Kto wie, czy po trudnych czasach nie nadeszły jeszcze trudniejsze, bo zapowiedź stopniowej rezygnacji z wielu ograniczeń może oznaczać wciąż kurczowe trzymanie się za spustoszone patogenem kieszenie, gdy na horyzoncie majaczą jedynie smutek i siwy dym.
Premier Mazowiecki, którego trudno nazwać apostołem prawdy, przedstawił trzy etapy dochodzenia do normalności, za którą tęsknimy, nie od czasów wrednej epidemii, lecz od wielu lat, a więc momentu, gdy PiS doszedł do władzy.
Szef Rady Ministrów odniósł się do pandemii, ale nie wypełnił narysowanych w powerpoincie etapów dochodzenia do normalności treścią, na którą naród niecierpliwie czekał. Dowiedzieliśmy się jedynie, że suweren będzie mógł powrócić do parków i lasów. To, z jednej strony, sygnał dbałości o gałęzie… ( gospodarki?), z drugiej, dowód, że specjalnością władzy stało się tworzenie problemów w celu ich spektakularnego rozwiązania.
Niezrozumiały zakaz korzystania z lasów i parków został uchylony, a to, niestety, pod znakiem zapytania stawia działalność antyrządowej leśnej partyzantki, powstałej w krótkim czasie, także z moim udziałem, która zajmowała się głównie knuciem przeciwko władzy, edukacją seksualną i ćwiczeniami ze strzelania do biegnącej sylwetki myśliwego. Tłumny powrót suwerena na tereny zielone zmusił nas, niestety, do ponownego zejścia do podziemia, gdzie spiskuje się mniej przyjemnie, gdzie i tak bez nas panuje nieopisany tłok i nie mam tu tylko na myśli fryzjerów oraz kosmetyczek.
Tak czy owak, nie zamierzam zawiesić na kołku swojej wywrotowej działalności, zwłaszcza w sytuacji, gdy na stole leży korespondencyjna reelekcja prezydenta Dudy, którego możemy wybrać, jak radził minister Szumowski, teraz albo za dwa lata, gdy powstanie antyzarazowa szczepionka, i co sprowadza się do klasycznego wyboru pomiędzy dżumą a cholerą. Trzeciego wyjścia nie ma i… co mi Pan zrobi - jak mawiał klasyk.
Ze spraw najbardziej nurtujących obywateli na uwagę zasługuje niedaleka perspektywa wprowadzenia do obrotu świętych masek i konsekrowanych przyłbic ochronnych, o czym pomyślał, w porze wypłacanych emerytom trzynastek, zawsze czujny przy wypłacie ojciec Tadeusz.
Przeznaczony przez zakonnika do dystrybucji sprzęt z racji usankcjonowanych właściwości religijnych i ceny musi być wielokrotnie skuteczniejszy niż maski oferowane przez innowierców z „Żabki”. Czyż może nas w tej sytuacji dziwić apel sporej rzeszy jego zwolenników, zakończony odważnym proepidemicznym apelem: „Kichnij nam w zupę, ojcze Tadeuszu”.