Koszykarze Anwilu Włocławek zepsuli sobie jubileusz
Anwil Włocławek zagrał słaby mecz i wysoko przegrał w Zielonej Górze.
Aż 56 pkt. straconych do przerwy najlepiej mówi o obronie Anwilu. A raczej o jej braku. Ale jest też druga strona medalu: Stelmet trafiał do tego momentu za 3 pkt. niemal bezbłędnie (8/12), z czego aż siedem takich celnych rzutów oddał w 2. kwarcie (Anwil jeden). Trafiali Łukasz Koszarek, Przemysław Zamojski, Karol Gruszecki i Szymon Szewczyk. Trudno się bronić przeciwko tak skutecznemu rywalowi, którego chyba podrażniły trzy kolejne porażki (dwie w Eurolidze i jedna w TBL). Najwyższą przewagę w tym okresie Stelmet osiągnął pod koniec 2. kwarty - 54:28. Anwil poza tym miał 10 strat, a za „3” trafił tylko 3/13 rzutów, a za 2 - 6/11.
Musiałoby nastąpić jakieś trzęsienie ziemi, żeby tak doświadczony zespół pozwolił sobie odebrać ponad 20-punktową przewagę.
Anwil walczył więc o honorową porażkę. W 3. kwarcie raz był o krok, żeby zmniejszyć ją poniżej 20 „oczek“, ale Robert Tomaszek spudłował łatwy rzut i nic z tego nie wyszło.
Momentami bliżej było różnicy 30 pkt. przewagi, a nawet powyżej. To był po prostu fatalny mecz włocławian, którzy jakby już siedzieli przy świątecznym stole.
Trafili tylko 12 rzutów za 2 pkt., 7 „trójek”, przegrali walkę o zbiórki, mieli aż 18 strat. David Jelinek rzucił najmniej punktów w tym sezonie, a Oguchi miał tylko 4/12 za 3.