Monika Pawłowska

Kęty. Przekręt, korupcja czy afera na wyrost?

Trzy „grzybki” (po lewej stronie), to cały plac targowy. Handlarze pojawiają się tu kilka razy w tygodniu. Burmistrz teren więc wydzierżawił lokalnemu Fot. Monika Pawłowska Trzy „grzybki” (po lewej stronie), to cały plac targowy. Handlarze pojawiają się tu kilka razy w tygodniu. Burmistrz teren więc wydzierżawił lokalnemu przedsiębiorcy za 100 zł miesięcznie
Monika Pawłowska

Część starego placu targowego zamieniła się w hotelowy parking. Decyzja burmistrza okazała się kontrowersyjna i podzieliła ludzi

- Jestem człowiekiem uczciwym i nikt nigdy w życiu mnie nie przekupił i nie przekupi - odpowiada na zarzuty swoich przeciwników Krzysztof Klęczar, burmistrz Kęt. - Mam wrażenie, że niektórzy szukają zwady, zamiast zobaczyć pozytywy - dodaje.

Publicznie o wzięcie łapówki oskarżył burmistrza jeden z byłych miejskich radnych.

Mieszkańców miasta faktycznie zdziwieni są jedną z ostatnich decyzji burmistrza, dotyczących wydzierżawienia części tzw. starego targu przy ul. Kazimierza Wielkiego w centrum Kęt lokalnemu przedsiębiorcy.

Cele „ekspozycyjne”

Od wielu lat niewielka część starego targu była „solą w oku” kolejnych burmistrzów. Było to nieużywane miejsce, mocno zaniedbane.

Krzysztof Klęczar zdecydował się wydzierżawić teren na prośbę andrychowskiego przedsiębiorcy, który ma restaurację i hotel w bezpośrednim sąsiedztwie, po drugiej stronie ulicy. Zgodnie z uchwałą Rady Miejskiej, po konsultacjach i pozytywnych opiniach zarządu dzielnicy Stare Miasto oraz kupców handlujących tu kilka razy w tygodniu, została podpisana umowa dzierżawy.

- Zamiast nieużytku, za utrzymanie którego gmina płaciła firmie sprzątającej, teraz mamy wybrukowany, ogrodzony i monitorowany teren, za który dzierżawca płaci gminie 100 zł miesięcznie - informuje Klęczar. - W mojej opinii to doskonały interes dla gminy i nie mam sobie nic do zarzucenia - przekonuje.

Umowa dzierżawy podpisana jest na trzy lata i jest możliwość jej wcześniejszego wypowiedzenia. Dotyczy wynajmu terenu na „cele ekspozycyjne”, bo oficjalnie nie można tam było zrobić parkingu. Jest zbyt blisko do socjalnego budynku, w którym mieszkają ludzie.

Wkrótce hotelarz postawi tam wystawę kwiatów i gabionów, czyli ogrodzeń siatkowo-kamiennych, które produkuje.

Póki co, „eksponowane” są tam tylko samochody klientów hotelu. Zdaniem burmistrza, umowa, ani żaden inny przepis nie zabraniają wjazdu samochodów na ten teren. Jak przekonuje, to rozwiązanie tymczasowe.

- W przyszłości chcę sięgnąć po pieniądze unijne na kompleksowe zagospodarowanie tego terenu - przekonuje Krzysztof Klęczar. Budynek socjalny ma zostać wyburzony.

Jest spokój i pytania

Mieszkańcy okolicy przynajmniej teraz mają spokój. - Strach było tędy przechodzić, zwłaszcza po zmroku. To było ulubione miejsce amatorów taniego wina, którzy na dodatek nie potrafią się zachować jak człowiek - opowiada jeden z mieszkańców, Jan Michalski. Jak przekonuje, sąsiedztwo domu socjalnego potęgowało niecenzuralne zachowania. Pochwala decyzję burmistrza.

Nie wszyscy są zachwyceni. Chcieliby tu parking, ale taki, na którym sami mogą zostawiać auta. - Ktoś za półdarmo dostał atrakcyjny teren w centrum miasta... Ciekawe - zastanawia się inny mieszkaniec Kęt, pan Stanisław.

Monika Pawłowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.