Jakub Chabik o fajnym ojcostwie: Synowi starałem się przekazać model tego, kim kiedyś będzie, a córce - model kogoś, z kim się zwiąże
Kiedyś nieobecny, surowy i niedostępny, dziś ojciec jest nie tylko głową rodziny, ale również troskliwym i opiekuńczym rodzicem. - Zaangażowany tata oznacza lepsze życie: mniejszą podatność dziecka na nałogi, lepsze wyniki w nauce, lepsze budowanie związków i relacji w przyszłości - mówi Jakub Chabik, prezes Stowarzyszenia na rzecz Chłopców i Mężczyzn.
Czy współczesny mężczyzna wie, jak być dobrym ojcem?
Tak, myślę, że polscy mężczyźni są dobrymi ojcami. To wielka zmiana, która zaszła w ostatnich trzydziestu latach, na przestrzeni mojego dorastania do tej roli. Dawniej mężczyzna z wózkiem w autobusie, z dzieckiem u lekarza, na wywiadówce czy na placu zabaw był rzadkim widokiem. Dziś widzę fajnych facetów, którzy są fajnymi ojcami.
Kim jest fajny ojciec?
Wstępem do dobrego ojcostwa jest dobre partnerstwo, czyli świadome budowanie zaangażowanej, głębokiej relacji ze swoją żoną czy partnerką. Świadomi ojcowie budują również więź z dziećmi, nie unikają zaangażowania w ich wychowanie ani obowiązków z tym związanych.
Dobry ojciec zapewnia dzieciom bezpieczeństwo, ale pozwala również na podjęcie ryzyka, na często bolesne porażki, na naukę na własnych błędach.
Jak wspomniałem, na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat ogromnie wzrósł poziom zaangażowania ojców w sprawy ich dzieci, także tych najmniejszych: począwszy od obecności przy porodzie, poprzez karmienie, spacery, na usypianiu skończywszy. W stowarzyszeniu mamy ojców, którzy poszli na urlop rodzicielski i przejęli opiekę nad dzieckiem, aby mama mogła wrócić do pracy. Współcześnie obserwujemy również inny poziom zaangażowania ojców w przedszkolu, czy w szkole. Kiedy przychodziłem na wywiadówki, byłem tam jednym z niewielu tatusiów. Dzisiaj się to zmieniło. Widzę też ojców, którzy aktywnie spędzają czas z dziećmi: jeżdżą rowerami, żeglują, chodzą w góry. Jako wykładowca akademicki rozmawiam ze studentkami i studentami, którzy chwalą się robieniem różnych projektów i postać taty, z którym wspólnie się coś buduje, remontuje, wspólnie wyjeżdża albo kręci film - pojawia się bardzo często.
Co zyskuje mężczyzna angażujący się w rolę ojca?
Lepiej rozumie siebie, swoje emocje, staje się pełniejszy jako człowiek. Mężczyźni z pokolenia mojego ojca byli raczej zimni, wycofani, zakładali pewne maski i przywdziewali pancerze. Izolowali się od życia rodzinnego, ukrywali uczucia. Tymczasem mężczyzna, który jest zaangażowany w swoje ojcostwo, potrafi lepiej kochać, a ponieważ potrafi lepiej kochać, jest lepszym człowiekiem.
Ma pan dzieci?
Zaczynałem swoją rolę ojca ponad ćwierć wieku temu. Mam dwoje dorosłych dzieci - syna i córkę.
Jest pan dobrym ojcem?
To raczej moje dzieci powinny ocenić, ale patrząc na ich życie i dotychczasowe osiągnięcia, wydaje mi się, że nie popełniłem większych błędów.
Czego pan się uczy od swoich dzieci?
Uczę się luzu, a także myślenia o tym, co tu i teraz. Jestem dosyć typowym przedstawicielem tak zwanego pokolenia X, które wszystko musiało sobie od życia wyszarpywać. Kosztowało to mnóstwo wyrzeczeń i pracy.
Moje dzieci są wychowane w innych warunkach, w związku z czym mają więcej ufności w sobie, pozytywnego nastawienia.
Jestem też wykładowcą akademickim i bardzo wiele się uczę od moich studentów. Są pozytywni, kontaktowi, otwarci. To cechy, które cenię w młodym pokoleniu.
Czy bycie ojcem syna różni się od bycia tatą córki?
Mam po jednym egzemplarzu, a jako inżynier i naukowiec nie powinienem wypowiadać się na temat zjawiska, o którym znam tak mało danych (śmiech). Na pewno czego innego oczekuje ode mnie i co innego daję córce, a co innego synowi.
Synowi starałem się przekazać model tego, kim on sam kiedyś będzie, a mojej córce - model kogoś, z kim ona kiedyś się zwiąże.
Truizmem będzie powiedzenie, że okres dojrzewania inaczej przechodzi chłopak, a inaczej dziewczyna. U chłopców jest to często okres mocnego buntu, u dziewcząt - czas depresyjny, kiedy nastolatka myśli: jestem brzydka, nikt mnie nie lubi i mam złe wyniki w szkole. U syna w czasie dorastania było więcej stawiania ograniczeń, u córki było więcej wspierania. Ale czy tak jest zawsze - nie mam pojęcia.
Czegoś pan żałuje jako ojciec? Przed czym chciałby pan przestrzec dzisiejszych rodziców?
Jestem dumny z tego, co osiągnęły moje dzieci. Mają szczęśliwe życie, są pełne ciekawości świata i świetnie sobie radzą na tle swoich rówieśników.
Jeśli chodzi o popełnione błędy - muszę przyznać, że byłem zbyt bezkrytyczny w podejściu do nowoczesnych technologii i nie stawiałem w tej kwestii ograniczeń.
Sprawiło to, że moje dzieci - niestety - poświęcają im dzisiaj zbyt wiele czasu. Gdybym miał coś dzisiaj zrobić inaczej - ograniczyłbym im czas przed ekranem i sprawił, że więcej czasu spędzałyby na powietrzu, na realnych kontaktach z rówieśnikami i z książką.
Czy istnieje instynkt tacierzyński, który pomaga w przygotowaniu się do pełnienia roli ojca?
Nie lubię określenia „tacierzyński”, bo ono próbuje budować paralelę z macierzyństwem. Natomiast ojcostwo jest czymś, co dopełnia macierzyństwo, a nie naśladuje.
Myślę, że jest coś takiego jak instynkt ojcowski, tylko trzeba go w sobie obudzić.
Bardzo dobrze pamiętam momenty, kiedy wyraźnie czułem instynkt ojcowski, na przykład kiedy moja córka przyszła na świat. Tuż po porodzie po raz pierwszy trzymałem ją na rękach i przytulałem do siebie. To był moment bardzo silnych emocji. Jeśli chodzi o syna, pamiętam pewne zdarzenie. Mieszkaliśmy wtedy w bloku, dość wysoko. Któregoś wieczoru na niebie pojawił się księżyc. Mój syn, który jeszcze nie umiał mówić, wskazał na niego rączką, jakby pytał, co to jest. A ja byłem - i zawsze będę - pierwszą osobą, która pokazała mu księżyc.
Kiedyś słyszałam takie zdanie, że nie warto dzielić ról na mamę i tatę, że należy po prostu być kochającym rodzicem.
Role ojca i matki nie są tożsame, a raczej się uzupełniają. Oczywiście w sytuacji, gdy ktoś wychowuje dzieci samotnie, musi się starać pełnić obie te role, jednak co innego otrzymujemy od mamy, a co innego od taty. Pewnego dnia na placu zabaw zaobserwowałem scenę, bardzo symboliczną.
Dziecko weszło na drabinkę i zastanawiało się, skoczyć czy nie? Jego mama krzyknęła: nie skacz, jest za wysoko, a tata powiedział: skacz, dasz radę.
Mama mówi: uważaj na siebie, od ojca słyszymy: przekraczaj swoje bariery. Dopiero oboje rodziców daje nam pełnię rodzicielstwa.
Czy można gorzej się odnajdywać w roli ojca pierwszego dziecka, a zostając tatą po raz kolejny, lepiej przeżywać ojcostwo?
Przy pierwszym dziecku człowiek różnych rzeczy nie wie, reaguje w dużej mierze instynktownie. Z drugim dzieckiem i każdym kolejnym - wiadomo, nabiera się doświadczenia. Mój kuzyn, który ma pięcioro dzieci, mówi, że później to już jest automatyka. Rodzicielstwa się uczymy.
A jakie najczęściej popełniamy błędy?
Najważniejszy jest błąd nieobecności. Wielu mężczyzn uważa, że jeśli pójdą do pracy w innym mieście czy kraju i będą kontaktować się z dziećmi jedynie przez telefon, to wystarczy. Tymczasem to nie jest wystarczający kontakt. Nieobecność ojca upośledza i dziecko, i samego ojca. Kolejnym błędem jest zbytnie przestawienie swojego „radaru emocji” na dziecko, z pominięciem partnera - chociaż bardziej dotyczy to kobiet niż mężczyzn. Bycie zbyt surowym lub zbyt łagodnym - to kolejne błędy wychowawcze. W dzisiejszych czasach częściej obserwuję to drugie - ojcowie chcą dać swoim dzieciom gwiazdkę z nieba. Potem odkrywają, że dziecko jest bezradne społecznie albo nie potrafi nawiązywać relacji czy przezwyciężać trudności.
A może współcześni młodzi ojcowie nie umieją wyznaczać dzieciom granic, ponieważ sami są niepewni tego, co jest właściwe, a co nie i nie wiedzą, co jeszcze jest stawianiem granic, a co jest już przemocą?
Gdzieś jest punkt równowagi pomiędzy byciem wspierającym a byciem wymagającym. Jednak ten punkt równowagi zmienia się w trakcie rozwoju dziecka. Młodsze dziecko potrzebuje więcej wsparcia i opieki. A kiedy wkracza w wiek nastoletni, trzeba nauczyć się egzekwować pewne reguły, nawet gdy czasami nas to zaboli. Trzeba to robić z wyczuciem i bez przemocy. Faktycznie, kiedy pojawia się nastoletni „odjazd”, jest to niełatwy czas w życiu rodzica.
Trudno jest jednocześnie stawiać granice, dawać luz i okazywać zaufanie.
To prawda. Takie zachowanie przypomina kwadraturę koła, ale trzeba w tym wszystkim umiejętnie lawirować, patrzeć, jak to działa, a także pogodzić się z tym, że nie zawsze się uda.
Być dobrym ojcem, to mądrze budować wzorce, stawiać granice i uczyć odpowiedzialności.
W takim zakresie, aby dziecko nie czuło się ograniczane w swoim rozwoju, potrzebach czy oczekiwaniach, a jednocześnie, żeby wiedziało, co może być dla niego zagrożeniem, na przykład używki. Dziecko powinno zawsze mieć oparcie w ojcu. Musi wiedzieć, że nawet jeśli zrobi coś źle, to może przyjść i mu o tym powiedzieć. W ten sposób buduje się wzajemne zaufanie.
Czy są jakieś „ciemne strony” ojcostwa? Na co powinien się przygotować młody mężczyzna, który dopiero myśli o tym, żeby zostać tatą?
Oczywiście, takich trudnych sytuacji bywa bardzo wiele. Kiedy dziecko jest malutkie, dzielenie obowiązków z jego mamą oznacza bezsenne noce, tulenie, karmienie. Natomiast w późniejszym wieku trzeba się przygotować na porażki wychowawcze i poczucie, że w niektórych kwestiach nie dałem rady. A nie ma na kogo zrzucić winy, ponieważ jeśli współwychowuję dzieci, to również jestem współodpowiedzialny za wszystko, co idzie nie tak. Znam ojców, których dzieci popadły w uzależnienia. Wspierają oni swoje pociechy, walczą z ich uzależnieniem, ale walczą też ze sobą, zadając sobie pytania: Co zrobiłem źle? Gdzie popełniłem błędy? Kryzysowym momentem bywa też niepełnosprawność dziecka. Wiele związków nie wychodzi obronną ręką z tej próby.
Jest pan prezesem Stowarzyszenia na rzecz Chłopców i Mężczyzn. Co to za organizacja? Czym się zajmuje?
Jesteśmy organizacją pozarządową, której celem jest poprawa dobrostanu mężczyzn poprzez wpływ na polityki publiczne, tworzenie społeczności i budowanie pozytywnego zaangażowania mężczyzn. Stowarzyszenie powstało dwa lata temu. Staramy się wspierać pozytywny model męskości, wspierać mężczyzn, zapobiegać polaryzacji. Promujemy aktywną i świadomą męskość. Do wartości, które propagujemy, należą: poprawa średniej długości życia mężczyzn, zapobieganie nałogom i skutkom nałogów, dbanie o zdrowie, aktywność społeczna, aktywność obywatelska mężczyzn. Jednym z obszarów naszego działania jest również dobro młodych mężczyzn i chłopców. W tym obszarze chodzi głównie o ich sytuację w systemie edukacyjnym, która wymaga bardzo wiele uwagi i bardzo dużych zmian.
Na czym polega pozytywny model męskości?
Taki model męskości reprezentuje mężczyzna, który panuje nad swoim życiem, stroni od nałogów, dba o swoją kondycję fizyczną i psychiczną, jest wspierający dla innych, ale również dba o siebie, o swoje zdrowie, korzysta z profilaktyki zdrowotnej, chodzi do lekarza.
To również mężczyzna, który kształtuje pozytywny wizerunek siebie, jest zaangażowany społecznie i obywatelsko, działa na przykład w radach sołeckich, osiedlowych czy w stowarzyszeniach. Jest wrażliwy na krzywdę innych.
Jedną z akcji naszego Stowarzyszenia jest „Męskie wsparcie”. To akcja społeczna skierowana do chłopców i mężczyzn, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej. Ponad 80 proc. bezdomnych w Polsce to mężczyźni, tymczasem niewiele jest instytucji, które są nakierowane na pomoc mężczyznom, zazwyczaj są to zakony. W naszym stowarzyszeniu co roku organizujemy zbiórkę ciepłej odzieży, bielizny, środków czystości, rękawiczek, czapek i innych potrzebnych rzeczy dla bezdomnych mężczyzn. Jak już wspomniałem, współczesny mężczyzna powinien być zaangażowany i zauważać potrzeby innych, dostrzegać, że nie wszystkim poszczęściło się w życiu tak jak jemu, dlatego stara się podzielić swoim dobrem i dostatkiem, wspierając innych. Pomagamy również mężczyznom w kryzysie psychicznym, związanym na przykład z rozstaniem z żoną czy partnerką. Po rozwodzie najczęściej to matki zabierają dzieci, czasem wręcz porywają. A instytucje nie wspierają ojców, w najlepszym razie nie reagują, ponieważ zazwyczaj z definicji to matka jest tą dobrą, a ojciec tym złym. Mamy w Stowarzyszeniu takich historii wiele, zbyt wiele.
Czego współczesne matki mogłyby się uczyć od współczesnych ojców? W czym ojcowie są lepsi?
Nie chciałbym powielać stereotypów, bo trwa wielka narodowa przebudowa ojcostwa i macierzyństwa. Tradycyjnie, mężczyźni są lepsi w formułowaniu reguł i stawianiu ograniczeń, w byciu oparciem, w stałości, pewnie też w realizmie. A kiedy coś idzie nie tak, potrafią się zmobilizować i spiąć, aby przezwyciężyć trudności. Kobieta jest tak społecznie formatowana, że jej wypada okazać emocje, być bezradną, szukać pomocy. Z tego co obserwuję, mężczyźni mają więcej zdrowego rozsądku, stąpają twardo po ziemi, również w kwestiach materialnych. Są bardziej skoncentrowani na tym, co robią i działają na sto procent. Gdy angażują się w wychowanie dzieci, to też na sto procent. Matki często robią pięć rzeczy naraz - my tego, niestety, nie potrafimy. Ale - jeszcze raz - to nie jest jedyny obowiązujący model, nie jest to model dobry dla każdego, a na dodatek role płci coraz bardziej odchodzą od stereotypów.
Nie brakuje także ciepłych, wrażliwych, opiekuńczych „matczynych” ojców. I to dobrze, niech każdy ma taki model, jaki pasuje jemu i jego partnerce.
To, że jeden model zadziała u jednej pary, nie oznacza, że zadziała także u innej. Inną kwestią jest, że mężczyzna rzadko prosi o pomoc, próbuje tak długo, aż się uda. To ma swoją jasną i ciemną stronę. Dla mężczyzn, którzy stawiają sobie za wysoko poprzeczkę, albo tych trudności nie potrafią przezwyciężyć, takie podejście oznacza popadnięcie w depresję, a ponieważ nie umieją szukać pomocy, depresja się pogłębia i w skrajnym przypadku może skończyć się samobójstwem. Ponad 80 proc. samobójców w Polsce to mężczyźni. Panowie chętniej uciekają też w używki, nad którymi potem tracą kontrolę. Mężczyźni nie dbają o zdrowie, lekceważą wczesne objawy chorób i niedomagań, zaniedbują ruch i właściwą dietę. Tak niestety „programuje” ich kultura, a my, w Stowarzyszeniu, chcemy to zmienić.
Co zyskują dzieci wychowywane przez świadomych ojców? Czego brakuje tym, których ojcowie są nieobecni fizycznie lub psychicznie?
Dobre ojcostwo jest w interesie wszystkich, również w interesie kobiet. Zaangażowany mężczyzna, partner, zaangażowany ojciec, to dla kobiety wsparcie w obowiązkach, oparcie emocjonalne, możliwość robienia kariery zawodowej i czerpania satysfakcji z pracy.
Lepsi mężczyźni, zdrowsi, bardziej zaangażowani, bardziej aktywni, wspierający - to korzyść dla całego społeczeństwa.
Dzieciom, których ojcowie są nieobecni fizycznie lub psychicznie, brakuje bardzo wielu rzeczy. Statystycznie, mają gorsze wyniki w nauce, gorzej budują relacje, łatwiej popadają w depresje i nałogi. Oczywiście nie wszystkie, ale na danych widać zależność. Obecność ojca ma więc znaczenie fundamentalne. Dzięki ojcu dzieci są bardziej pewne siebie, bardziej świadome. To niezmiernie istotna rzecz, żeby ojciec był obecny w życiu dziecka, rodziny. Nie chcę tutaj deprecjonować osób wychowywanych przez samotne matki. Znam kilka takich kobiet, są absolutnie wspaniałe, dzielnie przezwyciężają trudności i bardzo pracują, aby zrekompensować dzieciom brak ojca. Niemniej, każdemu dziecku życzę, żeby miało i mamę, i tatę.
Wychodzi na to, że bez świadomego ojca trudno jest wychować dojrzałego i mądrego człowieka.
Nie chciałbym formułować takich wniosków, ponieważ to kwestia indywidualna. Mój ojciec nie miał ojca. Mój dziadek był partyzantem, zginął w czasie wojny, więc mój tata był wychowywany przez samotną matkę. Mimo to był w stanie stworzyć mi kochający dom i model ojcostwa, z którego dzisiaj czerpię, wychowując moje dzieci.
Tam, gdzie nie ma ojca, potrzebna jest osoba, która będzie stanowiła pewien wzorzec.
Dobrym przykładem jest harcerstwo. To znakomita organizacja, w której wzorcem mężczyzny i męskości może być druh drużynowy. Istotną rolę odgrywa także sport - tutaj wzorcami mogą być starsi koledzy czy trener. Myślę, że także nauczyciele, wychowawcy oraz szefowie w pracy mogą stanowić wzorce w kwestiach charakteru i postaw, które są ważne w późniejszym życiu.