Paweł Stachnik

Karczma w dawnej Polsce. Coś więcej niż lokal gastronomiczny

Władysław Szerner, Przed krakowską karczmą, 1877 r. Fot. Archiwum
Paweł Stachnik

Karczma przez wieki towarzyszyła mieszkańcom Rzeczypospolitej. W karczmie bawiono się, sądzono, żeniono, konspirowano…

Tymczasem do karczmy napływało coraz więcej ludzi, bo już mrok gęstniał, zapalili światło, muzyka raźniej się ozwała i gwar się podnosił; naród kupił się przy szynkwasie, pod ścianami albo i zgoła w pośrodku izby i raił, pogadywał, użalał się, a kto niekto i przepijał do drugiego, ale z rzadka, bo nie na pijaństwo przyszli, jeno tak sobie, po sąsiedzku postać, pogwarzyć, skrzypic posłuchać abo i basów, coś niecoś posłyszeć nowego; niedziela przeciech, to odpocząć ni folgę dać ciekawości nie grzech, a choćby i ten kieliszek wypić z kumami…”.

Tak o wiejskiej karczmie pisał w pierwszym tomie „Chłopów” Władysław Reymont. Dla niego był to zwykły element rzeczywistości, dla nas to opis już bez mała historyczny. Karczmy - wiejskie, przydrożne, przedmiejskie, miejskie - przez stulecia były nieodłącznym elementem polskiego krajobrazu. Pełniły funkcję nie tylko „punktu zbiorowego żywienia”, ale także miejsca życia społecznego i towarzyskiego. Weszły do legend, literatury i historii. Przyjrzyjmy się, jakie były dzieje i rola karczmy w dawnej Polsce.

Najważniejszy obiekt

O istnieniu karczm na ziemiach polskich wspominał już w XII w. Gall Anonim. Miejsca, w których można było zatrzymać się na odpoczynek lub nocleg w podróży, stanowiły w słabo zaludnionym kraju ważny element infrastruktury. „W czasach, gdy kościoły były rzadko po kraju rozsiane, ludność, przybywająca w dnie świąteczne z daleka, musiała mieć przy kościele dach gościnny na popas, sami więc proboszcze starali się o to, aby w pobliżu świątyni była obszerna gospoda” - wyjaśnia Zygmunt Gloger w „Encyklopedii staropolskiej”. Z tego właśnie powodu w późnym średniowieczu i nowożytności karczmy wznoszono w nowo powstających wsiach jako pierwsze. „Trudno sobie wyobrazić wieś bez karczmy. Nie da się zaprzeczyć, że obok kościoła była przez wieki najważniejszym obiektem w wiosce. Służyły socjalizacji i integracji środowiska wiejskiego” – piszą prof. Andrzej Chwalba i Wojciech Harpula w wydanej przez Wydawnictwo Literackie książce „Cham i pan”, w której karczmie poświęcony został osobny rozdział.

Początkowo prawo do posiadania karczmy mieli władcy. Jednak od XII stulecia coraz częściej przekazywali je możnym, rycerstwu i Kościołowi. Gdy pojawiło się w Polsce osadnictwo na prawie niemieckim przywilej posiadania karczmy otrzymywał zasadźca, który we wsi zostawał sołtysem, a w mieście wójtem. Jeszcze w XVIII w. funkcjonowały w kraju karczmy sołtysie.

Karczma była miejscem, w którym podróżny mógł się zatrzymać na odpoczynek, posiłek i nocleg. Szybko jednak stała się też czymś więcej - ośrodkiem życia społecznego. Miejscowa ludność spotykała się w niej na naradach i biesiadach. W okresie wczesnopiastowskim w karczmach pobierano cła i sprawowano sądy, a do XIV w. zawierano związki małżeńskie, gdy w okolicy nie było kościoła.

To właśnie w karczmach właściciel wsi spotykał się z poddanymi, by rozliczyć prace, do jakich byli zobowiązani. „Na dany znak urzędnik dworski odczytywał listę zaległych prac. Jednych chłopów pan zobowiązywał do ich odrobienia, innym darowywał, a jeszcze innych dodatkowo karał chłostą” - czytamy w „Chamie i panie”. Cytowany tu już Zygmunt Gloger podaje ciekawą informację: jeżeli zdarzyło się, że szlachcic biesiadował w karczmie z chłopami i doszło między nimi do bójki (o co przy alkoholu wszak nie było trudno), to nie miał prawa sądownie dochodzić krzywdy. Potwierdzało to przysłowie: „W karczmie nie masz pana”.

Bez ubikacji

Do XVII w. karczmy były drewniane, często miały ganki i podcienia, a nakrywano je charakterystycznym gontowym dachem polskim. Ze względu na powszechny analfabetyzm znakiem identyfikującym karczmę była wiecha (powiedzenie „iść pod wiechę” oznaczało pójść do karczmy). Według badań Glogera, w XVII i XVIII w. wznoszono w Polsce dwa typy budynków karczemnych. Pierwszy, częstszy, budowany był na planie prostokąta. Jedną jego część zajmowały izba karczemna, izba gościnna, pomieszczenia mieszkalne karczmarza itd., drugą, większą, przeznaczano na stajnię i wozownię (nazywano ją stanem). Typ drugi budowano na planie litery T. Od drogi znajdowała się poprzeczna część mieszkalna, a z tyłu prostopadle do niej - długi stan (z przejazdem).

Według relacji z epoki, w polskich karczmach powszechny był brud, smród i prymitywne wyposażenie. „Aż do XX w. karczmy pozbawione były ubikacji, a klienci załatwiali potrzeby fizjologiczne poza nią”, podróżny nieraz musiał lokować się „obok koni, krów i świń, w długiej stajni skleconej ze źle spojonych desek i krytej słomą” - czytamy w „Chamie i panie”. „Gorąco było nieznośnie, a niezliczone roje much dzieliły zgiełk z wieczerzą szabasową” – opisał wizytę w żydowskiej karczmie w 1872 r. Zygmunt Gloger.

Zdarzało się, że właściciele karczmy prowadzili ją sami. Tak robili wspomniani sołtysi, a niekiedy nawet - wbrew kościelnym nakazom - plebani. Częściej jednak zatrudniali do tego dzierżawcę zwanego arendarzem. Zwykle byli to mieszczanie, rzadziej chłopi. Jak podaje Gloger, od XVII w. szlachta zaczęła wypuszczać karczmy w arendę Żydom, „czym się z początku bardzo gorszono, dopóki za czasów saskich zwyczaj ten nie stał się powszechnym. Za Stanisława Augusta pisze już Krasicki: »Żydami, według dawnego zwyczaju, osiadłe karczmy«”. Andrzej Chwalba i Wojciech Harpula podkreślają, że żydowscy karczmarze byli dla szlachty bardzo wygodni: lojalni i gospodarni, potrafili pisać i liczyć, nie pili pańskiego alkoholu.

No właśnie, alkohol. W 1496 r. szlachta uzyskała tzw. prawo propinacji. Odtąd w karczmach należących do przedstawicieli tego stanu mógł być sprzedawany wyłącznie alkohol wyprodukowany lub zakupiony przez szlacheckiego właściciela. Arendarze nie mogli podawać alkoholu - piwa, wina, potem wódki - pochodzącego z innego źródła. Mało tego, chłop musiał pić tylko w karczmie swojego pana i tylko jego trunki. Za złamanie tych nakazów groziła chłosta. Co gorsza, właściciele „ustalali ceny trunków i określali, ile chłop musi ich wypić w ciągu roku - ten wskaźnik nazywano narzutem. Chłop otrzymywał kwit, na którym arendarz odnotowywał ilość i cenę wypitego alkoholu. Jeśli nie zrealizował rocznego planu, to ludzie dworscy przynosili mu piwo i gorzałkę do chałupy, rozlewali je, a następnie żądali opłaty. Gdy nie zapłacił, czekała go chłosta.

Przymus picia

Dla szlacheckich właścicieli był to świetny sposób na zarobek. Gdy po rujnujących wojnach XVII w. herbowi odbudowywali swoje majątki, zaczynali od wzniesienia karczmy, bo ona przynosiła szybki dochód. A gdy pogłębiły się trudności ze zbytem zboża, część właścicieli folwarków zaczęła przerabiać ziarno na piwo i wódkę, które potem przymusowo sprzedawała chłopom. By zaś zwiększać zyski, budowała we wsiach kolejne karczmy.

Stąd wzięło się popularne wówczas powiedzenie, że „każdy chłopski grosz przez gardło powraca do kieszeni pańskiej”. Jeszcze w XIX w.

dla części majątków szlacheckich produkcja browarniana i gorzelniana była podstawą działalności gospodarczej.

Nie trzeba chyba mówić, że sytuacja ta negatywnie odbijała się na życiu włościan. Autorzy „Chama i pana” piszą, że picie na wsi stało się czynnością obowiązkową, a wódka codziennym towarzyszem jej mieszkańców. Opijano nią wesela, chrzciny, stypy, święta, transakcje handlowe, pito ją w chorobie jako lekarstwo, podczas odwiedzin sąsiadów i krewnych, na odpustach i jarmarkach. „Chłopi uważali, że picie przysparza energii życiowej, łączy ludzi, pozwala na wzajemne odpuszczanie sobie win i puszczanie urazów w niepamięć. Wódkę nazywano »pocieszycielką strapionych«” - czytamy w książce.

Tyle że wódka uzależniała i alkoholizm stał się jedną z plag polskiej wsi. Chłopi tracili na picie resztki pieniędzy, popadając w nędzę. Dlatego w I połowie XIX w. światlejsi księża i inteligenci zaczęli organizować na wsiach ruch antyalkoholowy i zakładać towarzystwa abstynenckie. W sukurs przyszły im władze państwowe, które przejęły monopol propinacyjny.

Ustawa o opłatach akcyzowych z 1844 r. w Królestwie Polskim ustalała zasady spożycia alkoholu w karczmach i szynkach. Zezwalała na sprzedaż alkoholu o ustalonej mocy tylko w lokalach mających koncesję, określała godziny ich otwarcia, zakazywała też sprzedaży alkoholu na kredyt i osobom pijanym. Ponadto w Królestwie Polskim i w Galicji weszły w życie rozporządzenia zakazujące Żydom prowadzenia karczm.

Ograniczyło to spożycie alkoholu na wsiach, ale karczmy pozostały najważniejszym obok kościoła miejscem wiejskiej wspólnoty. Włościanie zaopatrywali się w nich w najpotrzebniejsze produkty: sól, tytoń, cukier, gwoździe, nici, igły, naftę. Nadal też spotykali się w nich na narady, biesiady i tańce w niedziele i święta, urządzali też uroczystości rodzinne, zwłaszcza wesela. Między powstaniami i w ich trakcie karczmy były miejscem konspiracji, a niektórzy arendarze współpracowali ze spiskowcami (czego literackim przykładem karczma Jankiela w „Panu Tadeuszu”).

Kres tradycyjnym karczmom położył XX w. Na wsiach zastąpiły je bary i knajpy, w miastach hotele i restauracje. Dziś jedynie historyczne opisy i nieliczne zachowane obiekty mogą nam dać pojęcie, czym przed laty była w Polsce karczma.

Paweł Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.