Bartłomiej Folerski z Gubinka (gmina Gubin) szykuje się do wyjazdu do Stanów Zjednoczonych na prestiżowe zawody Arnold Classic.
Dokładnie 3 lata temu młody Mateusz Kieliszkowski z Chlebowa (gmina Maszewo) pojechał jak amator na znane na całym świecie zawody strong¬manów Arnold Classic w Ohio. Po dobrym występie jako amator zaczął rywalizować z zawodowcami. Osiągnął więcej w kolejnych zawodach niż popularny Mariusz Pudzianowski (trafił na podium). Teraz Bartłomiej Folerski idzie w jego ślady.
Ma 30 lat. Jest 6 lat starszy od M. Kieliszkowskiego. Z ciężarami na poważnie pracuje dopiero od 2,5 roku. - Tym bardziej jestem zadowolony, że po krótkim czasie udało mi się dostać na tak prestiżowe zawody, jakimi są Arnold Classic - przyznaje.
Bartłomiej Folerski zaczął interesować się siłownią już 12 lat temu. Wcześniej też zajmował się sportem, a dokładniej... bieganiem. - Patrząc na mnie teraz, śmiesznie to brzmi. Jednak trening siłowy, to inna bajka - opowiada.
Później jednak trafiła się kontuzja i Bartłomiej musiał zrezygnować z biegania. Wtedy trafił na siłownię.
- Kiedyś oglądałem strongmanów i ich podziwiałem. Marzyłem o tym po cichu. Nigdy jednak poważnie pod tym kątem nie trenowałem. Były to bardziej ćwiczenia dla zdrowia i ciała - opowiada.
W rywalizację siłaczy wkręcił się, kiedy usłyszał o organizowanych zawodach - mistrzostwach Wielkopolski. Było to prawie trzy lata temu. B. Folerski przyznaje, że może zacząłby wcześniej, gdyby... miał konto na facebooku.
- O tych mistrzostwach powiedział mi kolega ze Świebodzina. Powiedział, że mają tam kategorię do 105 kg, w której mógłbym wystartować. „Przecież wisi informacja. Nie masz facebooka?”. Tak mi mówił - opowiada Folerski, który w końcu założył konto na tym portalu.
Pojechał na zawody. I poszło dobrze. Wygrał pierwsze eliminacje, w których brało udział dziewięciu zawodników. - Wtedy pomyślałem, że to może być to - przyznaje.
Dostał się do finału. Wywalczył ostatni stopień podium. Później wystartował w mistrzostwach Polski. Skończył na ósmym miejscu. To tylko motywowało go do dalszej pracy.
- W zeszłym roku w ogólnej klasyfikacji pucharu Polski znalazłem się na trzecim miejscu. Właśnie pierwsza trójka leci do Stanów Zjednoczonych - wyjaśnia B. Folerski.
Podobnie jak każdy początkujący strongman bez sponsora, sam musiał zadbać o sprzęt. - Na początku to były krawężniki oraz inne, podobne ciężary - przyznaje.
Do Ohio leci, podobnie jak Mateusz Kieliszkowski trzy lata temu, jako amator.
- Po cichu liczę na to, że po dobrym występie może uda się w przyszłym roku powalczyć z zawodowcami - przyznaje.
Liczy też na to, że uda się złapać znanego aktora oraz byłego gubernatora Arnolda Schwarzeneggera, który jest twarzą tego amerykańskiego turnieju.
- Kto wie. Może uda mi się go namówić na zdjęcie - śmieje się Folerski.
Przed wyjazdem ma jednak inne wyzwanie. Amatorzy startują w kategorii do 105 kilogramów. A jeszcze kilka dni temu siłacz z Gubinka ważył aż 111 kilogramów.
- Teraz muszę szybko zbić wagę. Trzymam się diety, robię ćwiczenia cardio. To prawdziwa tortura - żartuje mieszkaniec gminy Gubin. Są jednak efekty, bo waga spadła już do 108 kg.
- Trzeba zdążyć do 3 marca - zaznacza B. Folerski. Właśnie wtedy startują zawody Arnold Classic.
Bartłomiejowi kibicują znajomi, a przede wszystkim żona Martyna i trzyletni syn Oliwer. Czy chłopiec pójdzie w ślady ojca?_
- Na razie nic na to nie wskazuje. Lubi śpiewać i tańczyć. Ze sportu interesuje się piłką nożną. Czasami jednak lubi mnie naśladować. Widział mnie kilka razy na zawodach. Podnosi coś nad głowę. Więc kto wie? - mówi B. Folerski.
Rodzina wspiera go w tym co robi, chociaż żona przyznaje, że początki były trudne. - A teraz proszę. Sama dbam o jego dietę, żeby zbił tę wagę na zawody - śmieje się Martyna, krzątając się w kuchni.
Lokalny strongman martwi się o stres. - Jeszcze go właściwie nie odczuwam, ale pewnie będzie duży przed zawodami. Trzeba będzie go pokonać.