Robert Gąsiorek

Kopali go, bili pięściami i zgwałcili. Mój brat umierał w męczarniach

Irena Stawarz często ze smutkiem przegląda stare zdjęcia, które pozostały po jej bracie. Do dziś nie może pogodzić się z jego tragiczną śmiercią. Wyrok Fot. Robert Gąsiorek Irena Stawarz często ze smutkiem przegląda stare zdjęcia, które pozostały po jej bracie. Do dziś nie może pogodzić się z jego tragiczną śmiercią. Wyrok dla Bartłomieja P. uważa za zbyt łagodny
Robert Gąsiorek

Irena Stawarz domaga się wyższej kary więzienia dla jednego ze sprawców okrutnego zabójstwa. Nastoletni Bartłomiej P. skazany został na 8 lat pobytu za kratami. Jego kompan posiedzi 25 lat.

- Marianek straszliwie musiał cierpieć. W mojej głowie się nie mieści, jak można tak skatować drugiego człowieka - Irena Stawarz z Melsztyna często rozmyśla o tym w jakich męczarniach umierał jej 51-letni brat. Biegły, który opisywał stan zwłok, stwierdził, że nie było takiej części ciała denata, na której nie byłoby obrażeń.

Brata straciła niemal dokładnie rok temu. W ciepły czerwcowy wieczór nad brzegiem Dunajca grupka pięciu znajomych urządziła sobie imprezę.

Katowali i porzucili

Wśród biesiadników byli Marian Ł., jego kuzyn Zbigniew K. oraz Bartłomiej P. W głowach już szumiało, gdy towarzystwo puściło dwóch mężczyzn. Niedługo później między pozostałymi wywiązała się sprzeczka. Szybko wymknęła się spod kontroli. Według ustaleń sądu Marian Ł. został zaatakowany przez kompanów i dotkliwie pobity. Zbigniew K. oraz Bartłomiej P. zadawali mu liczne ciosy pięściami, kopali słabszego po całym ciele. Kiedy nie miał sił się już bronić - według zeznań P. - Zbigniew K. rozebrał go i zgwałcił.

Biegły przyznał, że nie było takiej części ciała, na której nie byłoby obrażeń

Sprawcom wciąż było mało, więc powrócili do katowania leżącego. Przestali dopiero wtedy, gdy mężczyzna przestał dawać jakiekolwiek oznak życia. Ciało porzucili w zaroślach na brzegu Dunajca.

Zmasakrowane ciało

Na drugi dzień w drzwiach domu pani Ireny pojawił się drugi z braci, który mieszkał razem z 51-latkiem.

- Mówił, że Marian nie wrócił na noc do domu. Nie przejęłam się tym tak bardzo, bo nieraz zdarzało mu się już nocować u kolegów - przyznaje Irena Stawarz.

Gdy jednak następnego dnia brat wciąż się nie pojawił, zaniepokojona siostra zaczęła go szukać. Dzwoniła po znajomych, ale nikt niczego nie widział. W końcu wykręciła numer do kuzyna, Zbigniewa K. Ten twierdził, że nie ma pojęcia gdzie może być Marian. Zapewnił od razu, że przyłączy się do poszukiwań i popyta ludzi w okolicy. W końcu do domu pani Ireny przyszedł znajomy. Od niego usłyszała, że brat imprezował nad Dunajcem. Wymienił też osoby, które miały mu towarzyszyć.

Pani Irena razem z całą rodziną ruszyła nad rzekę, by przeczesywać brzegi. Przed zmrokiem jej mąż dokonała makabrycznego odkrycia. Jego oczom ukazały się potwornie zmasakrowane zwłoki. Śledczy szybko ustalili, że za zabójstwo odpowiadają Bartłomiej P. oraz Zbigniew K.

Wykrywacz kłamstw

Skuty kajdankami kuzyn ofiary Zbigniew K. zarzekał się, że w ogóle nie pamięta przebiegu całego zdarzenia. W ciągu całego śledztwa i procesu nie przyznał się do zarzutu zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem i gwałtu. Poważne wątpliwości co do prawdziwości jego słów wzbudziły jednak reakcje podczas badania z użyciem wariografu, czyli wykrywacza kłamstw.

Inną taktykę wybrał 17-letni Bartłomiej P. Przyznał, że bił Mariana Ł., ale tylko dlatego, że zmuszał go do tego starszy kompan. Gdy doszło do gwałtu, miał tylko odwrócić wzrok.

Sąd podkreślał, że dzięki zeznaniom 17-latka udało się odtworzyć przebieg zbrodni i ustalić, jakie role odegrali w niej sprawcy. Bartłomiej P. usłyszał najniższy możliwy wyrok. Sąd zastosował wobec niego nadzwyczajne złagodzenie kary. Zbigniew K. ma spędzić za kratkami ćwierć wieku.

Nigdy nie wybaczę

Z takim werdyktem Temidy Irena Stawarz nie może się pogodzić. Według niej Bartłomiej P. zasługiwał na zdecydowanie surowszą karę.

- Marianek od dziecka znał się ze Zbyszkiem. Nigdy nie było z nimi żadnych problemów. Dopiero jak się pojawił ten młody, to doszło do takiej strasznej tragedii. Czy to tylko przypadek? - snuje domysły.

Aż ją ciarki przechodzą na wspomnienie, że dzień po zabójstwie nastolatek pojawił się u niej na posesji. - Zbierał siano z rodziną i zachowywał się, jak gdyby nic się nie stało - kręci głową kobieta.

Siostra brutalnie zamordowanego mieszkańca Melsztyna zapowiada złożenie zażalenia na wyrok. Głównie z powodu kary dla 17-latka. - To się w głowie nie mieści, aby tak mały wyrok dać za taką z brodnię. Nigdy nie wybaczę tego, co on zrobił Mariankowi. Poza tym, skoro sąd uznał że winnych jest dwóch, to powinni otrzymać takie same kary - mówi ze łzami w oczach.

Robert Gąsiorek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.