Zapraszam pana prezydenta na przejażdżkę komunikacją miejską. Oczywiście nie w dzień bez samochodu, bo ten przypada dopiero na drugą połowę września, ale teraz - po uruchomieniu linii do Fordonu, zmianach rozkładów, likwidacji połączeń, czyli - najgorszej w historii naszego miasta reorganizacji zbiorczej komunikacji.
Spotka pan, panie prezydencie bynajmniej nie zadowolonych wyborców z balonikami i w czapkach imprezowych, ale wściekłych pasażerów, którzy kiedyś dojeżdżali na miejsce i o czasie, a teraz, żeby dostać się do pracy, domu, szpitala, urzędu muszą wędrować przez pół miasta czy gnić na przystankach czekając na przesiadkę lub spóźniony tramwaj.
Rewolucja komunikacyjna zdaje się przerosła naszych drogowców.
I to wcale nie wina pasażerów, którzy nie zgłaszali swoich uwag podczas konsultacji społecznych. Nie jest to też wina tych niedobrych dziennikarzy, którzy teraz muszą ten bajzel opisywać. Obserwując fachowców z zarządu dróg nie mam wątpliwości, że od zawsze są oni przekonani o swojej nieomylności. Tyle, że teraz pora wreszcie posypać głowę popiołem. Nie przeprowadzi się dobrej reformy zabierając jednym, a dając drugim.