Kominiarze tak rzadko goszczą w domach, że dziś dzieci biorą ich za księży
Staliśmy się tak rzadkimi gośćmi w domach, że młodzi nie wiedzą, kim jesteśmy - mówi kominiarz Andrzej Golonka. Z nim i jego kolegą po fachu Adamem Tlałką rozmawiamy też, jak należy palić.
Kominiarz to dzisiaj chyba niezbyt popularny zawód?
Andrzej Golonka z Nowego Sącza: Można nawet mieć poczucie, że młodzi nie wiedzą, iż taki fach istnieje. Stąd też deficyt kominiarzy. Proszę sobie wyobrazić, że gdy idę na przegląd instalacji kominowych do szkół, dzieci nie mają pojęcia, kim jestem. Pytani przez nauczyciela, kto przyszedł, odpowiadają - chyba ksiądz, bo cały na czarno ubrany.
Nie szukają guzików na ubraniach i nie chwytają na szczęście?
Adam Tlałka z Muszyny: Według ludowej tradycji nie chwyta się za gazik u swoich ubrań, by mieć szczęście, a za guzik munduru kominiarza.
Wychodzi na to, że ja też niewiele o kominiarzach wiem. Skąd w ogóle wziął się ten zwyczaj chwytania za guzik?
Andrzej Golonka: Dawniej kominiarze pracowali tylko na dworach. Po robocie za zgodą króla mogli iść do gospody. Byli czarni od sadzy, ale guziki mieli zawsze świecące. Okoliczne gospodynie dzięki temu ich rozpoznawały. Gdy wypatrzyły kominiarza, mówiły: Ależ mamy szczęście. Chwytały za guziki i ciągnęły do swoich domów, by im kominiarz przetkał zatkane kominy. Bez tego nic by nie mogły ugotować.
Czytaj więcej, a dowiesz się:
- Jak często gospodynie wzywają na pomoc kominiarzy?
- Czy nie ma obowiązku czyszczenia kominów w domach?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień