W prowadzonych przez dr. Adama Michalca pokazach wahadła Foucaulta przez lata wzięły udział tysiące widzów z całego świata
Pokaz zaczyna się o godz. 10. Prowadzący opowiada najpierw o francuskim uczonym Jeanie Bernardzie Foucaulcie, który w 1851 r. za pomocą umieszczonego na długiej linie wahadła udowodnił, że Ziemia kręci się wokół własnej osi. Mówi też o innym wielkim uczonym, Mikołaju Koperniku, który studiował w Krakowie i - choć studiów tu nie ukończył - dokonał odkryć, które zmieniły postrzeganie kosmosu. Siedzącej wokół publiczności wyjaśnia zasady eksperymentu, który za chwilę zostanie przeprowadzony. Wreszcie poproszony przez niego o pomoc któryś z najmłodszych widzów przepala świeczką sznurek podtrzymujący urządzenie. Wtedy zawieszone pod wysoką kościelną kopułą ciężkie wahadło zaczyna się miarowo przesuwać nad posadzką. Umieszczone w jego dolnej części czerwone światełko sunie dokładnie wzdłuż wyznaczonej linii. Jednak po pewnym czasie wyraźnie zaczyna się od niej odchylać w prawo…
Tak przebiega pokaz działania wahadła Foucaulta w krakowskim kościele św. Piotra i Pawła przy ul. Grodzkiej. Prezentacja odbywa się tam co tydzień w czwartek o godz. 10, 11 i 12. Od 23 lat pokazy te prowadzi astronom dr Adam Michalec. Przez ponad dwie dekady uczestniczyły w nich tysiące osób z wielu krajów.
Plamy i wybuchy
O tym, że zostanie astronomem, Adam Michalec wiedział od dzieciństwa. Już jako mały chłopiec czytał artykuły i książki o gwiazdach i planetach. Gdy był uczniem szkoły średniej w podkrakowskich Niepołomicach, na lekcjach fizyki nauczycielka prosiła go, by poprowadził wykład z astronomii. Po maturze w 1960 r. rozpoczął studia fizyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Na uczelni zetknął się z ówczesnymi wybitnymi krakowskimi astronomami: prof. Eugeniuszem Rybką, doc. Kazimierzem Kordylewskim, prof. Karolem Koziełem. Pod koniec studiów tenże prof. Kozieł, kierownik Katedry Astronomii UJ, zaproponował studentowi Michalcowi napisanie pracy magisterskiej z radioastronomii i podjęcie obserwacji Słońca. Akurat w uczelnianym Obserwatorium Astronomicznym w forcie Skała był wakat, więc dla młodego człowieka znalazło się zatrudnienie.
- Żeby wykonywać te obserwacje, trzeba było przychodzić do pracy na 7 rano. Los chciał, że akurat wtedy wzrosła aktywność Słońca, pojawiły się plamy i wybuchy, więc miałem co obserwować. W oparciu o wykonane badania napisałem pracę magisterską „Obserwacje radioastronomiczne Słońca na fali 430 MHz”. 430 MHz to była nowa częstotliwość w siedmiometrowym radioteleskopie, jaki mieliśmy wtedy na Skale - opowiada dr Michalec.
Potem kolejny dyrektor Obserwatorium, prof. Józef Masłowski, zaproponował mu kontynuację badań radioastronomicznych i napisanie doktoratu o jakichś ciekawych obiektach. Magister Michalec wybrał gromady galaktyk. - Było ich 102. Każdą trzeba było obserwować na innej częstotliwości. Chodziło o wyznaczenie widm, zbadanie ich aktywności, zachodzących w nich procesów itd. Doktorat napisałem i został przyjęty - wspomina.
Taśmy zamiast kart
Obserwatorium UJ w forcie Skała na Bielanach stało się miejscem pracy Adama Michalca na ponad 40 lat. Był tam współpracownikiem Kazimierza Kordylewskiego. Uczestniczył w montowaniu nowego radioteleskopu, prowadził własne badania, należał do grupy nadającej radiowy sygnał czasu w południe o godz. 12.
W 1978 r. zaproponowano mu wyjazd na stypendium naukowe do Włoch, do tamtejszej Scuola Normale Superiore w Pizie, znanej i prestiżowej uczelni. - „Stypendium wynosi 200 dolarów miesięcznie i nikt w Warszawie nie jest zainteresowany. Gdyby było 2 tysiące dolarów, to by wzięli… A skoro tak, to niech pan jedzie” - powiedział mi ówczesny dyrektor Obserwatorium prof. Andrzej Zięba. Zupełnie nie znałem włoskiego, ale w ambasadzie zapewniono mnie, że po miesiącu pobytu będę się mógł spokojnie porozumieć. No więc pojechałem - uśmiecha się dr Michalec.
Dziewięciomiesięczny pobyt we Włoszech był czymś niezwykłym. Pozwalał zobaczyć i pożyć w rzeczywistości, jakiej nie było wtedy w Polsce. Pan Adam korzystał więc z tych możliwości. W towarzystwie poznanych w uczelnianej stołówce dwóch Japończyków studiujących italianistykę (Dr Michalec: - Kontakt utrzymujemy do dziś) w każdy weekend udawał się do Florencji, by zwiedzać tamtejsze muzea. Oszczędzał pieniądze, dzięki czemu we wrześniu 1978 r. mógł zaprosić do Włoch żonę.
Okres, na jaki przypadł jego włoski pobyt, był dla tego kraju gorący. Najpierw krajem wstrząsnęła sprawa porwania i zamordowania byłego premiera Aldo Moro. Potem zmarł papież Paweł VI, a jego następcą wybrano Jana Pawła I. Ten jednak też szybko zmarł i nowe konklawe uczyniło papieżem kard. Karola Wojtyłę z Polski. - 16 października niespodziewanie stałem się bohaterem. Zbiegła się do mnie cała szkoła i wszyscy wypytywali o nowego papieża. Podzieliłem się więc z nimi tym, co wiedziałem o kardynale Wojtyle - wspomina.
We Włoszech dr Michalec zebrał materiał badawczy o wspomnianych 102 gromadach galaktyk. Do jego analizy zamierzał skorzystać z metody redukcji statystycznej opracowanej przez prof. Ziębę. Dane zapisane były na stosowanych wówczas kartach perforowanych. Gdy jednak badacz wrócił do Krakowa, dowiedział się, że na uniwersytecie wprowadzono taśmy magnetyczne, a karty i cały sprzęt do ich odczytywania został usunięty. - Zostałem pozbawiony możliwości skorzystania z danych, które zbierałem. Dałem więc sobie spokój z robieniem habilitacji i zająłem się popularyzowaniem astronomii - opowiada.
Podczas pracy w obserwatorium zajmował się też naukowo aktywnością Słońca. Ciekawił go wpływ tej aktywności na wydarzenia na Ziemi. Z historycznych zapisków wiemy bowiem, że okresy zwiększonej aktywności słonecznej wiązały się z burzliwymi i zwykle tragicznymi wydarzeniami: wojnami, rewolucjami, zarazami, klęskami żywiołowymi. I to nie tylko w Europie, ale także na innych kontynentach.
Belka w kopule
A jak zaczęła się jego przygoda z wahadłem Foucaulta? W 1991 r. w Krakowie obchodzono 500. rocznicę przybycia Mikołaja Kopernika na studia. Powstał Komitet Obchodów, a jedną z jego inicjatyw było uruchomienie pokazów wahadła w kościele św. Piotra i Pawła przy ul. Grodzkiej. Dlaczego właśnie tam? Bo w czerwcu 1949 r. Polskie Towarzystwo Miłośników Astronomii przeprowadziło w tej świątyni eksperyment z wahadłem. Wysoka kopuła barokowego kościoła pozwala na zawieszenie wahadła o odpowiedniej długości.
Kulę wahadła o ciężarze 16 kg ufundowało Przedsiębiorstwo Zmechanizowanych Robót Inżynieryjnych z Krakowa, a pierwsze uruchomienie nastąpiło 19 czerwca 1991 r. Po nim odbyło się około 350 pokazów, aż do 1994 r., gdy w kościele rozpoczęły się prace renowacyjne. Wtedy wahadło zostało zdemontowane i złożone w Obserwatorium Astronomicznym UJ. Dopiero w czerwcu 2000 r. do obserwatorium zadzwonił ówczesny rektor UJ prof. Franciszek Ziejka, z prośbą o ponowne uruchomienie wahadła z okazji zbliżającego się 600-lecia odnowienia Akademii Krakowskiej.
- Prawie cały lipiec był deszczowy, co uniemożliwiało zawieszenie wahadła. Dopiero 20 lipca, na dzień przed obchodami, wraz z kolegą dr. Maciejem Winiarskim udało nam się je zawiesić. Kolega Winiarski wspinał się w Tatrach, więc przyniósł odpowiednią linę. Wspięliśmy się na kopułę, potem wyszliśmy na zewnątrz i tam do latarni wciągnęliśmy dębową belkę z zaczepionym drutem o długości 46,5 metra. Belka została oparta poziomo na gzymsie. Kiedyś na pokazie był znany himalaista Andrzej Zawada. Spojrzał w górę i zapytał, kto tam był. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że ja i kolega. Na co on z uśmiechem odparł: Ja bym tam nie wyszedł… - opowiada dr Michalec.
Drut został umocowany w łożysku kulowym wyłożonym teflonem; zwykły smar nie mógł być zastosowany ze względu na silny prąd powietrza w kopule, który niesie liczne drobne zanieczyszczenia i śmieci. Jesienią 2000 r. na drucie zaczepiono nową kulę o masie 25 kg i z laserowym wskaźnikiem u dołu, wykonaną w warsztatach Instytutu Fizyki UJ.
Krótko odbywały się też pokazy 17-kilowego wahadła w Collegium Novum UJ. Udało się do nich przekonać administrację budynku i konserwatora zabytków, ich zwolennikiem był ówczesny rektor prof. Karol Musioł (fizyk z wykształcenia). Sprzeciw zgłosiła jednak straż pożarna, której przeszkadzało, że widzowie siedzą na schodach i blokują drogę ewakuacji…
Turystyczna atrakcja
Regularne cotygodniowe pokazy wahadła trwają za to od 2000 r. w kościele przy ul. Grodzkiej. Odbywają się w każdy czwartek, jako że pierwsza demonstracja tego doświadczenia przez Foucaulta także odbyła się w czwartek 27 marca 1851 r. Obejrzeć wahadło przychodzą wycieczki szkolne, turyści indywidualni, wycieczki zorganizowane, osoby zainteresowane nauką, czasem przypadkowi zwiedzający kościół zostają na pokazie, zaintrygowani ciekawą opowieścią i zwisającym z góry urządzeniem.
Doktor Michalec swoją opowieść zaczyna zawsze w języku angielskim, aby cudzoziemcy wiedzieli, o co chodzi. W razie potrzeby astronom mówi też po włosku lub rosyjsku. Prócz Anglosasów i Niemców liczni są bowiem Włosi i Francuzi, a ostatnio także Ukraińcy. Ci ostatni często proszą, żeby zamiast po rosyjsku mówić do nich po polsku. Turyści słuchają, fotografują, filmują, czasem zadają pytania. Czwartkowe pokazy i wahadło w kościele Piotra i Pawła trafiły do przewodników po Krakowie i traktowane są jako jedna z turystycznych atrakcji miasta.
Na emeryturę dr Michalec przeszedł w 2007 r. Ale wieloletnia aktywność i charakter popularyzatora nie pozwoliły mu siedzieć bezczynnie. Zatrudnił się w Młodzieżowym Obserwatorium Astronomicznym w Niepołomicach, gdzie pracuje do dziś. Cały czas prowadzi pokazy wahadła w kościele Piotra i Pawła. Zawsze chętnie udziela wywiadów i wypowiedzi dla mediów na tematy astronomiczne. Pisze teksty popularnonaukowe. Od paru lat w wakacje prowadzi audycję astronomiczną w radiu RMF Classic, w której opowiada o zjawiskach na niebie. Od wielu lat działa w Polskim Towarzystwie Astronomicznym. Jest ministerialnym rzeczoznawcą w zakresie podręczników szkolnych do nauczania astronomii.
Jeździ w Bieszczady, gdzie opiekuje się automatyczną Stacją Pomiarową Hylaty w Zatwarnicy (służy do pomiarów elektromagnetycznych pól ekstremalnie niskiej częstotliwości). W tej roli pojawił się nawet w jednym z odcinków popularnego serialu dokumentalnego „Drwale i inne opowieści Bieszczadu”. Razem z innymi naukowcami z UJ i AGH uczestniczy w badaniach zjawiska zwanego rezonansem Schumanna. Mimo wieku nie zamierza zwalniać tempa.