Jaki tam ze mnie bajkopisarz? Zadymiarze w Sali Lustrzanej mieli petardy. Przypadek?

Czytaj dalej
Fot. Gazeta Krakowska
Łukasz Winczura

Jaki tam ze mnie bajkopisarz? Zadymiarze w Sali Lustrzanej mieli petardy. Przypadek?

Łukasz Winczura

Bernard Karasiewicz stanął do konfrontacji z narodowcami, którzy przerwali spotkanie działaczy PO. Szef Platformy w powiecie tarnowskim uważa, że poziom politycznych sporów jest coraz słabszy.

“Bajkopisarz Karasiewicz”, napisał o panu na facebooku posiadacz nicka „Radek Radek”.

Widziałem ten wpis. Nie zrobił on na mnie wrażenia. Każdy ma w internecie prawo do wyrażania swoich poglądów, byle nie obrażać drugiego. Gęby zamykano ludziom w latach 70. Szkoda, że Radek Radek nie miał odwagi podpisać się z imienia i nazwiska.

A jest pan naprawdę pewien, że demonstrujący w Sali Lustrzanej podczas spotkania z Grzegorzem Schetyną mieli ze sobą materiały pirotechniczne?

Tak, bo powiedzieli mi o tym prezydent Roman Ciepiela i prowadzący spotkanie Robert Wardzała. W pewnym momencie, jak pan pamięta, wezwano policję. I kiedy mundurowi na korytarzu przeszukiwali plecaki demonstrujących, znaleziono u nich petardy. A dodatkowym faktem świadczącym, że mieli złe zamiary, jest fakt, że każdy miał przy okazji równo po 20 złotych w kieszeni.

I co z tego?!

A nie uważa pan, że to mogła być zaliczka za wywołanie zadymy na naszym spotkaniu? Może więcej mieli dostać później? Głośno myślę.

Ale z drugiej strony, to wielki szacun dla pana.

Dziękuję, choć nie bardzo wiem, za co.

Za to, że kiedy wszyscy siedzieli jak trusie, tylko pan ruszył w bój z Młodzieżą Wszechpolską. Na zdjęciach widać, jak pan przepycha się z demonstrantami.

Nie przepychałem się. Wziąłem tylko mikrofon i podszedłem do nich, bo coś tam krzyczeli ukryci za szmatą. To był dla mnie kibolski krzyk faszyzującego rozpasania. Nie ukrywam, że to dla mnie przerażające. Choć z drugiej strony żal mi tych chłopaków.

Doszło do ostrej wymiany zdań?

Kiedy podszedłem, to odniosłem wrażenie, że oni po prostu zgłupieli. Mówię im: „wyjdźcie zza tej szmaty, przedstawcie się, zadajcie pytanie”.

Zadali?

Jeden z nich przedstawił się i zadał. A ja biłem mu za to brawo.

I nabawił się pan kontuzji, po której trafił pan do szpitala.

Do szpitala nie trafiłem po owacjach. Musiałem wyleczyć kolano. Swoje w kolejce odstałem. Całe pół roku.

Szybkiego powrotu do zdrowia.

Dziękuję.

Błędem rządów PO było wychwalanie tylko siebie. A ojcami sukcesu byli wszyscy Polacy.

Przyzna pan, że poziom publicznej dyskursu w Polsce coraz bardziej oscyluje w kierunku schamienia. I to z każdej strony....

Ale to narasta od wielu lat.

Od kiedy mniej więcej?

Od czasów rządów SLD z lat 2001-2005. Wtedy zaczęto wspomagać Samoobronę i pozwalać jej na bezkarne łamanie prawa. Wysypywanie zboża, jawna przemoc fizyczna. Do czasów Samoobrony wszystko było na pewnym poziomie. Rozumiem demonstracje, głośne krzyki, nawet przeżyję palenie opon. Ale gdy dochodzi do przemocy fizycznej, o, to już nie. Także jako samorządowiec głośno protestuję przeciw dewastacji mienia, bo to własność publiczna. Na drugim biegunie dyskusji zawsze będzie dla mnie Okrągły Stół, gdy po dwóch stronach siedli odwieczni antagoniści i udało im się porozumieć.

Jak pan skomentuje pikowanie Platformy w sondażach? Macie niespełna 20 procent.

Podchodzę do tego spokojnie. Na obiektywną ocenę okresu działań Platformy przyjdzie jeszcze czas. Bo na szali mamy osiem lat naszych rządów i dopiero rok rządu PiS.

Ale jakieś analizy przeprowadzacie.

Myślę, że błędem było to, że wychwalaliśmy tylko siebie. Niejednokrotnie jednoosobowo. Przyjeżdżał na przykład jakiś poseł czy minister i mówił: „Ja zrobiłem, ja wybudowałem, ja załatwiłem”. I wszystkie zasługi przypisywał sobie. To dla wielu mogło być denerwujące, a ludzie mieli prawo czuć się niedowartościowani. Przecież wszystkie inwestycje powstawały z podatków, które każdy z nas płaci, ewentualnie z kredytów, które prędzej czy później trzeba będzie spłacić.

Tak w ogóle, to jakaś miałka ta cała dzisiejsza opozycja wobec PiS. Na dokładkę pasjami sama strzela sobie w kolana, jak w przypadku Ryszard Petru czy Mateusza Kijowskiego.

Tu odpowiedź jest prosta. Jesteśmy młodą, niedojrzałą demokracją. Myślę, że siedzimy jeszcze w oparach komunizmu. Ludzie cały czas myślą, że nie mają wpływu na to, co się dzieje.

Przyjeżdżał na przykład jakiś poseł czy minister i mówił: „Ja zrobiłem, ja wybudowałem, ja załatwiłem”. I wszystkie zasługi przypisywał sobie.

Głośno mówi się o kryzysie przywództwa w PO.

Nie podzielam tego zdania. Bo po mocnej osobowości Donalda Tuska urodziło się kilku zdolnych, równoległych liderów, którzy dojrzałymi politykami stali się tuż po czterdziestce. To choćby Rafał Trzaskowski, Borys Budka czy Krzysztof Kwiatkowski. I tak myślę, że tylko u nas i może w PSL są jeszcze demokratyczne formy wyborów.

A w Tarnowie takiego kryzysu nie ma? Szerokim łukiem omijają się choćby Urszula Augustyn z Robertem Wardzałą.

Ciężko mi się wypowiadać o tym, co dzieje się w Tarnowie, bo ja akurat odpowiadam za powiat. A tu sytuację mamy okrzepłą. Myślę, że w Tarnowie robiono ten błąd, że usiłowano na siłę „pompować” w działaczy koła partii. Po czym okazywało się, że wszystko jest patykiem po wodzie pisane.

Ale zaraz, zaraz, podobna sytuacja - jeśli mówimy o powiecie - była zdaje się w Szerzynach.

Tak, tam jeden pan chciał „napompować” koło, ale do konfliktu nie dopuściłem i ów działacz pożegnał się z PO.

Na fali spadku sondaży czujecie odpływ aktywu?

Moje środowisko polityczne, z którego się wywodzę, czyli starych działaczy SKL, nie ucieka, bo nie mamy powodów. Większość z nas to osoby, które od 27 lat działają w samorządzie, często w opozycji do polityki. Nam na sercu leżała przede wszystkim poprawa infrastruktury wiejskiej, czyli telefonizacja, gazyfikacja, wodociągowanie. Platforma dawała nam możliwości działania. Nie byliśmy w niej tłamszeni.

Jestem praktykującym katolikiem i obyczajowym konserwatystą. Na demonstracji niosłem flagę narodową, którą wziąłem z domu.

Podoba się panu pomysł kadencyjności w samorządach, o którym mówi ostatnio PiS?

To nie jest pomysł PiS. Pamiętam, jak rozmawiałem o tym z nieżyjącym już niestety posłem Wiesławem Wodą w czasach rządów koalicji PSL-SLD. Różne były pomysły. Dwie kadencje - w porządku, trwające jednak po 5-6 lat, ale ze specjalnym dodatkiem do emerytury dla ustępujących.

Czemu?

Bo wówczas projektowano też zapis, że ustępujący wójt, burmistrz czy prezydent nie może pracować w firmie, która otrzymywała zlecenia od gminy. To gdzie on miałby szukać roboty? Poza tym jaka byłaby motywacja do pracy szczególnie w drugiej kadencji?

PiS mówi o walce z lokalnymi klanami samorządowymi.

Jarosławowi Kaczyńskiemu chodzi o paraliż samorządu i powrót do centralnego zarządzania. A jeśli mówimy o klanach, to ktoś zastosuje sobie model rosyjski: dziś prezydentem jest Putin, jutro Miedwiediew i tak wkoło Macieju.

A jak niwelować konflikty między radą a prezydentem, jak mamy to w Tarnowie?

Może warto rozważyć model amerykański, gdzie wygrywający w wyborach bezpośrednich ma coś w rodzaju „głosów elektorskich” jak w USA.

Panu który model odpowiada?

Skandynawski czy szwajcarski, gdzie wiele decyzji jest podejmowane poprzez dialog z mieszkańcami, poprzez referenda czy budżety obywatelskie. Stosuję to w swojej gminie z dobrymi efektami.

Dużo mieszkańców regionu miało ostatnio żal do pana...

Za co?!

Podobno widziano pana na jednej z demonstracji KOD-u z transparentem popierającym aborcję.

No, to już kompletna bzdura. Jestem praktykującym katolikiem i obyczajowym konserwatystą. Na demonstracji niosłem flagę narodową, którą wziąłem z domu. Protestowałem przeciw likwidacji gimnazjów. Liczyłem, że pan prezydent nie podpisze ustawy. Ale się przeliczyłem.

Łukasz Winczura

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.