Jubileusz niepodległości. Kolory naszego święta
Gdy dwa tygodnie temu premier Morawiecki ogłaszał swój pięciopunktowy plan prospołecznych działań rządu na najbliższe miesiące, uwaga opinii publicznej i mediów skupiła się głównie na obniżonych podatkach, trzystu złotych szkolnej wyprawki czy budowie i remontach lokalnych dróg.
W komentarzach i opiniach pominięto decyzję, której efekty zobaczymy już w przyszłym tygodniu. Premier zapowiedział, że polskie flagi, zawieszone 2 maja na wszystkich państwowych budynkach, pozostaną tam przez cały rok stulecia niepodległości Polski. Szybko w Internecie pojawił się pomysł, aby w tym czasie polską flagą ozdobić także prywatne domy i mieszkania.
Biało-czerwone barwy uznano za kolory narodowej flagi po raz pierwszy przy okazji uchwalenia Konstytucji 3 maja w 1792 roku. Wprawdzie wcześniej, w XVIII wieku używano barw białej, karmazynowej i granatowej, ale biały orzeł w koronie na czerwonym tle występował już w Średniowieczu na chorągwiach rycerstwa Królestwa Polskiego.
Formalnie po raz pierwszy barwy narodowe uchwalił Sejm w 1831 roku, rozstrzygając spór między zwolennikami nawiązania do spuścizny Konfederacji Barskiej, czyli kolorów białego, czerwonego i szafirowego, a zwolennikami flagi dwubarwnej.
Tę decyzję potwierdził Sejm Ustawodawczy w sierpniu 1919 roku, później zmieniono jedynie odcień barwy czerwonej. Mamy więc flagę państwową, odwołującą się do jednej z najstarszych tradycji nie tylko w Europie, ale i na świecie. A tym samym ważny powód, aby być z niej dumni.
Pomysł ozdobienia naszych domów biało-czerwonymi flagami w roku jubileuszu niepodległości z pewnością zyska wielu zwolenników. Czy w ten sposób patrioci znajdą sposób, aby odróżnić się od tych, którym wszystko jedno w jakim państwie mieszkają?
Nie o to chodzi, ale znam wiele osób, które już zdecydowały, że polskich flag po 3 maja z okien czy balkonów nie zdejmą. Co w tej sytuacji zrobi totalna opozycja?
Czy wezwie swoich zagorzałych wielbicieli do wywieszania flagi Unii Europejskiej, a może każe wyróżniać się tęczowym transparentem, używanym przez wiadomo kogo? Jedno jest pewne: pomysłu uczczenia barw narodowych na pewno nie poprze.
Będzie raczej narzekać, że to zbyt kosztowne, że nie ma się czym chwalić, że nie można na tym zrobić żadnego interesu, że lepszym pomysłem byłyby różowe baloniki prezydenta Komorowskiego i orzeł z czekolady sprzed lat, bo przynajmniej nie propagowały „polskiego nacjonalizmu”.
Obawiam się, że dla wielu zwolenników „tego co było” nawiązanie do narodowej tradycji będzie przedmiotem kpin lub oburzenia: będą mogli wtedy powiedzieć, że biorą przykład z tych cywilizowanych Europejczyków, którzy starają się sobie samym udowodnić, że z cywilizacją europejską nie mają już wiele wspólnego.