Jeden dużo zarabia, drugi też chce

Czytaj dalej
Fot. Anatol Chomicz
Tomasz Mikulicz

Jeden dużo zarabia, drugi też chce

Tomasz Mikulicz

Mowa o dwóch radnych PiS - Marcinie Szczudle i Henryku Dębowskim. Ten pierwszy ma 22 tysiące złotych miesięcznie w państwowej spółce. Drugi stara się o posadę szefa państwowego funduszu.

Radny PiS Henryk Dębowski się zmieszał. Na konferencji na temat nowego wiceprezydenta Białegostoku zapytaliśmy go o to, czy chce być nowym dyrektorem podlaskiego oddziału Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Od pewnego czasu krążyła taka informacja. Natomiast polityczni oponenci Dębowskiego nieoficjalnie podpowiadali, że popiera go minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel, więc z pewnością pracę dostanie.

- To nie jest tematem tej konferencji - wymigał się od odpowiedzi Dębowski.

Po co została zwołana konferencja - trudno powiedzieć. Radni PiS (był jeszcze Tomasz Madras i Paweł Myszkowski) oburzali się, że prezydent za pieniądze podatników buduje koalicję z PO i Nowoczesną. Nie zgłosili jednak żadnych wniosków, nie zaproponowali akcji, która miałaby temu przeciwdziałać.

Dalej dopytywaliśmy więc o PFRON. A radny Dębowski nadal nie chciał odpowiedzieć. W końcu w blasku kamer powiedział: dziękuję. I już się nie odezwał.

Takie uciekanie od odpowiedzi na pytania kiepsko Dębowskiemu wróży. Kiedy był szeregowym radnym od biedy mógł się tak zachowywać, ale przewodniczącemu klubu takie zachowanie nie przystoi.

A propos przewodniczącego. Choć to wręcz nieprawdopodobne, PiS jeszcze zmiany na tym stanowisku nie ogłosił. W zeszłym tygodniu pisaliśmy - na podstawie nieoficjalnych informacji - że Krzysztof Jurgiel wskazał Dębowskiego na szefa klubu, bo chciał mieć kogoś, kim mógłby swobodnie sterować. Bo dotychczasowy przewodniczący klubu Mariusz Gromko zbliżył się za bardzo do Jarosława Zielińskiego, niedawnego konkurenta Jurgiela w walce o funkcję szefa regionu. Czy więc Dębowski ma dostać pracę w zamian za lojalność? To pytanie pozostawiamy bez odpowiedzi. Tak jak radny Dębowski nasze pytania.

W tym miejscu warto przypomnieć historie innego radnego PiS. Marcin Szczudło przeszedł w zeszłym roku z Komitetu Truskolaskiego do PiS. Właściwie wrócił, bo już wcześniej był członkiem tej partii. Prezydent Tadeusz Truskolaski wielokrotnie powtarzał, że w maju dowiemy się za jaką cenę. To w tym miesiącu w Biuletynie Informacji Publicznej pojawiają się oświadczenia majątkowe radnych.

Już rok temu pisaliśmy, że Szczudło dostał pracę w Polskiej Spółce Gazownictwa. Zdradziła go krótka informacja o strategicznym pakiecie zmian w spółce, która pojawiła się w internecie. W artykule padło nazwisko Szczudły, który był wymieniony jako dyrektor biura komunikacji. W środowisku politycznym już wcześniej mówiło się, że dostał intratną posadę w Warszawie. I to za wstawiennictwem szefa publicznej telewizji Jacka Kurskiego, któremu Szczudło prowadził kiedyś biuro poselskie.

- Jacek Kurski o tym, gdzie pracuję dowiedział się po pięciu miesiącach od czasu mojego zatrudnienia - mówi dziś Szczudło.

Jest bardziej rozmowny niż Henryk Dębowski. W oświadczaniu majątkowym wpisał, że w PSG zarobił w zeszłym roku ponad 198 tys. zł. W w 2016 r. przepracował tam dziewięć miesięcy, więc zarabia miesięcznie około 22 tys. zł.

- Moje zarobki nie mają stałej wartości. Oprócz wynagrodzenia podstawowego są dodatki, premie itd. - mówi Szczudło.

To, że w jednym miesiącu ma mniej, w drugim więcej nie zmienia faktu, że średnio zarabia właśnie ok. 22 tys. To niezła cena za porzucenie prezydenta. Ten ostatni zarabia ok. 9,2 tys. zł brutto, bo PiS (czyli też Szczudło) obciął mu z zeszłym roku 3,6 tys. zł. Teraz prezydent walczy z PiS w sądzie.

- Prezydent powinien skupić się na pracy na rzecz białostoczan, a nie swoim wynagrodzeniu - mówi Marcin Szczudło.

A że sam zarabia dwa razy tyle co prezydent? - PSG miało w zeszły roku ponad 1 mld zł zysku. Mówienie, że wróciłem do PiS, by więcej zarabiać to tak jakby powiedzieć, że Rafał Rudnicki opuścił PiS dla pieniędzy. Bo jako wiceprezydent Białegostoku zarabia teraz więcej niż przedtem - podkreśla.

I powtarza to co mówił w zeszłym roku. Że opuścił prezydenta, bo nie zgadzał się z jego oceną poczynań PiS-owskiego rządu. - Prezydent zapewniał, że komitet będzie bezpartyjny. Jego ostatnie nominacje na wiceprezydentów zadają temu kłam - mówi Szczudło.

W jego oświadczeniu czytamy, że z diety radnego „wyciągnął” ponad 25 tys. zł. Byłoby mniej, gdyby po przejściu do PiS zrezygnował z funkcji wiceprzewodniczącego rady miasta, którą dostał jako członek Komitetu Truskolaskiego. Ale tego nie zrobił. Dzięki temu ma miesięcznie 500 zł więcej niż szeregowi radni.

Tomasz Mikulicz

Zajmuję się sprawami miejskimi, czyli m.in.: białostocką i podlaską polityką samorządową, architekturą, urbanistyką i ochroną zabytków. Opisuję też obrady rady miasta oraz zajmuję się też różnego rodzaju interwencjami zgłaszanymi przez mieszkańców. Zajmuje mnie również pisanie też o historii Białegostoku i najbliższych okolic. Zdarza mi się też zajmować działką kulturalną. Lubię wszak rozmowy z ciekawymi i inspirującymi ludźmi. W swojej pracy zwracam uwagę na szczegóły. Bo jak wiadomo diabeł tkwi właśnie w szczegółach.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.