Krowa, mućka, krasula - tak zwyczajowo się określa zwierzę, bez którego trudno byłoby wyobrazić sobie krajobraz polskiej wsi. Nim na tym tle pojawi się opowieść o przestępczym procederze Dominika K., warto kilka słów podać o tym dziewiętnastolatku.
Kawaler, 182 cm wzrostu. 82 kg wagi, oczy piwne, blizna na nodze. Te anatomiczne szczegóły znalazły się w w policyjnych protokołach jego przesłuchań.
Chłopak z BMW
Napisano tam także, że Dominik jest bezdzietny, ma wykształcenie gimnazjalne i był karany, ale za niezbyt poważne przestępstwo, czyli jazdę autem bez uprawnień. Stracił prawko za przekroczenie dozwolonych 21 punktów karnych łamiąc przepisy o ruchu drogowym.
Chłopak kupił sobie używane BMW warte 15 tys. zł, rocznik 2000, i we wsi nim szpanował. Trudno byłoby od niego wymagać, by taką „gablotę” trzymał w garażu. Przez roztargnienie jakoś często zapominał, że na drodze nie jest sam i że obowiązuje ograniczenie prędkości. Gdy stracił prawo jazdy to pechowo jeszcze dwa razy wpadł w ręce policji w Krakowie i w Kazimierzy Wielkiej, w woj. świętokrzyskim. Dostał mandat i jechał dalej, ale w papierach ślad został. Zamożny nie był, więc pomagał wujkowi na posesji w Skalbmierzu; ten mu wypłacał dniówkę rzędu 30 - 50 złotych. Dominik miał jednak większe potrzeby finansowe.
Od kumpla usłyszał, że jest całkiem niezły interes z krowami. Wystarczy je skupować od rolników, zawozić do ubojni i zysk jest murowany. Wcześniej, z ojcem, Dominik brał udział w niejednej transakcji z krasulami i potrafił ocenić ich wiek, stan zdrowia i wagę. Tak mu się spodobał ten pomysł kolegi na zarabianie kasy, że postanowił wprowadzić go w życie.
Interes z krowami
Z krową to nic, ale byka zagonić na furgonetkę to nie łatwa sprawa, dlatego potrzebował wspólników.
Brał więc na robotę młodszego brata lub korzystał z pomocy znajomego, 24-letniego Adriana, oraz 22-letniego Kamila. Oni dwaj mieli prawo jazdy i mogli prowadzić dostawczego iveco, na którego ładowali krowy. Sferą pozyskania klientów i przekonania ich do interesu zajmował się wyłącznie Dominik.
Jako chłopak ze wsi doskonale wiedział, że znakomitym źródłem informacji na temat sprzedawców bydła może być miejscowy weterynarz. Wszedł więc w bliższą znajomość z jednym z nich i zaproponował mu 500 złotych za każdą krowę, którą uda mu się kupić od rolników.
Weterynarz doskonale się orientował, kto co trzyma w chlewie, która krowa będzie miała cielaki i który byk jest w dobrej kondycji. Podczas zwyczajowych wizyt u rolników wspominał, że ma chętnego na ich bydło.
Czytaj więcej i dowiedz się:
- jak Dominik oszukiwał rolników?
- ile warte były zwierzęta, które zrabował młody przestępca?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień