Joanna Jabłczyńska jest osobą, która ma dużo energii i musi ją gdzieś spożytkować
Zaczynała jako jedna z Fasolek, śpiewając „Myj zęby”. Potem trafiła na plan popularnego serialu. Ostatecznie została wziętą panią mecenas.
Dla jednych jest Martą Konarską z domu Hoffer z telenoweli „Na Wspólnej”, a dla innych – prawniczką, która świetnie sprawdza się na sali sądowej. Tak się bowiem złożyło w jej życiu, że jeszcze jako dziecko zaczęła występować na scenie. Przedłużeniem tego stała się potem rola w tasiemcowym serialu. Nie przeszkodziło jej to skończyć prawo i wykonywać z powodzeniem wyuczony zawód.
- Z czasem wszyscy się z tym oswoili i zaakceptowali fakt, że wykonuję dwa zawody. Ja dbam też o to, żeby nie zrobić czegoś, co rzeczywiście nie przystoi prawnikowi. Poza tym media już są też mniej zainteresowane tym tematem, bo wszyscy wiedzą, że poza moją pracą artystyczną, realizuję się w swojej kancelarii. A że nie wywołuję żadnych skandali, to wszyscy przeszli nad tym do porządku dziennego. Kurz już opadł - mówi w Plejadzie.
Niemodna harcerka
Tata przyszłej aktorki był biologiem, a mama – położną. On zarabiał na życie i w wolnych chwilach uprawiał kolarstwo. Ona po pracy zajmowała się domem i dziećmi. Joasia z siostrą uwielbiały wyjazdy na wieś do babci. Tam baraszkowała po sianie, budowała domki na drzewach, z lin zawieszonych na gałęziach skakała do jeziora, paliła ogniska z kolegami. Szczęśliwe dzieciństwo prysnęło, kiedy tata zostawił najbliższych i założył nową rodzinę. Panaceum na tę stratę stało się dla Joasi harcerstwo.
- Do harcerstwa wstąpiłam w ósmej klasie podstawówki, gdy wszyscy z niego odchodzili, bo z tego wyrośli albo uznali, że jest już niemodne. W związku z tym, zamiast od zuchów zaczynałam od wędrowniczek. I do matury byłam harcerką. Wśród moich znajomych był to okres szaleństw i przemierzania rewirów dorosłości, a ja zamiast na imprezę szłam na zbiórkę. Dzięki temu jestem dziewczyną z zasadami, trzymam się tych idei i do dzisiaj mi one przyświecają – podkreśla w „Rossmanie”.
Joasia była dzieckiem o niespożytej energii. Aby ją spożytkować, starsza siostra zapisała ją już na początku podstawówki do dziecięcego zespołu Fasolki. Wraz z nim wyśpiewała pamiętny przebój dla maluchów – „Myj zęby”. Pewnego dnia, kiedy jedna z koleżanek zachorowała, trafiła zamiast niej do telewizyjnego studia, by zdubbingować jakąś dziecięcą bajkę. Tak się spodobała, że telewizja zaczęła się o nią regularnie upominać. W efekcie została prowadzącą „Teleranek” i „Tik-Taka”.
- Na ścieżkę artystyczną weszłam, kiedy miałam osiem lat. Był to zupełny przypadek. Lubiłam występować i chciałam rozwijać się w tej dziedzinie, ale moim rodzice bardzo dbali, żebym nie zaniedbywała przy tym nauki. Ja sama lubiłam się uczyć, więc zdobywanie dobrych ocen nigdy nie stanowiło warunku, który musiałam spełnić, żeby realizować pozaszkolne pasje – wspomina w „Rzeczpospolitej”.
Wygrywając autentycznością
Nie wszyscy nauczyciele wspierali Joasię w jej artystycznej pasji. Mimo tego dziewczyna odnosiła coraz większe sukcesy. W swoje siedemnaste urodziny pojawiła się po raz pierwszy na planie telenoweli „Na Wspólnej”. Dzięki temu miała okazję podglądać znakomitych aktorów przy pracy. Z czasem tak polubiła swoją bohaterkę, że wciela się w nią już 21 lat i wcale nie myśli z tego rezygnować.
- Tak naprawdę cała ekipa musiała się wszystkiego nauczyć, bo wcześniej nie było w Polsce tego typu produkcji – codziennej, długoterminowej i pochłaniającej mnóstwo czasu. Od operatorów kamer, przez aktorów, po scenarzystów, przeszliśmy niezłą szkołę. Teraz mogę powiedzieć, że chodzę z podniesioną głową i z dumą mówię, że gram w takim serialu, a nie w innym – deklaruje w TVN.
Popularność „Na Wspólnej” sprawiła, że Joasia zaczęła występować nie tylko w telewizji, ale również w kinie. Wtedy upomniały się o nią celebryckie programy rozrywkowe. Na pierwszy ogień poszedł „Taniec z gwiazdami”, potem był „Jak oni śpiewają” i wreszcie „Twoja twarz brzmi znajomo”. Pokazały one, że młoda dziewczyna potrafi świetnie tańczyć i śpiewać, czyniąc z niej regularną bohaterkę newsów plotkarskich mediów.
- Gdy wygrywałam różne castingi, często pytałam później reżyserów, dlaczego mnie wybrali, bo wydawało mi się, że odstaję od wszystkich kandydatek do roli. Dziewczyny przychodziły na przesłuchania pięknie uczesane, w pełnym makijażu i z profesjonalnym portfolio. Ja wchodziłam, gadałam swoje głupotki, buzia mi się nie zamykała. Wielokrotnie słyszałam, że wygrywam prawdą i uczciwością – twierdzi w Plejadzie.
Aktoreczka prawniczką
Kiedy Joasia trafiła do maturalnej klasy, musiała wybrać dalszą ścieżkę edukacji. Ponieważ jej mama była położną, a dziadek chirurgiem, początkowo myślała o zdawaniu na medycynę. Kiedy jednak rozpoczęła przygodę z „Na Wspólnej”, stwierdziła, że nie uda się jej połączyć aktorstwa z tak ciężkimi studiami. Wybrała więc prawo i po jego ukończeniu zdała egzamin na radcę prawnego.
- Uwielbiam wchodzić na salę sądową, oczywiście z pełną pokorą i bardzo lubię ten uśmiech pełnomocnika strony przeciwnej, że to będzie takie proste, bo przyszła aktoreczka - na pewno jest niedouczona, bo za dużo czasu na planie spędziła i na pewno sobie nie poradzi. I bardzo lubię ich zdziwienie, kiedy się okazuje, że ja jestem właśnie dziesięć razy lepiej przygotowana od pełnomocnika drugiej strony. Ze względu właśnie na to, że ja wiem, jakie jest podejście do mojej osoby – śmieje się w Interii.
Joasia niechętnie zdradza szczegóły ze swego życia prywatnego. Obecnie zajmuje się renowacją starego domu, który kupiła 100 km od Warszawy, by odetchnąć od zgiełku stolicy. „To studia bez dna” – podsumowuje żartobliwie koszty tego przedsięwzięcia. Wiadomo też, że jest abstynentką i wegetarianką. Jej trzecią pasją po prawie i aktorstwie jest sport. Dzięki niemu, mimo upływu lat, zachowuje świetną kondycję i idealną figurę.
- To głównie zasługa rodzinnych tradycji, choć moi rodzice zawodowymi sportowcami nie byli. Jednak chętnie uprawiali sport, szczególnie mój tata, i odkąd pamiętam, miłość do aktywności fizycznej była mi wpajana. Rodzice właściwie pokazali mi wszystkie sporty świata. Nigdy się przed tym nie broniłam. Jestem osobą, która ma dużo energii i musi ją gdzieś spożytkować. Sport jest idealnym rozwiązaniem – deklaruje w „Naszym Mieście”.