, zanieczyścił auto, to ja też wystawiam mu niską ocenę. Uciążliwy klient też nie ma szans. Jeżeli ma niską średnią ocen, ma zablokowaną aplikację, do wyjaśnienia. Więc to działa w dwie strony. Kierowcy też patrzą na oceny pasażerów. Jeśli któryś z nich ma ocenę niższą niż 4,6, to oznacza, że coś jest nie tak. Na szczęście takich osób jest mało. Może ze 4 osoby trafiły mi się mało przyjemne, ale może miały akurat zły dzień? Najczęściej jednak wożę ludzi pełnych energii, z poczuciem humoru, takich, którym podoba się jazda z Uberem. Jednego dnia - wspomina pan Daniel - podjechał po klientkę przy Muzeum Kopernika. Obok jest salon Bentleya i Ferrari. - Z salonu wyszła pani, wsiadła do samochodu, opowiada, że mąż chce kupić lamborghini, a ona uważa, że bentley jest lepszy. I tak sobie rozmawiamy, jakbyśmy mówili o wyższości bułki z sezamem nad bułką z makiem, tylko że pani mówiła o „bentleyach”, „ferrarich” ja robiłem dobrą minę - śmieje się kierowca. W ogóle był zaskoczony, myśląc, że z Ubera korzystają głownie młodzi ludzie. - Wśród klientów mam bardzo dużo starszych ludzi. Wiozłem raz panią 82-letnią, miała smartfonik, byłem w szoku, że to ogarnia. Jeździła do lekarza i z powrotem. Syn zainstalował aplikację, pokazał i sobie radzi. Aplikacja jest prosta, intuicyjna, nikt nie ma z tym problemu.

Na trzy tysiące przejazdów pan Daniel uzyskał dwa tysiące najwyższych ocen od klientów, jakich woził. Nic więc dziwnego, że w Uberze zaproponowano mu, aby z opcji Pop przeszedł na droższą opcję Select. Nie chciał. Stwierdził, że jego samochód jest zbyt skromny, a klienci, zamawiając droższą wersję spodziewają się naprawdę niezłych aut.

- Usługę select przygotowaliśmy dla klientów biznesowych. Oni oczekują często jeszcze wyższego standardu. W tej opcji mogą się logować kierowcy z samochodami o podwyższonym standardzie, lista jest dostępna na stronie internetowej. To samochody młodsze niż wyznaczone 10 czy 15 lat, w zależności od modelu. A kierowcy mają najwyższe oceny. Ta usługa jest droższa, ale wybierają ją też i ci klienci, którzy jadą na, albo z lotniska, mają więcej bagażu, bo to też zwykle bardziej przestronne samochody - informuje mnie rzeczniczka Ubera. Pan Daniel sypie konkretami: - Na selekcie jeżdżą auta lepsze, takie jak na przykład Audi A8. Słyszałem też o prezesie dużej firmy, który ma najnowszy model BMW serii 7 i jak go żona zdenerwuje, to wychodzi, odpala aplikację Ubera, loguje się i jeździ, żeby porozmawiać z ludźmi. Jest też gość, który ma wypożyczalnię samochodów i jeździ na Uberze - codziennie innym samochodem. A jest to wypożyczalnia klasy premium, więc jeździ beemkami. Jeżdżą więc i auta warte 200 tysięcy - opowiada kierowca Ubera.

Kim są kierowcy Ubera
20 procent kierowców, którzy nie mieli wcześniej pracy, dziś znaleźli zatrudnienie w Uberze, dzięki czemu weszli z powrotem na rynek. - Nawet jeśli ktoś teraz szuka pracy, to polecam pojeździć na Uberze. Spotyka się mnóstwo ludzi z różnych branż, a oni często szukają pracowników. Ja sam dostałem ze 20 propozycji pracy w różnych firmach. Słyszałem: „Boże, pan jest taki normalny! Proszę, tu jest moja wizytówka.

Ciekawostką jest to, że kierowcami Ubera mogą zostać też osoby mało słyszące, bądź w ogóle niesłyszące, korzystając ze specjalnie dla nich przygotowanej aplikacji.

- To są bardzo dobrze kierowcy, którzy nie mogliby zostać taksówkarzami. W Uberze mamy dziś ponad 200 kierowców korzystających z aplikacji dla niesłyszących. I mają bardzo dobre oceny pasażerów - dopowiada Magda Szulc. Ale to nie wszystko. 17 procent kierowców korzystających z aplikacji Ubera, to taksówkarze z licencjami. Wybierają Ubera, bo daje im elastyczność. Zjeżdżą kiedy chcą, jak chcą, nie mają wyznaczonych godzin, ani dyżurów. Ich przychód zależy od tego, ile faktycznie przepracują.

Rozmawiając ze znajomymi, którzy korzystają z Ubera, często słyszałam porównania do znanego portalu Airbnb, które pozwala na wynajmowanie mieszkań czy pokoju na całym świecie. Tu też istnieje system ocen, tu też nie ma anonimowości. Osoby, które zniszczą mieszkanie, nie mają szans wynająć następnego, a również właściciel, który jest nie w porządku, nie ma szans nadal wynajmować.

- Na początku istnienia Airbnb hotelarze, podobnie, jak dziś taksówkarze w Polsce, też dostawali wścieklizny. Trzeba jednak rozumieć współczesne czasy, nowe podejście i współczesną ekonomię. Ludzie mają prawo wybierać to, co uważają najlepsze dla siebie. Z Airbnb korzystam podróżując po świecie. W Paryżu - wynajęłam piękny domek. Za taką cenę nie dostałabym pokoju w hotelu. W Brukseli byłam mieszkałam u dziewczyny, która na weekendy szła mieszkać do swojego chłopaka, a swoje mieszkanie wynajmowała, mając dodatkowy zarobek - opowiada koleżanka.

Dla wielu kierowców w Polsce, która wciąż przecież jest niebogatym krajem, Uber również jest dodatkowym źródłem przychodu - 70 procent kierowców Ubera dorabia sobie, korzystając z tej aplikacji. Są kierowcy, którzy w sezonie sprzedają truskawki, czy czereśnie przed stacjami metra, a zimą jeżdżą Uberem. Są tacy, którzy mają pracę zimową, a latem dorabiają „na Uberze”. Są i tacy, którzy dzięki Uberowi - jak na przykład pan Daniel, stali się przedsiębiorcami - szefami swojej własnej firmy.

- Mam 25 lat, z zawodu jestem barmanem, pracowałem w gastronomii. Kto zna tę branżę, to wie, że jest to ciężki kawałek chleba. Miałem też wcześniej doświadczenia jako kierowca - luksusową limuzyną woziłem gości na Forum Ekonomicznym w Krynicy. To przedsmak tego, co robię teraz. Do Ubera trafiłem przypadkiem. Wracałem raz z imprezy, chciałem zamówić taksówkę. Znajomy zapytał: „Nie korzystasz z Ubera?” A kiedy już skorzystałem, to pomyślałem, żeby samemu dorobić. To było w lipcu, rok temu. Założyłem działalność gospodarczą. Nie miałem auta, ale można wypożyczyć. Dziś nawet skłonny jestem uważać, że nawet bardziej opłaca się jeździć wypożyczonym, niż własnym - mówi pan Daniel.

Ale on po trzech miesiącach pracy w Uberze, jeździ już swoim - jako, że ma swoją firmę, mógł wziąć samochód w leasing. - I w taki to szybki sposób jedno moje marzenie się spełniło, bo zawsze chciałem mieć auto z salonu - śmieje się. Uber go wciągnął, jeździ sporo, ale to nie jedyna możliwość zarobkowania. - Rozszerzam działalność o mobilny barek weselny. W okresie letnim, kiedy jest dużo wesel, jadę na przyjęcie ze swoim barkiem na kółkach, rozkładam się i cały wieczór obsługuje gości. Ale to Uber nadal jest podstawą moich dochodów. Podoba mi się to, ze sam zarządzam swoim czasem. Zawsze to lubiłem. Chcę jeździć - to jeżdżę. Zresztą kursy są non stop, nie trzeba stać na postojach, nie trzeba czekać.

Pan Daniel wspomina, że kiedy zaczynał jeździć na Uberze rok temu w lipcu, to bywało, że nocami w weekendy na światłach stawało pięć-sześć taksówek i on jeden - z Ubera. Dziś proporcje się odmieniły. Na światłach stoi osiem „Uberów” i jeden taksówkarz.

Po czym poznać Ubera
Taksówkarze psim swędem wyczuwają kierowców Ubera. Zresztą, pewne znaki charakterystyczne są. W Uberze jeździ najwięcej aut marki skoda Fabia albo Dacia Logan.

- Po czym nas rozpoznają? Wystarczy parę razy wyjechać na miasto, pokręcić się i Ubera widać. Po pierwsze widać zamontowany telefon z aplikacją, świeci się mapka Google. Po drugie - popularne auto na Uberze to skoda Fabia. Bo najtańsze auto, w niskiej cenie, więc najczęściej nowe. Po trzecie, śmieję się, że jak widać wlew gazu, to na pewno Uber, bo większość jeździ na gazie. No i pasażer z reguły siedzi z tyłu - wylicza pan Daniel. I dodaje: - Różnimy się tym, że nie mamy żadnych napisów na drzwiach, że to zwyczajny, cywilny samochód. Różnimy się tym, że u nas rozliczenie jest bezgotówkowe, więc nie ma problemu z niedziałającym terminalem, czy brakiem drobnych do wydania reszty. A w czym jesteśmy lepsi? Nie chcę atakować kierowców taksówek - odpowiada wymijająco.

Ale oni was w poniedziałek zaatakowali - mówię.

- Słyszałem o tym - bagatelizująco macha ręką pan Daniel. - Mamy specjalną aplikację - komunikator tylko dla nas, przez który przesyłamy sobie informacje o tym, co się dzieje na mieście. Ataki się zdarzają. Są nieprzyjemne sytuacje. Jak taksówkarz zobaczy Ubera, to zawsze „serdecznie” pozdrowi. Ale ja wiem, jak nas traktują klienci. Mówią: „Uber ma styl”. Mówią: „O, jak tu czysto”. Mówią: „O, pan powiedział dzień dobry”. Myślę sobie, że to dzięki konkurencji Ubera, standard taksówek też się polepszył. Jest wiele nowych samochodów, a taksówkarze mają klasę - mówi pan Daniel.

W poniedziałek klienci pana Daniela wyrażając swoje opinie na temat protestu taksówkarzy, podawali przykłady, że przecież listonosze też powinni strajkować przeciwko emailom, a handlarze z bazaru Różyckiego powinni wyjść na drogę i zaprotestować przeciwko allegro czy innym serwisom sprzedażowym. Tymczasem świat się zmienia, czy tego chcemy, czy nie. Taksówkarze udowadniają, że oni w tym pędzie świata zostają trochę z tyłu. Zawsze się między sobą tłukli, organizowali swoje strefy - wystarczy wjechać na ulicę Mazowiecką - tam stoi tylko jedna korporacja. Na Rozbrat - znów taksówki tylko jednej korporacji. Inna taksówka nie ma szans się zatrzymać, bo zaraz jest awantura.

- Nie ma więc co się dziwić, że jak działalność rozpoczyna inny przewoźnik, to zaczynają z nim walczyć. Ale nie jest to normalne, bo normalny człowiek się tak nie zachowuje - mówi kierowca Ubera.

- W poniedziałek po prostu skupiliśmy się na tym, co robimy, czyli umożliwiliśmy mieszkańcom bezpieczny i wygodny sposób przemieszczania się po mieście. Naprawdę wierzymy, że dla mieszkańców współczesnych miast ważne jest, żeby mieli wybór. W zależności od tego, jaką mają potrzebę, preferencje, aby wybrali taki środek transportu, jaki jest im w danej chwili potrzebny. W przypadku tych dwóch modeli - Ubera i taksówek wyraźnie widać, że są to modele, które mogą obok siebie współistnieć. Będą klienci, którzy nie będą chcieli podpinać karty płatniczej czy kredytowej i rozliczać się bezgotówkowo, wolą złapać taksówkę na ulicy, a to jest to, czego kierowcy Ubera robić nie mogą. W przypadku Ubera użytkownicy mogą wyłącznie zamówić przejazd przez aplikację, nie ma specjalnych postojów, nie ma łapania pojazdu na ulicy. Są więc i dwa rodzaje klientów. Ale od trzech lat, od kiedy jesteśmy na rynku ciekawe jest to, że liczba licencji taksówkarskich rośnie w całej Polsce - mówi rzeczniczka Ubera.

W samej Warszawie liczba licencji wzrosła o 20 procent. A to oznacza, że jest coraz więcej klientów na usługi i są to usługi różnego rodzaju. Z badań wynika też, że 60 procent przedsiębiorstw taksówkarskich jest w bardzo dobrej, albo dobrej sytuacji finansowej. To również pokazuje, że rynek rośnie i współistnienie różnych środków transportu jest bardzo ważne. Współczesna miejska mobilność się zmienia. Ludzie zostawiają własne samochody w garażach, po centrach miast przemieszczają się transportem publicznym, albo łączą to z transportem indywidualnym.

- Chodzi o to, aby ludzie mieli wybór, a to jest ważny czynnik, który wpływa na jakość życia w miastach - mówi Magda Szulc. Zresztą, to w końcu taksówkarze mają więcej przywilejów: są na karcie podatkowej, płacą zryczałtowany podatek miesięcznie 250 zł. Kierowcy Ubera płaci 19 procentowy podatek.

Można zrozumieć wściekłość taksówkarzy, bo odchodzą od nich klienci. Ale w związku z tym rodzi się pytanie, co lepszego taksówkarze mogą zaproponować? To odwieczny konflikt w biznesie - pojawia się konkurencja, która daje coś taniej. Taksówkarze, chcąc się wyróżnić i przyciągnąć klientów, muszą znaleźć sposób. Blokowanie konkurencji to nie jest najlepszy pomysł. Zwłaszcza, że Uber kompletnie zmienił obraz współczesnego kierowcy.

Anita Czupryn

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.