Jan Musiał: Jednowładztwo deprawuje i widzimy tego skutki
Rozmowa z Janem Musiałem, byłym burmistrzem Brzeska (1998-2007) i posłem PO na Sejm RP (2007-2011), obecnie radnym powiatu brzeskiego (od 2018 roku).
Na swoim profilu społecznościowym publikuje pan zachwycające zdjęcia przyrody. Skąd pasja do fotografii?
Od szkoły podstawowej zajmowałem się fotografowaniem przede wszystkim przyrody, wtedy jeszcze prostymi aparatami na czarno białych kliszach. Mieszkałem w Brzesku przy ul. Stawowej na skraju lasu, do którego bardzo często po szkole chodziłem i obserwowałem przyrodę. Ten „bakcyl” pozostał mi do dzisiaj i jest to forma mojego odpoczynku i odreagowania na stres. Przyjemny nawyk nawet w trudnych chwilach. Zdjęcia robię amatorskim aparatem i są one amatorskie. Chcę uchwycić zmieniające się piękno przyrody, które nam umyka i którego czasem nie zauważamy przy takim tempie życia.
Jest pan skromny, nie można też odmówić panu spostrzegawczego oka i niezłego zooma, którym „poluje” pan np. na ptaki.
Od ponad dwóch lat używam średniej klasy kompaktu - aparatu Nikon Coolpix P900 z 83-krotnym zoomem optycznym. Nie czytam książek i poradników fotograficznych. Sądzę, że doświadczenie i to coś, co się czuje, spontanicznie zauważa, co daje radość, tworzy właściwy obraz fotograficzny.
Pana prace można było oglądać w ramach wystawy w Brzesku. Planuje pan kolejne ekspozycje?
Posiadam tysiące zdjęć przede wszystkim przyrodniczych, jeżeli będę miał jeszcze raz taką propozycję, jak poprzednio, to dlaczego nie. Obecnie, żartując, mam stałą wystawę, gdzie pracuję. Po ukończonej termomo-dernizacji, pracownicy zaproponowali mi, abym ozdobił ściany swoimi fotografiami. Pozwoliło nam to zaoszczędzić trochę kosztów związanych z zakupem obrazów.
No właśnie. Od dwóch lat jest pan prezesem Mościckiego Centrum Medycznego. Musiał pan przestawić się z branży ochrony środowiska na branżę medyczną.
Na pewno było to wyzwaniem. Zarządzając gminą jako burmistrz przez 9 lat, trzeba było podejmować na bieżąco trudne wyzwania i decyzje również z zakresu służby zdrowia, które jest jedną z wielu należących do kompetencji samorządu (byłem w radzie społecznej ZOZ), W Sejmie, oprócz komisji ochrony środowiska pracowałem w komisji zdrowia i skarbu, zdobyte tam doświadczenie na pewno pomaga mi w zarządzaniu w MCM. Prowadzenie własnej firmy oraz wcześniejsza praca w WFOiŚ wymagały także wiele zaangażowania, aczkolwiek zarządzanie funduszami na ochronę środowiska jest na pewno łatwiejsze niż zderzenie się z problemami służby zdrowia.
Z wielu stron słychać obecnie, że polska służba zdrowia jest chora. Zgadza się pan z taką diagnozą?
Znam obszar i problemy, z którymi się mierzę. Dla przykładu, po dobudowaniu w połowie zeszłego roku dodatkowych 40 łóżek w MCM w ZOL-u, do dzisiaj - pomimo zapewnień - nie ma na to zwiększenia kontraktu z NFZ z powodu braku środków w NFZ, w Brzesku w ZOL 20 łóżek stoi pustych, a kolejki ciężko chorych i umierających w domach osób są u mnie prawie dwuletnie. Całodobowa opieka została od nas zabrana do sieci szpitali i wiemy, co dzieje się na SOR-ach. Gdy opieka całodobowa zlokalizowana była w wielu punktach, również u nas, w MCM, pacjent nie był anonimowy i sprawnie udzielana była mu pomoc. Słyszymy, że system sieci ze sposobem ich finansowania (m.in. ryczałty, brak finansowania nadwykonań) nie wypalił i szpitale zaczynają tonąć w długach (około 10 mld zł), a ludzie w całodobowej opiece nie mogą doczekać się na wizytę. Następnym poważnym zagrożeniem, który ma wiele zaszłości i przyczyn, jest pogłębiający się problem braku lekarzy. Zapowiedziana od stycznia przez PiS minimalna płaca wygeneruje przy takim finansowaniu przez NFZ nie tylko dodatkowe straty w szpitalach (u mnie ok. 300 tys. zł), ale spowoduje spłaszczenie zarobków osób wchodzących na rynek pracy i tych z kwalifikacjami z dużym stażem. Reasumując, w tym właśnie sensie służba zdrowia jest chora i potrzebne są natychmiastowe działania organizacyjne i znaczące zwiększenie finansowania, bo przecież pod względem udziału PKB na służbę zdrowia jesteśmy w ogonie Europy.
Ja „gorszy sort” - tymi słowami rozpoczyna pan swego rodzaju „manifest przedwyborczy” na facebooku.
No tak, pokazałem na swoim przykładzie to, czego doświadczyłem i jak niektórzy stosują podwójne standardy do ocen takich samych zachowań.
Dopowiedzmy, chodzi o prawo aborcyjne. Przypomina pan swoje głosowania i pokazuje, że PiS w obecnej kadencji miał okazję zaostrzyć przepisy, a jednak przez cztery lata tego nie zrobił ku rozczarowaniu tzw. obrońców życia.
Tak, i napisałem jak i dlaczego tak głosowałem za pozostawieniem ustawy w kształcie, w jakim jest do tej pory. Spodziewałem się różnych konsekwencji w związku z emocjami społecznymi wokół tego tematu. Ale po to byłem w Sejmie, żeby podejmować przemyślane i czasem bardzo trudne decyzje. Wiem, że ze strachu przed różnymi środowiskami, zwłaszcza ówczesnym stanowiskiem niektórych hierarchów Kościoła, niektórzy posłowie wyciągali karty do głosowania i nie głosowali. Ja po gruntownym przemyśleniu tego ważnego tematu i rozmowach m.in. z Jarosławem Gowinem, który był jeszcze w PO i który o ile pamiętam podobnie głosował, podjąłem taką decyzję . Nie popieram aborcji, a nasze prawo pozwala postąpić zgodnie z przekonaniami w tej sprawie i własnym sumieniem w opisanych przeze mnie trzech przypadkach. Nie przeliczyłem się, jeżeli chodzi o spodziewane konsekwencje mojego głosowania ze strony niektórych proboszczów i środowiska pro life. Opisałem to na FB. Obecnie, tak jak wcześniej napisałem o podwójnych standardach i zakłamaniu, te oceny i konsekwencje nie dotyczą środowiska PiS. Wręcz odwrotnie, to środowisko ma pełne, oficjalne poparcie dużej części proboszczów.
Jako były poseł Platformy Obywatelskiej nie kryje pan krytycznej oceny obecnej ekipy rządzącej.
Jak powiedział śp. Biskup Tadeusz Pieronek, jednowładztwo deprawuje. I widzimy tego skutki, że jedynym środowiskiem kontrolnym rządzących są jeszcze wolne prywatne media (publiczne stały się partyjnymi) i opierające się uzależnieniu środowisko sędziowskie, samorządowe i protestujący na ulicach. Inne służby i urzędy są podporządkowane władzy. Nie rozpoczyna się nawet śledztw, dotyczących dużych poważnych afer, dotyczących ludzi obecnej władzy. Afery zawsze niestety były, ale czegoś takiego, czyli zamrażania śledztw jeszcze nie przerabialiśmy. Tu i w obszarze konstytucyjnego podziału władzy, upolitycznienia służby cywilnej, czy centralizacji urzędów cofamy się do czasów PRL.
Ale jest wiele cenionych przez społeczeństwo efektów rządów PiS-u.
Byłbym niesprawiedliwy, żeby nie docenić pozytywnych i efektów tego rządu, np. programy socjalne, czy kontynuację uszczelniania VAT- u. Każdy rząd ma przecież dobre efekty swojej pracy, ale jest pytanie, jakie ma nietrafne w skutkach decyzje. Przecież proces modernizacji i inwestycji stymulujących rozwój kraju został zahamowany. We wspomnianej służbie zdrowia, sądownictwie, czy edukacji popełniono też fatalne w skutkach decyzje. Dobrze, że obecnie jest jeszcze światowa koniunktura gospodarcza, duże inwestycje infrastrukturalne wykonane w dużej mierze za środki unijne za poprzedniego rządu, np. autostrady, przynoszą teraz efekty. W dużej mierze dzięki przedsiębiorczości Polaków nie widać jeszcze recesji. Jestem demokratą, a z zamiłowania i wykształcenia przyrodnikiem. W przyrodzie bioróżnorodność i konkurencja świadczy o dobrej kondycji środowiska naturalnego. Marzy mi się, aby też w Polsce różnorodne jak społeczeństwo partie polityczne konkurowały i rozmawiały ze sobą z szacunkiem na zasadzie partnerskim, jak jest to w wielu demokracjach krajów Europy czy USA, gdzie byłem cztery lata . Tam jest cały świat ludzi poglądów, ras, religii i wszyscy się szanują. Jest podział, tak jak w westernach na ludzi uczciwych, wolnych i tych, co łamią prawo i ponoszą z tego tytułu konsekwencje. W tym obszarze po 1989 roku przez te 4 lata cofnęliśmy się dzięki polityce podziałów Jarosława Kaczyńskiego. Już Wałęsa zauważył, gdy na jego etosie Kaczyński budował swój kapitał polityczny, że Kaczyński więcej burzy niż buduje. Ta polityka podziałów i nienawiści osoby nieoficjalnie rządzącej krajem fatalnie wpływa na nastroje i poczucie wspólnoty. „Ryba psuje się od głowy”, dlatego w takiej analizie jakby powiedział Wałęsa „plusów dodatnich i plusów ujemnych” oceniam źle i uważam że zdążamy w bardzo niebezpiecznym kierunku. Trzy filary poparcia dla PiS, tj. programy socjalne, zakłamane media publicznie i poparcie dużej części Kościoła, będzie trudno już w kampanii zmienić. Ciągle jestem jednak optymistą, że partie opozycyjne razem osiągną większość i znowu będziemy żyć w wolnym, demokratycznym kraju bez nienawiści.
A jak pan ocenia rządy Tomasza Latochy jako burmistrza Brzeska? Wszak sam pan niegdyś pełnił tę funkcję.
Jestem obecnie radnym powiatowym i pracuję w Tarnowie, więc nie mam bezpośredniego wglądu w szczegóły podejmowanych działań, decyzji, ewentualnych potknięć czy osiągnięć burmistrza. Rok to jeszcze mało, żeby mieć szersze spojrzenie. Wiem ze swojego doświadczenia, że trzeba dużo pracy, determinacji, konsekwencji i czasu, żeby mieszkańcy gołym okiem zauważyli efekty podejmowanych działań. Ograniczeniem są tu jak zwykle środki finansowe, a z tym w samorządach nie jest ciekawie. Widać to w ich budżetach, które są jawne. Rozmawiałem z burmistrzem i ze swoistą dla jego osobowości energią przedstawił mi wiele bardzo ciekawych zamierzeń i etapy ich realizacji dotyczących rozwoju Brzeska. Jest też człowiekiem uprzejmym i bardzo kontaktowym, co na pewno pomaga mu w pełnieniu tej funkcji. Wszędzie go pełno, jeżeli chodzi o udział w spotkaniach z mieszkańcami. Cieszy mnie również dobra współpraca z powiatem, co jest korzystne dla obydwu stron, a przede wszystkim dla mieszkańców.
Wyczuwam tu milczące poparcie Tomasza Latochy, a zarazem oczekiwanie na więcej jego sukcesów.
Sformułowałbym to trochę inaczej: popierałem go w kampanii i bardzo mu kibicuję i trzymam kciuki. Dwa razy długo razy owocnie rozmawialiśmy .W każdej chwili może liczyć na moją pomoc związaną z moim doświadczeniem. Zresztą widzę, że zawsze na taki dialog jest otwarty. Jego sukces będzie naszym sukcesem, to jest mieszkańców miasta i gminy Brzesko.