50 lat temu w Meksyku padł rekord rekordów. Wzbudził zachwyt sportowego świata i przetrwał aż 23 lata.
18 października minęło 50 lat od jednego z najwspanialszych wydarzeń w historii światowego sportu. O godz. 15.42 w piątek, 18 października 1968 roku, podczas igrzysk olimpijskich w Meksyku 22-letni Amerykanin Robert „Bob” Beamon ustanowił fenomenalny rekord globu w skoku w dal - 8,90 m. Poprawił dotychczasowy rekord aż o 55 cm, wzbudzając podziw całego świata.
Wykonał skok, na którego zmierzenie... nie były przygotowane przyrządy pomiarowe, bo nikt nie wyobrażał sobie, że można uzyskać taką odległość. W ciągu sześciu sekund - tyle czasu trwały jego bieg i skok - na trwałe zapisał się w historii lekkoatletyki i sportu.
Rachunki wyrównane
W 1901 roku rekord świata w skoku w dal należał do Brytyjczyka Petera O’Connora i wynosił 7,61 m. Taki wynik podczas ubiegłorocznych mistrzostw Polski zapewniłby srebrny medal! Przetrwał aż 22 lata. Poprawił go - o 8 cm - Amerykanin Edwin Gourdin. W ciągu następnych 12 lat pięciu innych skoczków doprowadziło rekord do rezultatu 7,98 m. Granicę 8 m jako pierwszy przekroczył legendarny Amerykanin Jesse Owens, który w 1935 roku uzyskał wynik 8,13 m. Ten rekord świata przetrwał aż 25 lat i 78 dni! W latach 1960-1965 do wyniku 8,35 m poprawiali go Amerykanin Raplh Boston i zawodnik ZSRR Igor Ter-Owansesjan. Obaj marzyli o złocie w Meksyku.
Z gangu do sportu
Beamon urodził się 29 sierpnia 1946 roku w dzielnicy Jamajka w Queens w Nowym Jorku. Mamę, która zmarła na gruźlicę, stracił, mając 8 miesięcy. Opiekowała się nim głównie babcia. Ojciec był alkoholikiem.
W Queens trafił do jednego z gangów. Widział śmierć przyjaciela. - Musiałeś być nieustannie czujny - gotowy do walki lub ucieczki. Jeśli dołączyłeś do jednego z gangów, mogłeś uniknąć krzywdy, ale i mogłeś mieć kłopoty przez resztę życia - wspominał.
Po jednej z bójek w szkole i uderzeniu nauczyciela trafił do aresztu dla nieletnich. Od więzienia uratowała go obietnica babci, że będzie go pilnowała.
Szansą dla łobuza okazał się sport. Postawił na „królową sportu”. Jego talent w szkole średniej odkrył trener Larry Ellis, późniejszy generał, szef Dowództwa Sił Zbrojnych USA. Po raz pierwszy zaskoczył znakomitym wynikiem, gdy jako 15-latek uzyskał 7,34 m.
W 1967 roku, podczas mistrzostw USA, poprawił nieoficjalny halowy rekord świata na 8,21. „Szczęściarz”, „przypadkowy skok” - takie padały określenia. Ale w trakcie przedolimpijskich eliminacji w South Lake Tahoe znowu pofrunął jak ptak. Uzyskał wynik 8,39 m, czyli o 4 cm lepszy od rekordu świata! Nie został on uznany, bo siła wiatru przekroczyła 2 m/sek.
W olimpijskim konkursie rywalizowało 35 zawodników. Do szerokiego finału awansowało 17 z nich. Z 15.-16. miejsca (7,70 m) awansował Andrzej Stalmach, ósmy skoczek IO w Tokio, pięciokrotny mistrz Polski. Był w formie, liczył na medal.
- Na obozie w Trzciance harowałem niesamowicie. Wyniki sprawdzianów były świetne. W Meksyku na treningach skakałem dużo ponad osiem metrów. Zwykle przed konkursem robiłem sobie wolne, ale trener Tadeusz Starzyński namówił mnie, bym spróbował uzyskać minimum.
Przyrządy mogły zmierzyć skok do 8,60 m, co już byłoby fenomenalnym wynikiem. A Beamon skoczył o 30 cm dalej!
Czytaj więcej:
- Pechowa kontuzja
- Życie po karierze
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień