Bogusław Kwiecień

Kowboj z Oświęcimia jest mistrzem w ujeżdżaniu dzikich koni i byków

Kowboj z Oświęcimia jest mistrzem w ujeżdżaniu dzikich koni i byków
Bogusław Kwiecień

Szymon Wierzchosławski może pochwalić się bogatą kolekcją tytułów mistrza Europy i Polski. Jak mówi, jeśli ktoś raz spróbuje sił w rodeo, to nie chce przestać uprawiać tej konkurencji.

Osiem sekund to prawdziwa wieczność. Tak mówią kowboje. Tyle trzeba utrzymać się na grzbiecie szalejącego byka lub dzikiego konia, żeby osiągnąć sukces w rodeo. Szymon Wierzchosławski potrafi to zrobić. Należy w tym do najlepszych w Polsce i Europie, o czym świadczy bogata kolekcja jego tytułów.

Wychował się w stajni

Jazda na koniach to w rodzinie Szymona Wierzchosławskiego tradycja. Jego ojciec Janusz startował we wszechstronnych konkursach konia wierzchowego (WKKW), na które składają się ujeżdżanie, cross i skoki przez przeszkody.

- Konie to nie tylko przyjemność z jazdy - zaznacza jednak pan Szymon.

Wcześniej trzeba je oporządzić, nakarmić, wyszczotkować, potem dochodzi lonżowanie, czyli prowadzenia na uwięzi i tzw. zajeżdżanie młodych koni przygotowywanych pod siodło.

- Nie jest problemem, gdy ma się jednego konia, ale gdy jest ich 20 i więcej jak w stadninie rodziców w Zabrzu, to już robi się wyzwanie - mówi Szymon Wierzchosławski. Nie ukrywa, że czasami przeżywał rozterki, gdy koledzy szli grać w piłkę, a on spędzał czas w stajni.

Na początku myślał, żeby pójść w ślady ojca i uprawiać WKKW. Chociaż to jedna z najbardziej widowiskowych końskich konkurencji, to młodemu Szymonowi było za mało.

Jeszcze więcej adrenaliny

W tajemnicy przed rodzicami razem z braćmi urządzali sobie karkołomne jazdy w terenie. Potem były zawody westernowe polegające m.in. na łapaniu młodych byków w pełnym galopie.

Zaczynał, mając zaledwie 17 lat. Młody wiek nie przeszkodził mu w zdobyciu dwóch tytułów mistrza Polski i trzech wicemistrzowskich.

- Z czasem okazało się, że ciągle mi jeszcze mało adrenaliny - przyznaje jeździec. I tak zaczęła się jego wielka przygoda z rodeo. Szybko piął się w górę w europejskiej hierarchii jeźdźców.

Może pochwalić się czterema tytułami mistrza Europy w łącznej klasyfikacji obu konkurencji, czterema w ujeżdżaniu koni oraz po jednym mistrzostwie i wicemistrzostwie w jeździe na bykach. Bardzo ceni sobie również wygraną w Stanach Zjednoczonych, ojczyźnie rodeo. - To były zawody w Arizonie. Nieoficjalne, bo w oficjalnych mogą startować jeźdźcy tylko z amerykańskimi licencjami - zaznacza Szymon Wierzchosławski. Jak dodaje, było tam jednak wielu zawodników z licencjami, którzy startują w najbardziej prestiżowych imprezach za oceanem.

Godziny na beczce

Droga do takich sukcesów nie jest prosta. Jeździec podkreśla, że stoją za nimi godziny treningów. Gdy zaczynał w Polsce, rodeo nie było specjalnie popularne. Nie było kogo podpatrywać. Oglądał więc kasety wideo z pokazów w USA i westerny. Jak łatwo się domyślić, to ulubiony jego gatunek filmowy. Intuicyjnie wymyślał też swoje metody ćwiczeń nad utrzymaniem równowagi i refleksem, które w tej konkurencji liczą się szczególnie. Godzin spędzonych na beczce zawieszonej na linach nawet nie liczy. Z reguły na koniach jeździ na oklep.

Osiem długich sekund

Wyjazd z boksu to jest główny punkt programu, ale walka zaczyna się wcześniej. Każdy z jeźdźców losuje byka i konia, na którym będzie startował. Jednocześnie trwa swoista wojna psychologiczna. Właściciele byków straszą, jakie to groźne zwierzęta przywieźli. W zawodach oceniani są nie tylko kowboje, ale także właśnie byki. Te ostatnie dostają punkty za agresywność, szybkość, wysokość skoków oraz zmiany kierunku. Liczy się też, kiedy pozbędą się jeźdźca z grzbietu.

Szymon Wierzchosławski nie ukrywa, że jest to ekstremalny i niebezpieczny sport. Zdarza się, że kowboje wpadają pod kopyta byka lub wierzgającego konia. - Są byki, które po zrzuceniu kowboja jeszcze próbują atakować go rogami - dodaje jeździec. Sam miał już złamany palec u nogi, kontuzję barku, kręgosłupa i nadgarstka. - Jeśli jednak ktoś raz tego spróbuje, to nie chce przestać - dodaje kowboj z Oświęcimia.

Trafił tutaj cztery lata temu za sprawą swojej dziewczyny Basi. Chciałby w przyszłości otworzyć w Oświęcimiu własne rancho i prowadzić treningi jazdy konnej. Jest w wąskim gronie zawodowych jeźdźców rodeo w Polsce. Prowadzi też grupę kaskaderów konnych Red Simon Wild West Show. Jak przekonuje, zwierzętom na rodeo nie dzieje się krzywda. Byki są trenowane jak sportowcy. Są otoczone staranną opieką, specjalnie karmione.

- Raz podczas zawodów na Węgrzech przyjechała grupa obrońców zwierząt. Gdy zobaczyli, że karetki zabrały do szpitala sześciu zawodników, to uznali, że kto inny wymaga tutaj ochrony i odjechali - opowiada Szymon.

Bogusław Kwiecień

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.