W chwili, gdy mundurowi wydostali chłopczyka z auta, był już skrajnie wyczerpany. Potem pogotowie ratunkowe zabrało dziecko szpitala. Jego rodzice zjawili się przy samochodzie dopiero po 55 minutach
Sabina Kojder nie czuje się bohaterką. Uważa, że tak jak ona powinien postąpić każdy. Gdyby jednak nie jej szybka i zdecydowana reakcja mogło dojść do kolejnej tragedii z powodu nieodpowiedzialności rodziców, którzy swojego 3-letniego synka pozostawili w rozgrzanym samochodzie na parkingu.
Do zdarzenia doszło na parkingu przed centrum handlowym w Bielsku-Białej. Sabina Kojder pojechała tam na zakupy. - Po zaparkowaniu samochodu zobaczyłam obok w aucie zamkniętego malucha. Widać było, że chłopczyk jest rozgrzany i spocony - mówi Sabina Kojder. - To było ok. 17.45, ale słońce jeszcze mocno grzało - dodaje.
Od razu zaczęła działać
Nie zastanawiała się długo. Natychmiast zadzwoniła na numer alarmowy 112. - W tym czasie mój partner z zapisanym numerem rejestracyjnym tego samochodu pobiegł do obsługi galerii, aby ogłoszono komunikat wywołujący rodziców dziecka - dodaje kobieta.
Nikt się jednak nie zgłaszał. Niewiele postronnych osób zainteresował również fakt, że w aucie, w którym było dziecko, głośno wył alarm.
Czytaj więcej i dowiedz się, gdzie byli rodzice chłopca oraz kiedy jeszcze bohaterska kobieta zdołała uratować komuś życie.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień