Kłótnia o Katarzynę D. ps. Lola. Rafał zabił rywala z zazdrości
Katarzyna D. najpierw była w związku z Rafałem M., potem związała się ze Stanisławem B. Panowie nie darzyli się sympatią. Jedna z ich awantur zakończyła się zabójstwem. To nie była zbrodnia z wyższych sfer, ale jednak wiązała się z dużymi emocjami. Tak się zwykle dzieje, gdy jeden mężczyzna zabija drugiego z zazdrości o kobietę.
Życie nie rozpieszczało Rafała. Urodził się w Zakopanem, ale gnało go do szerokiego świata i był ciągle w podróży. Zostawił dom, dalszą rodzinę i już jako bezdomny znalazł swoje miejsce w Krakowie. Tutaj dopadła go mała stabilizacja, jaka jest zwykle udziałem osób bez dachu nad głową. Spanie po klatkach schodowych i na ławkach, dorywcza robota, która dawała zarobek wystarczający, by przetrwać i napić się alkoholu.
Dostawał też tysiąc złotych renty. Jakaś nadzieja pojawiła się, gdy w 2016 r. Rafał poznał Kaśkę, która prowadziła podobne życie. To ich zbliżyło na tyle, że zostali parą.
Już razem szukali noclegu, taniej jadłodajni, pracy i we dwoje zaglądali do kieliszka. Z tej perspektywy ich życie wyglądało jak sielanka, było skromne, ale szczęśliwe. Radość bycia we dwoje zakłóciło jednak pojawienie się Staszka.
Staszek jako rywal
Staszek, o 16 lat starszy od Rafała, też pogubił się w życiu. Mieszkał na obrzeżach Krakowa, ale powoli staczał się w alkoholową otchłań. Znajomi zwracali się do niego pseudonimem „Kopidół”. Wódka była na pierwszym miejscu w jego życiu. Nie żona i dwóch synów, nie praca, ale codzienny łyk mocnego trunku.
- Gdy nie pił, był dobrym człowiekiem - zezna potem żona Staszka. Wiedziała co mówi, bo stała się ofiarą przemocy męża. Zaczęły się wizyty policji, założenie rodzinie tzw. niebieskiej karty, do akcji wkroczył prokurator.
Staszek jakby zrozumiał, że musi sobie inaczej ułożyć życie i wyprowadził się z domu do chatki matki, która mieszkała po sąsiedzku. Żona i synowie, już z inne perspektywy, obserwowali upadek Staszka. Słyszeli, że odbywają się u niego libacje, goście piją bez umiaru i hałasują, policja zaglądała tam co pewien czas.
Matka Staszka wylądowała w domu opieki, a wtedy on zaczął pić bez żadnych hamulców. Jednym z gości pod tym adresem był też Rafał. Relacje panów były poprawne, ale gdy pojawiła się tam Kaśka, Staszek nie mógł oderwać od niej oczu.
Ona była półtora roku w związku z Rafałem, ale w pewnym momencie wybrała Staszka. Jakoś lepiej się czuła w jego towarzystwie, miała stały kąt i poczęstunek. Rafał ciężko przeżył tę zamianę ról i nie krył swojej zazdrości.
Zaczęły się scysje ze Staszkiem, szarpaniny, przepychanki i awantury, które Kryśka obserwowała z uwagą. Na kobietach robi wrażenie, gdy walczą o nią dwaj mężczyźni, nawet, jak było w tym przypadku, jeśli nie są to gladiatorzy. W praktyce to z jednym, lub z drugim szła w miasto w zależności od tego, który miał zasobniejszy portfel i był gotowy zafundować alkohol.
Tragiczny 25 lutego
Tragicznego 25 lutego 2019 r. też była wódka i piwo, sprzeczka i wzajemne pretensje. Kaśka od rana była z Rafałem, przemierzali zwykłą trasę po osiedlach w Nowej Hucie, alkohol już płynął w ich żyłach. Jej były partner postanowił odwiedzić Staszka, by odebrać jakieś swoje dokumenty, para ruszyła pod znany jej adres.
Potem Rafał podawał różne wersje tego, co się wtedy zdarzyło. Jako osoba o ponadprzeciętnej inteligencji wiedział, że to nie ułatwi roboty policji, która zajmowała się sprawą zbrodni.
Na początku Rafał przyznawał się do winy i opowiadał, że doszło do kłótni ze Staszkiem i szarpaniny. Wtedy wyjął nóż o długości 15 cm i zadał nim sześć uderzeń rywalowi. Atakował go też deską lub drewnianym palikiem, bo i taki opis przedmiotu znalazł się potem w policyjnych raportach. W kolejnych wyjaśnieniach Rafał modyfikował opis zajścia i przekonywał, że tylko się bronił przed Staszkiem, który był agresorem w tamtym momencie.
- Paliło się światło i widziałem, że nóż błysnął w ręce Staszka - mówił Rafał, ale ta wersja nie miała odzwierciedlenia w faktach. W każdym razie, gdy zraniony Staszek przestał się ruszać, Kaśka pobiegła po pomoc do sąsiadów, ale postanowiła kryć byłego partnera.
Anonimowy napastnik
- Ratunku, nieznany mężczyzna pociął Staszka nożem i potrzebuje pomocy - lamentowała. Opisywała sprawcę napaści jako 40-45 latka z siwą brodą, w czarnej kurtce i w niebieskim podkoszulku. Rafał był przy niej, gdy sąsiadom relacjonowała przebieg wydarzeń.
Sąsiedzi wezwali karetkę i poprosili parę, by zaczekała przy drodze na przyjazd ratowników. Kaśka tak zrobiła, ale Rafał dyskretnie zniknął w ciemnościach. Sąsiedzi zapamiętali, że Rafał miał, jak to określili, twarz zbryzganą krwią, ale nie przypuszczali, że to on jest zabójcą i tym tajemniczym, anonimowym napastnikiem. Ta prawda ujrzała światło dzienne nieco później.
Gdy pojawiła się policja Kaśka dalej kręciła, że to nieznany jej napastnik zaatakował Staszka na posesji. Mundurowi mieli utrudniony kontakt z kobietą, była pijana, bełkotała i podawała sprzeczne informacje. To nie było dziwne, bo we krwi miała 1,2 promila alkoholu. U Staszka stężenie było jeszcze wyższe, miał 3,4 promila.
Dopiero później przyznała się, że to jej były partner Rafał bił gospodarza deską.
- Żadnych uderzeń nożem nie widziałam
- zarzekała się.
Martwy Staszek w pozycji półsiedzącej znajdował się na wykładzinie leżącej za jego domem. Tętno nie było wyczuwalne, na ciele i ubraniu widoczne były plamy krwi.
Rafał gdzieś się ukrył na całą noc, trzeźwiał i starał się przeczekać poszukiwania policji. Następnego dnia po południu zauważył go na jednym z osiedli znajomy policjant. Wiedział kogo szukać, bo Kaśka zdecydowała się na wyznanie, że to Rafał zabił Staszka. Funkcjonariusz wracał z pracy do domu, ale nie zawahał się zatrzymać poszukiwanego zabójcy i w tym celu wezwał posiłki.
Po zauważeniu poszukiwanego powiadomił o tym fakcie dyżurnego. Pozostając z nim w łączności, udał się za nożownikiem. Obawiając się, że śledzony może zbiec, zatrzymał go samodzielnie a następnie przekazał przybyłemu na miejsce patrolowi.
Dowody zbrodni
Zakrwawioną deskę znaleziono za domem Staszka, nóż, narzędzie zbrodni, Rafał wyrzucił za ogrodzenie na sąsiednią posesję. Biegli znaleźli na ostrzu krew ofiary i na rękojeści ślady należące do Rafała. Na spodniach sprawca miał też krew swojej ofiary.
Sekcja zwłok wykazała, że Staszek od ciosów nożem miał uszkodzone płuca i wątrobę. Jedno z uderzeń musiało być bardzo mocne, bo ostrze przecięło żebro. W celu identyfikacji zwłok na miejsce ściągnięto żonę i synów Staszka.
Potwierdzili, że pod wpływem alkoholu stawał się agresywny. Tę tezę zaczął głosić Rafał, gdy prokurator, a potem sąd wypytywały go o okoliczności zajścia. Przekonywał, że to Staszek pierwszy go uderzył. Mogło coś być na rzeczy, bo Rafał miał pewne obrażenia na rękach.
- Gdy leżeliśmy to możliwe, że zadałem u ciosy nożem
- tak Rafał łagodził swoje pierwotne i stanowcze przyznanie się do zabójstwa. - Ile tych ciosów było? Nie pamiętam, byłem pijany - opowiadał 42-latek. Powtarzał, że w tamtej chwili bał się o swoje życie, a większy i lepiej zbudowany Staszek mu zagrażał. Rodzina Staszka także potwierdzała, że zdarzało mu się „wpadać w furię alkoholową”.
Winny i kara 12 lat
Sąd Okręgowy w Krakowie nie podzielił przekonania śledczych, że oskarżony Rafał M. chciał zabić znajomego, przyjęto, że godził się na śmierć mężczyzny gdy zadawał mu ciosy nożem. Dlatego sprawy wymierzono karę 12 lat więzienia. Nie bez znaczenia w sprawie była ekspertyza biegłych psychiatrów, którzy stwierdzili, że Rafał był poczytalny, ale w sytuacji stresu potrafi działać impulsywnie i słabo wtedy kontroluje swoje emocje, działa wówczas w sposób nieprzemyślany. Tak zapewne było tamtej nocy, gdy stanął twarzą w twarz ze Staszkiem i gdy doszło między nimi do scysji. Wyrok na Rafała M. jest już prawomocny.