9 kwietnia 1943 r. Niemcy zamordowali młodą żydowską parę oraz ukrywającą ich Annę Niepsuj, matkę ośmiorga dzieci.
W okresie niemieckiej okupacji w Klikowej, stanowiącej obecnie część miasta Tarnowa, doszło do tragedii, która wstrząsnęła lokalną społecznością.
Geneza tej zbrodni ma związek z rozpoczętą w 1942 r. Akcją „Reinhardt”, czyli niemiecką operacją mającą na celu zagładę ludności żydowskiej w Generalnym Gubernatorstwie (GG). W Tarnowie do pierwszych akcji wysiedleńczych, połączonych z masowymi egzekucjami, doszło już w czerwcu tego roku. Wcześniej jednak Żydzi, na polecenie Niemców, musieli poddać się rejestracji, a swoje karty pracy oddać do ostemplowania. Ocalała Blanka Goldman wspominała po wojnie: „Dnia 9 czerwca 1942 r. ukazały się nagle ogłoszenia na ulicach o stopniowym planowym wysiedleniu Żydów do innych miejscowości do pracy. Zaznaczono, że potrzebne są w tym celu pieczątki, że ci Żydzi, którzy są do pracy w Tarnowie, tu pozostaną, reszta zaś zostanie wysiedlona”. Szacuje się, że w mieście mogło wówczas przebywać nawet około 40 tys. Żydów.
Ostatecznie do obozu zagłady w Bełżcu deportowano z Tarnowa w czerwcu 1942 r. około 8 tys. ludzi. Natomiast część osób uznanych za niezdolnych do podróży, czyli starców, chorych i matki z małymi dziećmi (od 8 do 10 tys. ludzi), wymordowano na żydowskim cmentarzu i w pobliskich lasach. Kolejne przeprowadzane w tym mieście akcje wysiedleńcze odbyły się we wrześniu i listopadzie 1942 r., a także we wrześniu 1943 r. - historycy podkreślają, że miały one niezwykle brutalny przebieg.
Ciocia z daleka
W czasie rozpoczęcia deportacji do obozów zagłady część Żydów podejmowała decyzję o poszukiwaniu schronienia po tzw. aryjskiej stronie. Nieliczni próbowali przeżyć korzystając z fałszywej tożsamości. Większość próbowała się ukrywać. Najprawdopodobniej w październiku 1942 r., dwójka żydowskich uciekinierów z Tarnowa znalazła schronienie w Klikowej, w gospodarstwie Niepsujów przy ulicy Sadowej. Według powojennych zeznań Jana Niepsuja nazywali się Kurzowie i mieszkali wcześniej przy ulicy Asnyka. Prawdopodobnie byli małżeństwem, mieli ok. 20 lat. Zostali ukryci w obitej deskami i obłożonej sianem kryjówce, która znajdowała się na strychu domu. W nocy schodzili do kuchni, żeby coś zjeść.
Na podstawie dostępnych źródeł wiemy, że Niepsujowie posiadali dwuhektarowe gospodarstwo rolne, Jan Niepsuj był ponadto pracownikiem kolei. Mieli ośmioro dzieci. Rodzina mieszkała w tradycyjnym, pokrytym dachówką drewnianym domu. W jednej części budynku znajdowała się obora i komórka, a w pozostałej były pomieszczenia mieszkalne, czyli kuchnia, pokój i sień. Obok znajdowała się stodoła.
Gdy pewnego dnia jedno z dzieci zapytało, kim jest młoda kobieta, która u nich zamieszkała, Anna Niepsuj odpowiedziała, że to „jakaś ciocia z daleka”. Brak źródeł uniemożliwia nam odpowiedź na szereg pytań związanych z ukrywaniem Kurzów: jak wyglądało codzienne życie ukrywających i ukrywanych? Dlaczego Niepsujowie udzielili im schronienia? Jedna z córek Anny Niepsuj, Maria, zeznawała w latach 90. XX wieku, że Żydzi mieli obiecać jej rodzicom „jakieś wynagrodzenie”. Niepsujowie musieli wiedzieć, że przyjmując żydowskich uciekinierów występowali przeciwko prawom narzuconym przez przedstawicieli Rzeszy Niemieckiej. Zgodnie z treścią niemieckich rozporządzeń za ukrywanie Żydów groziła im kara śmierci.
Czy są tu Żydzi?
9 kwietnia 1943 r., najprawdopodobniej około godziny 13 lub 14, do gospodarstwa Niepsujów przyjechał samochód, w którym znajdowali się funkcjonariusze niemieckich służb policyjnych. Wiemy, że w domu przebywała wówczas Anna, jej sześcioletnia córka Maria oraz ukryci Żydzi. Jan był w tym czasie w pracy. Część rodzeństwa znajdowała się pod opieką dziadków, a pozostałe wykonywały różne prace związane z prowadzeniem gospodarstwa.
Powojenne zeznania mieszkańców Klikowej oraz członków najbliższej rodziny umożliwiają częściową rekonstrukcję wydarzeń do jakich doszło tego dnia w gospodarstwie Niepsujów. Szczególnie wstrząsająca jest relacja przebywającej w domu Marii. Miała wówczas około sześciu lat. „Weszli oni do domu i po polsku zapytali mamy, czy są tu Żydzi - zeznawała pół wieku później - Mama odpowiedziała, że nie ma. Oni zaglądnęli do pokoju, potem do komórki i wyszli na strych (…). Za chwilę zszedł ze strychu Niemiec i krzycząc zażądał narzędzi (…). Pamiętam, że ten Niemiec wziął siekierę i poszedł na strych. Przebywając w domu słyszałam dochodzący ze strychu stukot”. Funkcjonariusze odnaleźli kryjówkę Żydów. Po sprowadzeniu ich na dół, zastrzelili ich w sieni domu. Gdy mała Maria usłyszała strzały, schowała się pod łóżkiem. Natomiast jej mamie funkcjonariusze nakazali wyjść na zewnątrz.
Na oczach sąsiadów
W tym czasie wokół gospodarstwa przy ulicy Sadowej zebrała się grupa sąsiadów, którzy stali się świadkami dalszych wydarzeń. Wśród nich były także dzieci, które zazwyczaj przychodziły do Niepsujów, żeby bawić się ze swoimi rówieśnikami. Romana Skórka miała wówczas około dziesięciu lat. Po latach wspominała, że „Niepsujowa opiekowała się mną, dawała mi jeść, bo ja nie miałam matki”. 9 kwietnia 1943 r. widziała jak niemieccy funkcjonariusze wyprowadzili Annę z domu i „kazali pokazać co ma w stodole. Ona mówiła, że tam nikogo nie ma.
Ona płakała, prosiła, żeby jej nic nie robić, że ma dzieci”. Mimo próśb, na oczach sąsiadów, została zastrzelona przez jednego z funkcjonariuszy. Będąca na miejscu zbrodni sąsiadka Niepsujów, Józefa Kościółek, zapamiętała, że „gdy ona powiedziała, iż wszystko pokaże, że nikogo już nie ma, wtedy on wziął i zastrzelił ją. Ona upadła. Ja wtedy krzyknęłam: »zabiliście matkę od tylu dzieci«. On wtedy do mnie wrzasnął ja uciekłam do komórki”. Po jakimś czasie mała Maria wyszła spod łóżka. Przeszła przez sień, gdzie znajdowały się ślady krwi i ujrzała zwłoki zamordowanych Żydów i ciało swojej mamy leżące na podwórzu.
Po akcji oprawcy nakazali pochować zwłoki pomordowanych, w związku z czym do urzędu gminnego wezwano Pawła Czwórnóga, ówczesnego sołtysa Klikowej. Przy okazji otrzymał on reprymendę za to, że jako sołtys nie wiedział, że „w gromadzie ukrywają się Żydzi”. Polecono mu zająć się pochówkiem ofiar. Ciała zamordowanych zostały owinięte w prześcieradła, a następnie przewieziono je furmanką na miejscowy cmentarz. Tam zostały złożone, bez trumien, do wykopanego grobu. Według powojennych zeznań świadków, zastrzelona Żydówka była w zaawansowanej ciąży.
O zamordowaniu swojej żony Jan Niepsuj dowiedział się prawdopodobnie w pracy, od jednego z synów. Z relacji świadków wiemy, że był poszukiwany przez Niemców. Nie wrócił już do domu i podjął decyzję o ukrywaniu się. Po jakimś czasie pod fałszywym nazwiskiem, jako Stefan Kuznia, został wysłany na prace przymusowe do Rzeszy Niemieckiej. Dzieci Niepsujów zostały rozdzielone. Maria została zabrana przez swoją ciotkę Annę Przybysz do Lwowa, a jej starsze rodzeństwo - jak wspominała - „poszło na służbę do miejscowych gospodarstw rolnych, do obcych ludzi”. Najmłodszym chłopcem miała zaopiekować się babcia. Dopiero po zakończeniu wojny Jan Niepsuj mógł powrócić do Klikowej.
Powojenne śledztwo
Kilkadziesiąt lat po zakończeniu II wojny światowej, w 1970 r., Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Krakowie wszczęła śledztwo w sprawie zastrzelenia w kwietniu 1943 r. przez tarnowskie Gestapo Anny Niepsuj. Podejrzanym o jej zabójstwo był funkcjonariusz Gestapo Jerzy Kastura. Za szereg zbrodni popełnionych w okresie niemieckiej okupacji został on w 1948 r. skazany na karę śmierci przez Sąd Okręgowy w Tarnowie, wyrok wykonano w tym samym roku.
O współudział w akcji podejrzany był również niejaki Listewnik, prawdopodobnie funkcjonariusz Schutzpolizei. Według zeznań świadka miał on zostać zastrzelony w lecie 1943 r. W związku z tym, że obaj podejrzani już nie żyli, śledztwo zostało umorzone. Nie należy jednak wykluczać, że funkcjonariuszy uczestniczących w zbrodni było więcej niż dwóch, prawdopodobnie trzech lub czterech. Znamy relacje świadków, którzy twierdzili, że brał w niej również udział funkcjonariusz Gestapo Nowak.
Dlaczego funkcjonariusze niemieckich służb policyjnych przybyli na początku kwietnia 1943 r. do Klikowej? Czy ich akcja była spowodowana donosem? W książce Zbigniewa Stycha pt. „Klikowa. Dzieje wsi i dzielnicy Tarnowa” przeczytamy, że Niepsujowie zostali „zdradzeni przez konfidenta”. Ponieważ w publikacji nie zamieszczono przypisów, nie wiemy, skąd autor posiadał wiedzę na ten temat. W niektórych źródłach pojawia się jednak informacja, że w akcji w Klikowej miał brać także udział cywil, który po przyjeździe oddalił się od samochodu funkcjonariuszy w kierunku pobliskich pól uprawnych i nie uczestniczył w dalszych działaniach. Czy jego zadaniem mogło być wskazanie gospodarstwa? Czy to on był donosicielem, który odpowiadał za to, co wydarzyło się na początku kwietnia 1943 r. przy ulicy Sadowej w Klikowej? Okoliczności śmierci Anny Niepsuj i dwójki żydowskich uciekinierów oraz ich nienarodzonego dziecka wciąż skrywają tajemnicę.