Jestem babcią, nie celebrytką!
Gwiazda serialu kryminalnego W11 opowiada o kulisach pracy na planie filmowym i w policji. Dziś 45-letnia Anna Palka spełnia się w roli radnej gminy Babice oraz babci dwóch wnuczek.
Anna Palka w policji dorobiła się stopnia sierżanta. Ukończyła liceum ogólnokształcące w Chrzanowie. W latach 2000 - 2005 służyła w Komendzie Powiatowej Policji w Chrzanowie. Po ukończeniu szkolenia podstawowego w Legionowie pracowała jako dzielnicowy. Następnie w sekcji dochodzeniowo-śledczej; później w zespole finansów i zaopatrzenia. Była pomocnikiem oficera dyżurnego. Przez ostatni rok przed W 11 pracowała w sekcji kryminalnej.
A W serialu W11 grała przez dziewięć lat. Miała też kilka epizodów w podobnej produkcji: „Detektywi”.
Jej serialowym partnerem był Rafał Kopacz, prywatnie kolega z komisariatu policji w Trzebini. Poza Anną Palką i Rafałem Kopaczem w W 11 zagrał także Sebastian Wątroba, także policjant z Trzebini.
Prawie dwa lata temu zakończyła się emisja telewizyjnego serialu W11, w którym grała pani przez dziewięć lat. Pełną akcji i adrenaliny pracę zamieniła na samorząd, dlaczego?
Praca w serialu rzeczywiście była emocjonująca i dawała mi wiele radości. Serial zszedł jednak z ekranów i tym samym nie przedłużono nam kontraktów. Do tego, by starować do rady gminy w Babicach namówili mnie znajomi. Już byłam na emeryturze i miałam sporo wolnego czasu. Szczerze mówiąc nie wierzyłam, że się dostanę, tym bardziej że miałam reprezentować w sołectwie Zagórze inny okręg wyborczy niż ten, w którym mieszkam. Mimo wszystko się udało. Praca w samorządzie zaczyna mnie wciągać. Wdrażam się w problemy ludzi i staram się pomagać je rozwiązywać.
Zatrzymajmy się na chwilę przy emeryturze. To niesamowite, bo pomijając, że wygląda Pani na 25 a nie 45 lat i jest pełnoprawą emerytowaną policjantką, to jeszcze jest Pani babcią 11-letniej Wiktorii i pięcioletniej Mai.
Tak to w życiu wyszło, że wcześnie zakochałam się w moim mężu Piotrku, urodziłam ukochaną córeczkę, która także dość wcześnie została mamą. Wnuczki Wiktoria i Maja są moim oczkiem w głowie. Razem z Piotrem je rozpuszczamy i kochamy nad życie.
A jak to się stało, że została Pani policjantką?
Już w liceum podobała mi się ta praca. Jeszcze bardziej intrygowało to, że w latach 90 , gdy kończyłam liceum, nie przyjmowali do policji kobiet. Tak powiedzieli mi w komendzie w Chrzanowie, gdy poszłam po raz pierwszy składać podanie. Uparłam się jednak i co tydzień odwiedzałam komendę wiercąc im dziurę w brzuchu. W końcu przyjęli mnie i jeszcze jedną dziewczynę. Zaczęłam od bycia dzielnicową na ulicach Trzebińskiej i Niepodległości w Chrzanowie. Całkiem miło wspominam ten czas. A nie da się ukryć, że dodatkowym powodem, dla którego praca w policji wydawała mi się atrakcyjna, to tak zwana budżetówka. Czyli pewna, stała posada i wczesna emerytura.
Nie było żadnych niebezpiecznych sytuacji? Żadnego noża pod gardłem, pistoletu wymierzonego w skroń?
Nie było nic takiego. Pamiętam za to śmieszną sytuację. Razem z kolegą biegliśmy za chłopakiem, który nie wrócił na czas do aresztu. Schował się przed nami na balkonie za suszarką na bieliznę. Doszło do szamotaniny z moim kolegą. Wtedy krzyknęłam do niego, a on tak się zdziwił na widok kobiety, że oniemiał i się poddał.
Ma pani w domu broń?
Nie mam i nigdy nie miałam. Na służbie zawsze brałam i zdawałam ją na komendzie. W serialu mieliśmy tylko atrapy. Zresztą nigdy specjalnie pistolet mnie nie rajcował. Nie lubiłam też zajęć na strzelnicy.
Czuje się Pani gwiazdą?
Nie czuję i nigdy nie czułam. Gdy wygrałam wybory do rady gminy Babice, jeden z moich konkurentów skomentował, że przegrał z celebrytką. Bardzo mnie to zabolało. Nie lubię być na świeczniku, pozować na ściankach, udzielać wywiadów. Tak naprawdę brałam udział jedynie w takich telewizyjnych galach, które wymuszał kontrakt z W11. Udzieliłam też kilku wywiadów do czasopism, które pisały o serialu. To wszystko.
A dlaczego wzięła Pani udział w kastingu do W11?
Pamiętam, jak Sebastian Wątroba, który pierwszy dostał się do serialu przyjechał na komisariat do Trzebini i opowiadał o nowej pracy. Pomyślałam, że to fajna odskocznia od rzeczywistości. Potem, gdy przyszły do komendy propozycje dla policjantów na wzięcie udziału w kastingu, zapytałam swego szefa czy mogę jechać. Zgodził się.W jednym z odcinków zagrała Pani ze swoją półroczną wówczas wnuczką Wiktorią...
To był odcinek pod tytułem „Mały zakładnik”. Scenariusz był taki: złodzieje zaatakowali kobietę jadącą samochodem. Przejęli wóz nie zauważając, że w środku jest niemowlę. To właśnie była moja wnusia. Gdy graliśmy scenę, jak przejmowałam dziecko od kobiety, która uratowała dziewczynkę, włączył się mój instynkt babci. Biorąc ją na ręce od mojej córki, która także miała w odcinku mały epizod, pierwsze co zrobiłam, to obtarłam jej usteczka usmarowane ciasteczkiem i czule przytuliłam. To bardzo wzruszająca dla mnie scena. Często ją oglądamy wspólnie z 11-letnią już dziś Wiktorią.
Jest Pani nadal w bazie danych telewizji. Marzy Pani o kolejnej roli?
Miałam już kilka drobnych propozycji, ale szczerze mówiąc zwyczajnie nie chce mi się jechać do Warszawy, skąd głównie są propozycje. Jakby trafiło się coś fajnego, godnego uwagi to jednak może...
Nie wróciła Pani do policji?
Komendant nie zamykał przede mną drzwi, mogłam wrócić, ale szczerze mówiąc nie chciałam. Przez te dziewięć lat bardzo dużo się zmieniło, są nowi ludzie. Poza tym po tak intensywnym okresie w moim życiu zapragnęłam spokoju. Pracowałam na planie od świtu, a do nocy. W końcu mam czas dla bliskich, dla wnuczek, męża, na pracę w ogrodzie, gotowanie, pieczenie ciast i dla moich kochanych piesków. Kilka miesięcy temu nasz dom wzbogacił Hugo, śliczny york. Uwielbiam go, jest maskotką, przytulanką.
A wracając do pracy w samorządzie. Będzie Pani startować w kolejnych wyborach?
Pewnie tak, bo będę już sporo mądrzejsza. Wgryzam się w projekty i plany na przyszłość dla gminy. Wiem, co mogę wywalczyć dla mojego sołectwa, poznaję ludzi i ich problemy.
Jaka jest jeszcze Anna Palka?
Niedawno po prawie 30 latach rzuciłam palenie. Kosztowało mnie to sześć dodatkowych kilogramów, ale było warto (śmiech). Swego czasu sporo śpiewałam, szczególnie na imprezach karaoke. Nadal znajomi mnie namawiają na takie zabawy.