Jacek Żukowski

Katarzyna Niewiadoma. Dziewczyna z Ochotnicy, która wjechała na kolarski szczyt

Katarzyna Niewiadoma wygrała Tour de France Fot. Fot. JULIEN DE ROSA / AFP/east news Katarzyna Niewiadoma wygrała Tour de France
Jacek Żukowski

Kobiecie nie powinno się wypominać wieku. Ale sportsmence czasem można. 29 września skończy 30 lat i właśnie osiągnęła największy sukces w karierze – wygrała Tour de France. Katarzyna Niewiadoma – bo o niej mowa, znakomita kolarka z Ochotnicy Górnej osiągnęła życiowy sukces. Startowała po raz trzeci w tym prestiżowym wyścigu, którego była właśnie trzecia edycja i po dwóch trzecich miejsca przyszła pora na pierwsze.

Ciężko na niego pracowała. Od 10 lat jeździ w zawodowych grupach, obecnie w teamie Canyon-SRAM Racing, a jest wychowanką Krakusa Swoszowice.

Paryż pechowy, Francja szczęśliwa

Dwa tygodnie przed wyścigiem we Francji startowała na igrzyskach olimpijskich. Trzecich w swoim życiu i kolejny raz miała nadzieję na medal. Po 6. miejscu w Rio de Janeiro i 14. w Tokio sądziła, że teraz wreszcie się uda. Niestety, kraksa na wzgórzu Montmartre pozbawiła ją możliwości medalu, przyjechała 8.

Francuska ziemia okazała się jednak dla niej szczęśliwa, w trzeciej edycji Tour de France kobiet wygrała o 4 sekundy z Holenderką Demi Vollering.

- Łzy szczęścia same cisnęły się do oczu – opowiada drżącym głosem Stanisław Niewiadomy, ojciec naszej znakomitej kolarki. - Ostatni etap chcieliśmy przeżywać tylko z żoną, oglądając w telewizji. Mamy wielu przyjaciół, z którymi kibicujemy, ale chcieliśmy etap oglądnąć w spokoju. Przeżycia były niesamowite. Rzadko się zdarza taka końcówka etapu. W ostatniej godzinie wyścigu modliliśmy się o jej sukces. Przeżywaliśmy to niesamowicie, bo Kasia miała kryzys, ale potem się otrząsnęła. Córka mówiła mi po wyścigu, że przez ostatnie 5 kilometrów niczego nie rejestrowała. Po tym, jak dotarła na metę popłakaliśmy się z żoną, napięcie było niesamowite. Jeździmy na jej wyścigi, ale nigdy jeszcze nie było takich emocji. Teraz te cztery sekundy będą mi się dobrze kojarzyć. W tamtym roku drugie miejsce w TdF przegrała o 0,21 s sekundy.

Wygrała w debiucie

Czy mogła nie trafić do kolarstwa? Raczej nie, bo jej ojciec to pasjonat sportu. Katarzyna przynosi rodzicom wiele radości, jeżdżąc w zawodowym peletonie. Ale też stresów.

- Przed każdym wyścigiem pierwsza nasza myśl jest taka – żeby Kasia dojechała w jednym kawałku – śmieje się pan Stanisław. - A potem ważne są sukcesy.

Nie miała dwóch lat, gdy nauczyła się jeździć na rowerku. Nie na takim z bocznymi kółkami, ale na dwukołowym po starszym bracie i siostrze. Gdy Niewiadoma skończyła 13 lat, siadła na „kolarzówkę”.

- Ja grałem w piłkę w niższych ligach – mówi ojciec Katarzyny. - Potem jeździłem amatorsko na „kolarzówce”. Córka chciała się nieraz przejechać. W końcu wystartowała w naszym wyścigu z Ochotnicy Rzeki na Przełęcz Knurowską 10 kilometrów na pożyczonym rowerze i… wygrała! Nawet z chłopakami.

Dorównywała chłopakom

To był sprzęt Pauliny Brzeźnej, który potem ojciec Kasi odkupił od kolarki. Za sprawą Józefa Olchawy, kolarza z Ochotnicy trafiła pod skrzydła trenera Zbigniewa Klęka do Krakusa Swoszowice, który zrobił z niej zawodniczkę.

- Kasia pojechała na pierwsze zgrupowanie do Rytra na dwa tygodnie – wspomina jej ojciec. - A po dwóch tygodniach nie sposób było ja oderwać od roweru, pokochała go. Była bardzo silna, np. gdy grupa biegła na Przehybę, ona ze starszymi chłopakami wybiegła na szczyt. Chciała im dorównać.

- Ma charakter, jest pracowita aż do bólu. Nie liczyła się dla niej pogoda – czy padało, czy nie, po prostu trenowała – wspomina Klęk. - Wszyscy mistrzowie mają te same cechy. A talent? Oczywiście, że ma, ale jest on poparty pracą. Wspomnę, ile przeszło przez moje ręce talentów… Śladu dzisiaj po nich nie ma. Niektórzy nawet mi „dzień dobry” nie mówią, bo są oburzeni, że nie zostali mistrzami. A dlaczego nie zostali? Przez swoją głupotę.

- W sportach wytrzymałościowych wiele zależy od tego, jak organizm jest wyeksploatowany – kontynuuje Klęk. - Wielkie toury pokazały, że wygrywali kolarze w wieku 40 lat. Teraz przychodzi era młodych. Można o tym napisać książkę. Teraz nikt nie patrzy na zdrowie, tylko na wynik. Jest tylko 20 grup zawodowych w elicie, każdy chce się tam dostać. Tacy zawodnicy jak np. Pogacar nie rodzą się na co dzień.

Można zastanawiać się jaka cecha jest najważniejsza u Katarzyny – talent, charakter, czy pracowitość?

- Wszystko razem – nie ma wątpliwości jej pierwszy trener.

Przez przełęcz nad jezioro

Kasia bardzo dobrze się uczyła. Gimnazjum w Ochotnicy, liceum w Nowym Targu nie sprawiało jej problemów.

- Z trójki naszych dzieci radziła sobie w szkole najlepiej – wspomina ojciec. - Świadectwa miała z czerwonym paskiem. Z nauką nie miała żadnych problemów.

Starsze rodzeństwo nie miało wiele wspólnego ze sportem. Syn Marcin zraził się do roweru, bo długie przejażdżki 100-120 km męczyły go. Magda nie trenowała.

Klęk ustalił indywidualny plan treningów dla Niewiadomej. Jej ulubiona trasa to była ta przez Przełęcz Knurowską nad Jezioro Czorsztyńskie, czasem do Bukowiny Tatrzańskiej. By wrócić do domu musiała znów wspiąć się na przełęcz. To był wyczerpujący trening.

„Wyfrunęła” z domu do Pacyfika Toruń. Tam jeździła, a maturę zdawała w Nowym Targu.

- Zaproszono ją na testowy wyścig do Holandii, etapowy – wspomina ojciec Katarzyny. - Córka wygrała wtedy klasyfikację do lat 23. Dyrektorzy Rabobanku chcieli ją do zespołu. To był 2013 rok.

Nie miała za bardzo czasu na hobby, na spotkania z koleżankami. Dopiero teraz, w wolnych chwilach maluje (jako dziecko występowała w zespołach regionalnych).

- Nie miała czasu na spotkania z rówieśnikami – mówi ojciec. - Miała poukładane życie: szkoła – obiad – trening. Nie było czasu na kontakty towarzyskie. Była towarzyska, ale wyżywała się na rowerze.

Związek kolarski

Katarzyna jest żoną amerykańskiego kolarza Taylora Phinneya. Poznali się w hiszpańskiej Gironie, gdzie oboje trenowali. I tam mieszkają do dziś. Niedawno sformalizowali związek, wzięli ślub cywilny w Stanach Zjednoczonych.

- Tam było najmniej formalności do spełniania – mówi ojciec Niewiadomej. - Co innego w Hiszpanii czy w Polsce. Są więc małżeństwem, a kiedyś planują w Polsce ślub kościelny i wesele, ale nie wiemy, kiedy to będzie. Ten cywilny był cichy, nie byliśmy na nim.

Ojciec Katarzyny chwali zięcia: - To bardzo fajny chłopak – mówi. - Spokojny, ułożony, kolarstwo zna od podszewki. Dzięki niemu Kasia po niepowodzeniach znów bierze się za treningi, bo on jest najlepszym psychologiem dla niej. Bardzo fajny, grzeczny chłopak. Też miał sukcesy, był mistrzem świata na torze, mistrzem świata na czas w jeździe drużynowej.

Niewiadomy widział na żywo niepowodzenie córki podczas igrzysk olimpijskich.

- To był niesamowity pech – wspomina. - Gdyby została w pierwszej grupie, pewnie byłby sukces. Była kraksa i zatrzymało ją to na długo.

Może więc los będzie najlepszym reżyserem i Niewiadoma zdobędzie medal igrzysk w swoim czwartym starcie w 2028 r. w Los Angeles? Los w tym przypadku byłby najlepszym reżyserem, bo mama jej męża – Connie Carpenter to złota medalistka igrzysk z Los Angeles z 1984 r. w kolarstwie ze startu wspólnego. Z kolei ojciec – Davis Phinney też był kolarzem, brązowym medalistą igrzysk w 1984 r. wygrywał etapy w Tour de France.

- Poznaliśmy się w Gironie – bardzo fajni ludzie – opowiada ojciec Niewiadomej.

Medal, a potem dzieci?

Co do medalu olimpijskiego, to wciąż marzenie ojca.

- Moje na pewno, ale z Kasią nie wybiegaliśmy jeszcze w przyszłość – mówi. - Była przygnębiona pechem po Paryżu. Chciałem, by jak najszybciej zaczął się Tour de France, by zapomniała o tamtym zdarzeniu.

Prowadzi światowe życie, świetnie radzi sobie na obczyźnie. Znakomicie operuje językiem angielskim.
Katarzyna przyjeżdża do rodzinnej Ochotnicy Górnej przeważnie raz w roku, na Święta Bożego Narodzenia. Rodzice jeżdżą do Girony.

- Widzimy się dwa-trzy razy do roku i nie rozmawiamy wtedy o kolarstwie – oznajmia ojciec. - Wyczuliśmy, żeby nie stresować jej dodatkowo. Córka nie chce o tym mówić. Jak przyjeżdża do nas, to chce oderwać się od kolarstwa, porozmawiać np. o dzieciach siostry, których ma trójkę.

Czy rodzice marzą, by zostać też dziadkami także od strony najmłodszej córki?

- Wiadomo, że nie będzie żyła rowerem do końca życia, ale na razie kariera jest na pierwszy miejscu – mówi ojciec. - Do kiedy? Nie wiem. Nie wybiegamy w przyszłość, liczy się tu i teraz.

Niewiadoma to bardzo emocjonalna zawodniczka. Po triumfie w TdF, czemu trudno się dziwić, popłakała się na mecie.
Oby tych łez szczęścia było jeszcze więcej. W tym roku są mistrzostwa świata, a za 4 lata igrzyska.

Jacek Żukowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.