Kawaleryjski rajd na północ. Wilno w naszych rękach
21 kwietnia 1919 r. Wojsko Polskie opanowuje Wilno. Miasto zostało zdobyte po zaciętych walkach z bolszewikami. Pomocy żołnierzom udzieli polscy mieszkańcy.
Po zakończeniu I wojny światowej, jesienią 1918 r., Wilno stało się przedmiotem zainteresowania trzech państw. Dla Litwinów było historyczną stolicą i nie wyobrażali oni sobie odrodzonej Litwy bez Wilna. Z kolei dla Polaków było jednym z najważniejszych histerycznych miast, bez których niepodległa Rzeczpospolita była nie do pomyślenia. Trzecim graczem byli rosyjscy bolszewicy, którzy wbrew deklaracjom o samostanowieniu narodów wcale nie zamierzali zrezygnować z terenów byłego imperium carskiego. Wszystkie te trzy siły dążyły do zajęcia miasta i starały się w tym uprzedzić konkurentów.
Ryzykowny plan
Po kapitulacji Niemiec bolszewicy rozpoczęli marsz na zachód zajmując kolejne części Białorusi i tworząc tam swoje władze. W grudniu 1918 r. w Wilnie powstała Rada Delegatów Robotniczych, która przejęła władzę. Wywołało to reakcję polskich mieszkańców, którzy stanowili przytłaczającą większość. Siły Samoobrony Wileńskiej przystąpiły do walki i 31 grudnia opanowały Wilno. Był to jednak tylko chwilowy sukces. Oto od wschodu do miasta podeszły oddziały bolszewickie. Po zaciętych walkach Samoobrona została wyparta, a dawną stolicę Wielkiego Księstwa 5 stycznia 1919 r. zajęła Armia Czerwona.
Strona polska jednak nie zrezygnowała z kresowego miasta. Naczelny Wódz Józef Piłsudski w końcu marca przystąpił do opracowywania planu ofensywy na Wilno. Zakładał on koncentrację sił kawalerii między Mostami a Lidą na Białorusi i ich rajd na północ w stronę Wilna. Jej śladami maszerować miała z pewnym opóźnieniem piechota. Tereny, przez które miała przejść ofensywa, zajmowały dwie bolszewickie dywizje: Litewska i Zachodnia. Strona polska wykryła, że istnieje luka między nimi. Dawało to szansę na przejście tamtędy jednostek polskich i zajęcie Wilna z zaskoczenia. By związać siły przeciwnika Wojsko Polskie miało zaatakować Lidę, a na południu uderzyć na Baranowicze i Łuniniec.
Plan ataku na Wilno był śmiały, ale i ryzykowny. Kawaleria od podstaw wyjściowych miała do pokonania 100 km na terenie zajętym przez nieprzyjaciela i nie do końca rozpoznanym. Miała też być oddzielona od wolniejszej piechoty i tym samym pozbawiona jej wsparcia. A samo zadanie zdobycia dużego miasta obsadzonego przez silny nieprzyjacielski garnizon przez słabą brygadę kawalerii było bardzo optymistyczne. Szef francuskiej misji wojskowej w Polsce, gen. Paul Henrys, określił to zamierzenie jako „szaleństwo”. Krytycznie nastawieni byli także dowódca Dywizji Litewsko-Białoruskiej gen. Szeptycki i szef Sztabu Generalnego gen. Stanisław Haller. Piłsudski odrzucił jednak uwagi doświadczonych generałów i osobiście objął dowodzenie. Dla niego zdobycie Wilna miało znaczenie osobiste.
Zdobyć Lidę
Zagonu na Wilno miała dokonać samodzielna grupa kawalerii dowodzona przez ppłk. Władysława Belinę-Prażmowskiego, a wspierać ją miała grupa piechoty gen. Edwarda Śmigłego-Rydza składająca się ze świeżo utworzonej, niepełnej 2. Dywizji Piechoty Legionów, liczącej sześć batalionów piechoty i dwie baterie artylerii, w sumie około 2,8 tys. żołnierzy. Grupę jazdy Beliny-Prażmowskiego stworzono z wybranych szwadronów 4., 7. i 11. Pułku Ułanów oraz 1. Pułku Szwoleżerów. Liczyła około 1,2 tys. żołnierzy, miała więc faktycznie siłę pułku. W dodatku nie posiadała środków łączności, a większość szwadronów była słabo wyszkolona. Akcja miała się rozpocząć rankiem 16 kwietnia. Dzień wcześniej Piłsudski ze sztabem przybył do wsi Skrzybowice, gdzie założył swoje stanowisko dowodzenia.
Pierwszego dnia grupa Beliny bez problemów dotarła do rejonu miejscowości Woronów-stacja Bastuny-Sokoły i zatrzymała się na nocleg. Gorzej szło piechocie śmigłego-Rydza, która posuwała się w trudnym terenie. Tak opisywał to jeden z żołnierzy: „Początkowo piaski, później droga tak grząska wskutek roztopów i deszczów, że tabory zostały się [z tyłu], konie zapadały się po brzuchy, kuchnie polowe trzeba było rozbierać na części, by je wydobyć z błota. Kilka koni padło ze zmęczenia”.
W międzyczasie 1. Dywizja Piechoty Legionów pod dowództwem gen. Józefa Lasockiego uderzyła na Lidę. Doszło do zaciętych walk z oddziałami złożonej z Polaków bolszewickiej Dywizji Zachodniej. Zdobycie miasta przeciągało się, więc Piłsudski wstrzymał dalszy marsz na Wilno i wzmocnił siły gen. Lasockiego dwoma batalionami 2. Dywizji Piechoty Legionów (osłabiając grupę Śmigłego-Rydza, które miały zająć Wilno). Nie zatrzymała się natomiast kawaleria Beliny, która 17 kwietnia ruszyła w kierunku celu. Prażmowski nie miał bowiem łączności z Piłsudskim i nie wiedział, co się dzieje w Lidzie. Tym razem marsz był trudny i odbywał się pieszo, jako że konie były osłabione brakiem paszy, która nie dotarła z zaplecza.
Od miejscowej ludności dowiedziano się, że w majątkach pod Wielkimi Solecznikami i Turgielami znajdują się duże zapasy owsa. Postanowiono więc tam uzupełnić zaopatrzenie. I rzeczywiście, w obu majątkach zarekwirowano owies, a następnie czekano na dalsze rozkazy i rozwój sytuacji w Lidzie. 17 kwietnia miasto to po ciężkich walkach zostało zdobyte przez oddziały polskie. Przybyły tam Piłsudski nakazał wznowienie marszu na Wilno, po czym następnego dnia go wstrzymał… Tymczasem do obozującego 30 km od Wilna Beliny-Prażmowskiego dotarła informacja od gen. Śmigłego-Rydza, z której wynikało, że z powodu oddalenia piechota będzie mogła wejść do walki dopiero za półtorej doby. W takiej sytuacji Prażmowski, bojąc się utraty efektu zaskoczenia, podjął decyzję o samodzielnym ataku na Wilno.
Entuzjazm ludności
19 kwietnia w nocy grupa kawalerii Beliny przystąpiła do akcji. Natarcie na Wilno zaczęło się o godz. 3.30. Spieszone oddziały przekroczyły rogatki i przy niewielkim oporze bolszewików zajęły dworzec. Zdobyto na nim 13 parowozów, 450 wagonów, dwa składy osobowe i pociąg sanitarny. Szybko przystąpiono do formowania składu, który miał przywieźć do Wilna piechotę Śmigłego-Rydza. Pomocy udzielali polscy kolejarze. Następnie do centrum miasta wyruszył spieszony szwadron, a za nim kolejne oddziały. Doszło do walk o poszczególne obiekty, m.in. Górę Zamkową i klasztor wizytek.
Siły polskie były w gruncie rzeczy niewielkie i zajęte przez nie obszary miasta były od siebie izolowane. Obecność polskich żołnierzy na ulicach wywołała natomiast entuzjazm mieszkańców. Wiele młodzieży (później także starszych, a nawet kobiet i dzieci) przyłączało się do ułanów. Udzielało im pomocy w orientacji w mieście, częstowało jedzeniem i piciem. Rosyjski garnizon rzeczywiście był zaskoczony pojawieniem się Polaków i choć miał liczebną przewagę nie zdołał podjąć obrony. Bolszewicy porzucili pozycje i zaczęli uciekać na drugi brzeg Wilii. Miasto zostało w dużej części opanowane przy minimalnych stratach własnych – 2 zabitych i 10 rannych. Do niewoli wzięto 1,2 tys. bolszewików, wiele broni i wyposażenia.
Po południu 19 kwietnia doszło jednak po kryzysu. Okazało się, że siły polskie są zbyt małe, by kontrolować całe Wilno. Żołnierze musieli obsadzać kolejne zdobyte obiekty, przeszukiwać domy w poszukiwaniu bolszewików, pilnować jeńców, prowadzić patrole, a jedna czwarta pilnowała koni. W efekcie oddziały szturmowe na ulicach stopniały do kilkudziesięciu ludzi. Tymczasem bolszewicy ochłonęli i zaczęli stawiać bardziej zorganizowany opór po drugiej stronie Wilii, następnie zaś wypuszczać się na jej drugą stronę, do kontrolowanej przez Polaków części miasta.
Przypuścili też atak na dworzec kolejowy. By go odeprzeć Belina-Prażmowski kazał obsłudze dwóch dział, jakimi dysponował strzelać ogniem na wprost. Jednocześnie własny atak przypuściła grupa mjr. Gustawa Orlicza-Dreszera, która wyparła nieprzyjaciela na drugi brzeg Wilii. Mimo tego sukcesu zaczynało brakować amunicji, rosły straty, a żołnierze byli coraz bardziej zmęczeni. Z ukrytych miejsc ostrzeliwali ich miejscowi komuniści oraz pomagający im wileńscy Żydzi.
Odsiecz w pociągu
By wzmocnić siły Prażmowski zmniejszył liczbę żołnierzy pilnujących koni. Do walki włączyli się też polscy robotnicy i kolejarze. Sytuacja stawała się jednak krytyczna. Myślano o skupieniu się wokół dworca, a nawet o wycofaniu z miasta. Wieczorem 19 kwietnia wysłano alarmującą depeszę do Śmigłego-Rydza z prośbą o natychmiastową pomoc. Wydawało się, że noc z 19 na 20 kwietnia będzie ostatnią w zdobytym mieście. Przygnębienie opanowało żołnierzy i mieszkańców. Na szczęście o godz. 20 na dworzec wjechał pociąg z wysłanym przez Śmigłego batalionem piechoty liczącym 837 żołnierzy i osiem cekaemów. Wywołało to powszechną radość.
Następnego dnia ciężar walk w mieście przejęła nowo przybyła piechota. Nie udało jej się opanować całego Wilna, jednak przybywające pociągami kolejne oddziały 2. Dywizji wzmacniały polskie siły. Wreszcie nastąpił moment, w którym Wojsko Polskie uzyskało przewagę liczebną i 21 kwietnia, już pod dowództwem Edwarda Śmigłego-Rydza, przystąpiło do generalnego ataku. Zacięte walki trwały do godz. 16, Rosjanie wycofali się z miasta. Wilno było polskie.
O godz. 18 przyjechał do niego pociągiem Józef Piłsudski, w katedrze odprawiono dziękczynną mszę, a po niej odbyła się uroczysta defilada. Wieść o zajęciu Wilna wywołała radość w całej Polsce.