Kraków jak z żurnala wycięty

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Matusik
Przemysław Franczak

Kraków jak z żurnala wycięty

Przemysław Franczak

Smecz towarzyski. Siedzi krakus, ogląda „Belle Epoque”, nowy serial TVN, i trochę nie dowierza. Och, jak u nas było ładnie ponad sto lat temu. Jacy ładni ludzie byli, jakie mieli ładne, nówka-funkiel stroje. Jak na ulicach było czysto i schludnie, a w powietrzu musiał unosić się zapach lawendy.

Mieszkania takie, jakby dopiero odnowił je konserwator zabytków. Namiętne romanse i fascynujące zagadki kryminalne. Nawet biedota wygląda na zadbaną. Smogu nie było! Ech, to były czasy.

No, ten Kraków z 1908 roku jest w TVN po prostu piękny, brakuje tylko zaczarowanej dorożki, ale inny chyba być nie mógł, bo twórcy najwyraźniej zbyt dosłownie potraktowali pojęcie La Belle Epoque, która może na swój sposób piękna była, za to wciąż gdzieniegdzie brakowało kanalizacji.

Nie czepiałbym się tak bardzo, bo trudno oczekiwać, że kolorowy świat TVN-u wygeneruje coś, co poziomem realizacyjnym doskoczy do światowych produkcji, jeno się trochę jaśnie państwo za daleko zapędzili w nakręcaniu marketingowej machiny.

Dyrektor programowy Edward Miszczak mógł ugryźć się w język, gdy zaczął porównywać serial TVN z wyprodukowanym przez HBO „Tabu”, bo właśnie na tych dwóch przykładach jak na dłoni widać różnice, nie tylko finansowe, w polskim i anglosaskim podejściu do telewizyjnej materii. My ciągle, z małymi wyjątkami, bez opamiętania chcemy dopieszczać masowego widza, którego odrzucić od telewizora mógłby widok gówna płynącego rynsztokiem, tam z kolei od dawna kwitnie moda na naturalizm, a dbałość o detale wychodzi poza precyzyjne ułożenie fryzury głównego bohatera.

„Tabu”, z charyzmatycznym Tomem Hardy’m w roli głównej, to jest taki serial, że po obejrzeniu każdego odcinka masz ochotę wykąpać się, aby zmyć z siebie błoto, szlam i smród XIX-wiecznego Londynu. Po „Belle Epoque” możesz co najwyżej nabrać ochoty na zorganizowanie balu przebierańców w strojach z początku XX w.

A to przecież był jeszcze Kraków garbarzy i rzeźników płuczących skóry i mięso w Rudawie (gdy w „Tabu” pokazano jatkę mięsną, to obstawiam, że część widzów przeszła na wegetarianizm), częściowo tylko skanalizowany, zakurzony, brudny i śmierdzący na swój ówczesny sposób. Nie chodzi o epatowanie - chodzi o realizm, po cóż wzdychać tęsknie do wyimaginowanej przeszłości, pełnej pięknych ludzi ze śnieżnobiałymi uśmiechami i bez wenerycznych chorób.

Bo to trochę tak, jakby ciągle robić filmy wojenne w stylu Johna Wayne’a, traktując temat jak harcerską przygodę, a ignorując istnienie dzieł Coppoli, Stone’a, Kubricka czy Spielberga. Chwała jednak TVN, że nie wziął na warsztat - trzymając się lokalnego gruntu - np. rabacji galicyjskiej. To historia na świetny serial, ale kolorowa małopolska wieś i Jakub Szela z twarzą Pawła Małaszyńskiego to mogłoby być za dużo nawet dla masowego widza.

Przemysław Franczak

Kraków, wszechświat i cała reszta. Wydawca, autor felietonów: społeczno-polityczno-kulturalnego "Smecza towarzyskiego" oraz sportowego "Sporty bez filtra". Korespondent Polska Press Grupy z siedmiu igrzysk olimpijskich.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.